Zrezygnowałam ze starej pracy dla dobra rodziny. Słowa męża mnie załamały

mamadu.pl 9 miesięcy temu
Zdjęcie: Gdy pojawiają się dzieci, świat staje na głowie, a niektóre plany trzeba zmodyfikować. Fot. 123rf.com


Temat aktywności zawodowej kobiet po porodzie wzbudza sporo emocji. Wiele się mówi o tym, iż przecież one nie muszą "siedzieć w domu z dziećmi", ale co jeżeli ktoś odnajduje się w roli mamy i chce zupełnie inaczej podejść do pracy zarobkowej? Czy mężczyzna ma prawo wymuszać, jaką pracę ma wykonywać jego partnerka? Poznajcie historię Joanny.


"Choć to mocno stereotypowe, oczywiste było dla mnie, iż po porodzie to ja zostanę w domu z dziećmi. Zauważyłam, jednak, iż gdy byłam urlopie wychowawczym, mąż zaczął źle znosić ten cały ciężar utrzymania domu. Coś, co było normalne dla naszych ojców, dla niego było dużym wyzwaniem.

Stresował się, iż jeżeli straci pacę, nie będziemy mieli z czego żyć. Mimo opieki nad dzieciakami podjęłam pracę dorywczą. Mogłam ją wykonywać w domu, wpadło trochę dodatkowej kasy, a ja miałam poczucie, iż jestem aktywna zawodowo. To było niemałe wyzwanie godzić ją z obowiązkami domowymi i opieką nad dziećmi, ale nigdy nie narzekałam.

Powinnam mierzyć wyżej?


We wrześniu ubiegłego roku młodszy syn poszedł do przedszkola. Praca, którą aktualnie wykonuję, nie jest w pełnym wymiarze godzin, ale dzięki temu mogę spokojnie ogarnąć mieszkanie i odebrać dzieci, czy zająć się nimi w trakcie choroby. przez cały czas większość obowiązków domowych jest na mojej głowie i byłam przekonana, iż mój mąż to dostrzega. Byłam w błędzie.

Ostatnio trochę się pokłóciliśmy i wygarnął mi, iż już najwyższy czas wrócić do pracy. Byłam w szoku, bo przecież... ja pracuję. Stwierdził jednak, iż to powinien być pełen wymiar godzin i 'normalna' praca. Stwierdził, iż to, co robię aktualnie, nie jest na moim poziomie, iż się rozleniwiłam, a także, iż powinnam dla własnego dobra zająć się czymś bardziej ambitnym. Uznał również, iż przy obecnych ratach kredytu i cenach, wypadałoby nieco podreperować nasz budżet...

Mąż sporo zarabia, a poza bieżącymi wydatkami także udaje nam się coś odłożyć. Jestem osobą oszczędną, szukam promocji i nie kupuję niepotrzebnych rzeczy. Ale też nie chadzam do fryzjera czy kosmetyczki, a ciuchów szukam na Vinted. Owszem praca może nie jest najambitniejsza, ale dzięki temu mam czas i siłę dla dzieci oraz sprawy domowe. Jakoś nie wyobrażam sobie, bym nagle znikała z domu na 9 godzin.

Koniec 'siedzenia w domu'


Weszliśmy może w taki stereotypowy układ: facet zarabia, a kobieta zajmuje się domem, ale to mi odpowiada i moim zdaniem działa. Nie jestem przecież już osobą, która byłam przed ślubem. Dziś nie byłabym w stanie siedzieć po godzinach i tracić tyle nerwów na pracę z klientami. Mam inne priorytety. On jednak uważa, iż nie możemy dłużej trwać w takim schemacie, iż to na nim spoczywa cały ciężar utrzymania rodziny. Twierdzi, iż to było rozwiązanie jedynie do czasu, gdy dzieci pójdą do przedszkola.

Ale czy tylko kasa się liczy? Mam wrażenie, iż to zbytnio odbije się na naszej rodzinie. On mówi, iż inni przecież jakoś dają radę. Najbardziej jednak przeraża mnie chyba fakt, iż w zasadzie to on zmusza mnie do zmiany, próbując wchodzić mi na ambicję. Sama nie wiem, czy ma rację. Wasi partnerzy też wywierali na was nacisk, tłumacząc, iż to dla waszego dobra?".

Idź do oryginalnego materiału