1/35 “Fjaka”
Budowa cz. 2
Polski sezon grypowy to idealny czas na opis malowania dioramki, z której budową mogliście się zapoznać nie tak znowu dawno.
Wiedziałem, iż największym wyzwaniem będzie nie wystruganie budynku, paru detali, czy figurek, ale pomalowanie i zaaranżowanie wszystkiego kolorystycznie tak, żeby stanowiło to pewną dopełniającą się całość i miało choć krztynę tego tzw. “klimatu”.
Malowanie postanowiłem zacząć od budynku, uznając, iż jak on nie wyjdzie, to nie ma sensu tego dalej ciągnąć.
Na początek pokryłem go szarym Surfacerem. Wydało mi się to lepszym wyborem, bo na szarym łatwiej jest malować jasnymi kolorami, które potrzebne są jako bazowe do kamiennych murów.
Bazowe kolory położyłem pędzelkiem, głównie farbami Vallejo, ale zaplątały się tu też pojedyncze Lifecolory. Co po lewej – to posłużyło do malowania muru. Co po prawej – do malowania dachówek.
Nie podaję dokładnych proporcji, czego ile i gdzie, bo w trakcie prac moja paletka wygląda zwykle tak, jak poniżej, a i to w najlepszym razie przez pierwsze pół godziny – potem przekształca się w jedną wielką breję.
Generalnie jednak przyjąłem zasadę, iż bazowe kolory kamieni to muszą być ciepłe, piaskowo-beżowo-szare barwy. Podobnie podmalowałem kilka łupkowych dachówek na szopie.
Dachówki natomiast mogłyby mieć kolor absolutnie każdy – na zdjęciach takich domków widziałem i takie piaskowo-beżowe i krwistoczerwone i czekoladowo-brązowe. Ja poszedłem gdzieś pomiędzy, celując w dość “rdzawe” odcienie.
Następnie przystąpiłem do różnicowania kolorów kamieni. Częściowo podmalowywałem je pędzelkiem, mocno rozcieńczoną i rozjaśnioną farbą bazową…
… a częściowo robiłem to z pomocą gąbki.
Potem wszystko zgasiłem dwiema warstwami rozcieńczonej farby Lifecolor.
Wszystkie spoiny i miejsca z nagromadzeniem zaprawy zapuściłem mieszanką dwóch emalii AK i AMMO. Zwykle w formie gęstej szła ona na cienkim pędzelku w w spoiny…
… a następnie, w razie potrzeby, większym pędzelkiem usuwałem nadmiar, przy okazji blendując też kamienie – nie starałem się zebrać całego nadmiaru, tylko jak już, to rozprowadzić go po kamieniach.
Tak samo potraktowałem dach.
Część z łupkowych dachówek szopy potraktowałem washem z rozcieńczonej farby Vallejo German Camo Black.
Po pomalowaniu nadproży i okiennic budynek otrzymał jeszcze jedną warstwę filtra z rozcieńczonej farbki Liefecolor.
W tym momencie musiałem wrócić do uprzednio przygotowanej wstępnie podstawki. Do tej pory nie wklejałem budynku, dla większej wygody malowania. Teraz natomiast musiałem to zrobić, żeby przygotować podłoże i móc je pomalować. Do wykonania gruntu posłużyła mi zasychająca już pasta Ammo, piasek i kamyczki.
Po wykonaniu pierwszej warstwy, dosypałem więcej piachu i kamyczków, które utrwaliłem unigruntem.
Bazowe kolory na podstawce położyłem areografem – były to kolory Tamiya: Buff, Flat Earth i drobne domieszki Deck Tan i czarnej. Zrobiłem to przed przyklejeniem budynku, bo tak było mi łatwiej – mogłem malować dużym strumieniem farby, szybciej, bez konieczności maskowania budynku lub obawy o odkurz na ścianach.
Po tym kroku wkleiłem budynek na wikol, a szpary załatałem ziemią utrwaloną unigruntem.
Różnice kolorystyczne zlikwidowałem już uważniejszym malowaniem aerografem, tymi samymi kolorami, co uprzednio.
Asfalt pomalowałem mieszanką czarnej, białej i farby Light Grey. Wycieniowałem nawierzchnię w ten sposób, iż większe powierzchnie potraktowałem kolorami jaśniejszymi, a pęknięcia oraz łaty pozostawiłem ciemniejsze.
Biały pas znakujący pobocze namalowałem na lakierze do włosów, co pozwoliło mi na zdrapanie części farby.
Nadszedł czas na różnicowanie kolorów gruntu. Wykorzystałem poniższe kolorki:
… które kładłem na kamyki pędzlem…
… a częściowo przecierałem je techniką suchego pędzla – odcieniami najjaśniejszymi na palecie.
Suchym pędzlem potraktowałem także dachówkę z łupku…
… oraz asfalt, na którym dodatkowo podmalowałem obrzeża pęknięć jaśniejszą farbą.
Jednym z błędów, który mocno mi doskwierał w trakcie malowania – bo wcześniej nie bardzo zwróciłem na to uwagę – była linia po cienkopisie, widoczna powyżej okien domu. Stwierdziłem, iż spróbuję ją zlikwidować dodając na de facto gotowej ścianie dodatkową teksturę – ugniotłem ją postrzępionym kawałkiem balsy.
Styrodur jest na tyle plastyczny, choćby po pomalowaniu, iż farba nie pęka, a ta okropna linia choćby częściowo zanikła. Tak więc profit!
Był to już najwyższy czas na sianie i sadzenie.
Na początek – kępki trawy. Ze względu na to, iż wiele z nich zamierzałem posadzić pod budynkiem, nie miałem zbytnio możliwości, by pomalować je już na podstawce – dlatego pomalowałem je aerografem farbką Tamiya Deep Green przed przyklejeniem. Użyłem kępek BSM.
Następnie dodałem troszkę kwiatków i krzaczków – te pierwsze produkcji MiniNatur, drugie zaś również AK.
Na dachu i w niektóre zakamarki zaaplikowałem kępki mchu z AK Interactive.
Na zakończenie etapu tworzenia flory dodałem trochę suchych trawek AK oraz posypkę z… oskrobanych włosków kiwi. Z moich obserwacji wynika, iż sporo takiej ni to suchej trawy, ni to igieł z licznych tamtejszych sosen, tudzież innych drzewek iglastych wala się po wszelkich zakamarkach, poboczach i trawnikach. Włoski kiwi idealnie się do tego nadają.
Susz wylądował nie tylko na podstawce, ale również w zakamarkach dachu – zwłaszcza tego nad szopą.
Utrwaliłem go wstępnie pigment fixerem – bo jest na tyle lekki, iż raczej i tak nigdzie nie odleci.
Ostatnim, wieńczącym wszystko krokiem było położenie emalii do weatheringu, które zgrały i stonowały kolory podstawki.
Ciemniejsze odcienie aplikowałem w okolice kępek trawy, budynku, zagłębień terenu. Jaśniejsze – tam gdzie wyżej, lub płasko. Emalie rozcieńczane naftą kosmetyczną, której zwyczajowo używam do farb olejnych i właśnie płynów AK/AMMO, mają to do siebie, iż fajnie się mieszają i dają na koniec stonowany, całkiem miły dla oka efekt.
Gdy podstawka schła zająłem się detalami na nią.
Furtkę, rynnę i taczkę pomalowałem z wykorzystaniem techniki na lakier do włosów. Dla furtki kolorem bazowym do zdrapek był piaskowy – jako kolor drewna. Dla taczki – rdzawa mieszanka Tamiya Hull Red i Flat Yellow.
Kłodę do przesiadywania pod domkiem, która zresztą jest inspirowana prawdziwą miejscówką, zupełnie nieopodal znaku drogowego, który wykorzystałem na podstawce, pomalowałem piaskowo-szarymi ocieniami farb Vallejo – ciemniejsze w zakamarki, jaśniejsze na górne powierzchnie.
Łopatę pomalowałem tymi samymi odcieniami co kłodę. Sztych na ciemno-szaro + do tego odpryski jasnoszarym, nakładanym gąbeczką – jako baza pod przyszłą rdzę.
Konewkę pomalowałem oczojebnym i błyszczącym Lime Green Tamiya z odrobiną Deep Green. Miała wyglądać… plastikowo.
Na rynnie wykonałem zacieki rdzawymi emaliami AMMO/AK i zamontowałem na miejscu.
Kłoda, furtka i konewka zostały potraktowane ciemnobrązowym washem i to było w ich wypadku wszystko.
Więcej uwagi poświęciłem taczce. Poza rdzawymi zaciekami, tożsamymi z tym, co mogliście zobaczyć na rynnie, wykonałem na niej zabrudzenia z resztek zaprawy/ziemi/itd. Wykonałem je z mieszanki gipsu i emalii Light Dust AMMO.
Najpierw wykonałem zacieki, a gdy one podeschły, nieco bardziej gęstą mieszanką gipsu i emalii “napstrykałem” z pędzla zachlapania, plamki, grudki, które często na takich “sprzętach” zostają, jak gospodarzowi nie chce się ich wyczyścić.
Na koniec nasypałem w taczkę trochę ziemi, którą podkolorowałem emaliami, uprzednio utwardzając ją unigruntem.
Tablicę drogową pomalowałem błyszczącą czarną Tamiyą, następnie położyłem metalizer Hataka Orange Aluminium, a na to kalkę z zestawu Miniart, ułożoną i rozmiękczoną Micro Set i Sol.
Już po zamontowaniu jej na podstawce, ubrudziłem ją nieco wykorzystywanymi już w tej relacji emaliami – Light Mud, Light Dust itd.
Właściwie wszystkie elementy były już na podstawce, przyszedł więc czas na tzw. wykończeniówkę. To coś, czego nie umiem pominąć – zawsze jak coś buduję, maluję, to pewne “kropeczki nad i” zostawiam sobie na koniec, choć nic nie stoi na przeszkodzie, by dopracować każdy element od A do Z wcześniej. W telegraficznym skrócie:
– na budynku dodałem więcej jasnej zaprawy – do tego celu użyłem brudno-białą farbę olejną Abteilung 502.
– tu i tam domalowałem troszkę ciemnego brudu, zacieków itp. – głównie spod rynny, okien, dachu itp. miejsc.
– dodałem parę roślinek z zestawów AMMO – kwiatki polne, jakieś liściaste coś i pokrzywę.
O figurkach napiszę niewiele, bo po prostu są słabe – tu są znacznie bardziej doświadczeni malarze figurek, których warto poczytać. Josipa pomalowałem farbkami Vallejo, pędzelkiem, jak Pan Bóg przykazał – częściowo wykorzystałem biały podkład malując spodnie i koszulkę metodą laserunku, czyli cieniutkimi warstwami, które pozwoliły mi na zachowanie naturalnych cieni i przyspieszenie całego malowania.
Po bazowych kolorach zastosowałem to, co zawsze trochę ratuje moje kukiełki – wash olejny w zakamarki (tu za mocny w kilku miejscach), rozjaśnienia na szwach, przeszyciach itp. oraz lakier matowy, który zawsze trochę tonuje i wygładza nieudolne malowanie.
Jeszcze gorzej było z Jovanką, bo jej rubensowskie kształty to nie fałdy brudnego munduru… widząc po Josipie, że pędzlowanie figurek kiepsko mi idzie po długiej przerwie od malowania, Jovankę z góry do dołu przeleciałem (jakkolwiek to brzmi…) aerografem i farbą Flat Flesh Tamiya – bazowo jej skóra była pomalowana Brown Sand od Vallejo, więc to stworzyło mi pierwszy naturalny cień. Później dwie jaśniejsze warstwy (Flat Flesh + biały i odrobina czerwieni) i delikatne poprawki cieniowania pędzelkami i reszta zabiegów jak u Josipa.
Na obie mordki spuszczamy zasłonę milczenia… Makro wrogiem modelarza!
Po wklejeniu pacynek w przewidziane im miejsca prace nad “Fjaką” zostały zakończone!
Był to dla mnie dość skomplikowana budowa – sporo detali, model, figurki, budynek, roślinność, asfalt, grunt – dużo elementów, które choć wykonywałem już nie raz (poza budynkiem, który faktycznie wcześniej robiłem tylko raz), to chyba nigdy dotąd na raz i to w takim natężeniu. Traktuję tę pracę, jak zabawę i cenną lekcję przed czymś bardziej “poważnym”.
Kamil Knapik
Jeśli podobają Ci się moje artykuły i modele możesz wesprzeć mnie symboliczną kawą poprzez serwis buycoffee.to. Zapewne kawy za to nie kupię, ale nowe farby – jak najbardziej!