1/48 Fw 190F-8 – Budowa

kfs-miniatures.com 17 godzin temu

1/48 Fw 190F-8
i
1/48 Fw 190A-4

Profipack edition

Eduard – 82139

Eduard – 84117

Budowa

Powyżej wymieniłem dwa zupełnie różne zestawy Eduarda z Focke Wulfem 190, co nie znaczy, iż obydwa powstały. Ale nie uprzedzajmy faktów. Na pomysł zbudowania Focke Wulfa w dodatku w malowaniu zimowym wpadłem w Bytomiu, w trakcie festiwalu modelarskiego w 2024 roku. Postanowiłem skleić Eduardową fokę w kilka tygodni, dla odświeżenia warsztatu, co brzmi o tyle ciekawie, iż w efekcie w 2024 roku budowałem 4 Focke Wulfy, skończyłem dwa, a przed samym końcem roku zacząłem piątego.

Wystartowałem klasycznie i bez większych problemów kokpitem.

Model składał się sam. Eduard zaprojektował tą serie w sposób, który godzi merytoryczne “fakty w skali” i łatwość montażu. Ściśnięte elementy podlane cienkim klejem Tamyia wymagały jedynie delikatnego przeszlifowania gąbką ścierną

Szpachlówki nie wymagało choćby łączenie skrzydeł z kadłubem – wystarczyło docisnąć sklejone elementy taśmą maskującą.

Sklejony samolocik pokryłem podkładem Bilmodel, na którym położyłem preshading zaczynając klasycznie od szarości RLM 66.

Preshading wykonałem podobnie jak na tym Bf 109G-6. Kolejnym etapem było pomalowanie żółtych oznaczeń. Na biały podkład położyłem pierwszą warstwę żółci.

Podobnie potraktowałem końcówki skrzydeł.


Kolorem Maize Yellow (czyli w odcieniu kukurydzianym) naniosłem kilka cienkich meandrów, różnicując odcień żółci.

W ostatnim kroku, budując bazę pod przyszłe brudzenie, dodałem trochę pomarańczowego cienia mocno rozcieńczonym kolorem Leuchtorange.


Mając gotowy żółty, postanowiłem przetestować technikę malowania z udziale inków, którą pięknie rozpowszechnia kolega z redakcji Kuba Chłodek. Przy użyci gąbeczki nałożyłem plamy czarnego i białego tuszu, całość zblendowałem wilgotnym pędzlem.


Na to położyłem transparentną warstwę koloru bazowego; tusze całkiem nieźle uzupełniły preshading. Nie będę rozstrzygał czy inki mają sens, czy nie, bo wybór technik to osobista sprawa każdego współmodelarza. Dla mnie sens mają, ale ograniczony i uzupełniający inne techniki. Podstawowy problem z ich użyciem jest to, iż ma się bardzo ograniczoną kontrole nad efektem końcowym. Ich sens kryje się w szybkości aplikacji. Aby uzyskać podobny efekt, malując kolejne warstwy aerografem, spędziłbym nad malowaniem dolnych powierzchni nie 3 dni a ponad tydzień.


Byłem więcej, niż zadowolony z dolnych powierzchni, więc szybciutko przeskoczyłem do kamuflażu. Tutaj nie kombinowałem; naniosłem kolory bez żadnych upiększeń, bo na takiej bazie planowałem namalować zimowy mundurek dla tej foki.

Mając gotowy kamuflaż, położyłem kalkomanie. Po tym jak solidnie wyschły ( czekałem 24 godziny) nasączyłem je white spiritem.


Po kilku chwilach film z kalkomanii zszedł bezproblemowo.


Do pinwasha na dolnych powierzchniach użyłem brązowej farby olejnej.


Nie powiem, byłem zadowolony z efektów.


Szczególnie zadowolony byłem z tego jak wyglądał kolor żółty.

Malowanie zimowego kamuflaż rozpocząłem od warstwy białej farby, położonej nierównomiernie na wszystkich powierzchniach.


Miejsca gdzie planowałem większe uszkodzenia farby, czy też choćby jej zdarcie/zmycie, przetarłem kostką z papierem ściernym.

Położyłem kolejna warstwę białej farby i gdy miałem powtarzać poprzedni krok zdarzył się wypadek….

Przewróciłem stojącą na biurku butelkę acetonu, którym czyszczę aerograf. Aceton roztopił plastik na kadłubie, zniszczył osłonę kabiny i wypalił wielką dziurę w prawym skrzydle.

Nie było czego ratować. Tak zakończył się warsztat Fw 190 A-4, ale ja naprawdę chciałem zrobić zimową fokę!

Tak bardzo, bardzo chciałem zrobić zimową fokę i tak bardzo, bardzo nie chciałem powtarzać wszystkiego co widzieliście powyżej. I wtedy zobaczyłem to pudełko z przecudnym boxartem autorstwa Piotra Forkasiewicza. No i zakochałem się. w grafice i w tej wersji Focke Wulfa 190.

I tak oto wróciłem do foki i oczywiście powtórzyłem etap kokpitu, klejenia całości, preshadingu i malowania żółtych elementów szybkiej identyfikacji.
Tym razem postanowiłem coś zmienić w trakcie budowy (nie tylko miejsce, gdzie odkładam aceton) postanowiłem użyć masek do malowania usterzenia (identycznych w założeniach co recenzowane przeze mnie maski do Hayate od Dead Design Models).

Cel użycia tych masek jest prosty: zaznaczyć malowaniem elementy drewniane i kryte płótnem. Na górnych powierzchniach powinno wyglądać to następująco: ciemne środki wykonane z płótna i jaśniejsza drewniana rama powierzchni sterowych. Na spodzie rzecz ma się dokładnie na odwrót (co pokazywałem choćby w relacji z prac nad Scoutem z CSM).
Po zeszlifowaniu lotek, pomalowałem je kolorem białym.


Podobnie ster wysokości.

Nakleiłem maski i pomalowałem niezamaskowane elementy lotek kolorem RLM66.

Po zdjęciu masek efekt “optycznej iluzji” jest oczywiście przerysowany, wręcz karykaturalny, ale przecież nie planowałem zostawić tego w tej formie.


Powierzchnie dolne potraktowałem w ten sam sposób tylko na odwrót To znaczy, na szarym podkładzie położyłem maski i całość pokryłem białym.


Oczywiście dolne powierzchnie są równie przerysowane co górne.

Wystarczy położyć warstwę koloru bazowego i problem przerysowania znika.

Podobnie jak świętej pamięci Focke w wersji A-4, także i tą potraktowałem inkami.

Inaczej, niż przy poprzedniej próbie, tym razem stonowałem efekt inków dużo bardziej.

Namalowałem kamuflaż na całej miniaturze, położyłem kalkomanie i znów zdjąłem z nich film bez żadnego problemu.
Rozpocząłem też malowanie białych meandrów, zaczynając od ogona. Zdjęcia tej maszyny pokazują dość dokładnie przebieg tych linii-wężyków na kadłubie.

Tymczasem pozostałe powierzchnie to już wolna interpretacja tego kamuflażu.

Pomalowany model pokryłem washem z brążowej farby olejnej.


To jest ten moment budowy, który lubię najbardziej. Od tej chwili, z każdym kolejnym krokiem, miniatura nabiera coraz więcej charakteru.

Całość zabezpieczyłem lakierem bezbarwnym matowym i rozpocząłem zabawy kredkami akwarelowymi. Na pierwszy ogień pobrudziłem kredką koloru Sepia, okolice ruchomych elementów takich, jak lotki i usterzenie.


Tym samym kolorem naniosłem uszkodzenia farby na osłonie silnika.


Z obu stron kadłuba pamiętając aby unikać symetrii.

Uszkodzenia powłoki na niebieskim pasie wykonałem kredką koloru szarego.


Po narysowaniu rys i zadrapań zblendowałem je lekko wilgotnym pędzelkiem.

Podobnie potraktowałem okolice usterzenia i lotek.


Wróciłem do kadłuba i tym razem lekko wilgotną kredką koloru Streaking Dirt naniosłem mokre plamy na osłonę silnika.


…oraz te miejsca na płacie, po których chodziła obsługa.


I wtarłem je w powierzchnie modelu suchym patyczkiem bawełnianym.


Ostatnim etapem prac nad nosem foki było kilka rys i mniejszych plam, wykonanych kredkami w kolorach zielonych.


Osłona silnika wygląda tak jak, ją sobie wyobrażałem, startując z tym modelem.

Tą sama techniką i tą samą paletą kolorystyczna potraktowałem skrzydła.


Tylko tutaj, zamiast wcierania suchym patyczkiem, powstałe plamy i zabrudzenia blendowałem rolując wilgotnym patyczkiem bawełnianym.


Etap kredkowania uważałem za zamknięty. Kolory, których użyłem, pochodziły z tych dwóch zestawów kredek AK interactive


Efekt tzw. chippingu na skrzydłach uzyskałem nakładając kawałkiem gąbki farbę VMS Chip & Nick .

A następnie blędując plamy zamoczonym w wodzie patyczkiem bawełnianym.

Kolejnym etapem były okopcenia. Zrobiłem je podobnie, jak w poradniku, który przygotowałem jakiś czas temu. Z drobną modyfikacją. Na początek najjaśniejszy pigment Sienna Soi. naniosłem delikatnie na granicy planowanego okopcenia.


Zaraz po nim gąbeczką Tamyia wtarłem ciemniejszy pigment Dark Earth.


Zaraz po nim, w identyczny sposób nałożyłem kolor rdzawy.


I tu przerwałem pigmentowanie. Przy użyciu aerografu nałożyłem na ślad okopceń cienką warstwę Track Wash z palety AK Interactive.


Na tak przygotowaną mokra powierzchnię nałożyłem mieszankę pigmentów Burnt Grease i Smoke tapując pędzelkiem prostopadle do powierzchni modelu.

Ostatnim etapem wykończenia powierzchni były ślady świeżego błota. Użyłem do tego mieszanki past Mr Hobby w kolorze Mud Red i Mud yellow rozcieńczonych White Spiritem.


Nadmiar zabrudzeń usunąłem patyczkiem bawełnianym, dodatkowo kumulując błoto tam, gdzie rzeczywiście mogło się zebrać.


Etap brudzenia miałem za sobą i samolot był gotowy do ostatecznego montażu.


Oczywiście, przygotowałem podwozie, podwieszenia i pozostałe elementy, ale praca nad nimi była mało widowiskowa i raczej nic nowego do warsztatu współmodelarzy nie wniesie. Może z jednym wyjątkiem, jakim jest śmigło.

Po pomalowaniu śmigła i naniesieniu śladów odrapań i uszkodzeń farby wykonanych kredkami przeciągnąłem po jego łopatach pędzelkiem z niewielką ilością koloru Smoke z palety Vallejo.

I to by było na tyle. Wbrew pozorom, tragedia z acetonem i Fw 190 A4 wyszła ostatecznie na dobre temu przedsięwzięciu.



Karol Konwerski

Standardowo po więcej zapraszam na Facts in Scale

P.S. Zimowe malowanie Focke Wulfów tak mi się spodobało iż niemal natychmiast usiadłem do Fw 190 A6 w ciut większej skali ale to zupełnie inna historia…

Idź do oryginalnego materiału