Pieniądze miały być dla szkoły. Rodzice odmówili współpracy przy zbiórce dla uczniów

mamadu.pl 5 godzin temu
Rodzice, którzy mają dzieci w szkołach i przedszkolach, doskonale wiedzą, jak czasami ciężko jest coś ustalić z innymi opiekunami. Kiedy jest się członkiem Rady Rodziców, jest to jeszcze trudniejsze, bo często trzeba szukać kompromisów, środków finansowych i spełnić oczekiwania rodziców i dyrekcji placówki.


Bal połączony ze zbiórką


Czasami, kiedy rodzice uczniów chcą zrobić coś interesującego lub rozwijającego, kończy się niestety sprzeciwem opiekunów czy władz szkoły/przedszkola. O takiej właśnie sytuacji możemy przeczytać w jednym z wpisów na Threads, w którym mama, będąca członkinią Rady Rodziców, opowiedziała o przygotowaniach do szkolnej imprezy organizowanej na rzecz uczniów.

"Organizujemy 'bal walentynkowy' – cały dochód [przeznaczony będzie – przyp. red.] na naszą wiejską szkołę i jedyna prośba do każdej klasy to: 'Prosimy o 10 tabliczek czekolady'. Burzy, jaka się rozpętała, nie ogarniam po dziś dzień. Krzyczą najwięcej te, które nic nie robiły nigdy. Nie pomagały, ale po hajs zawsze wyciągały [ręce – przyp. red.]" – czytamy we wpisie.

W jednym z komentarzy kobieta dodała dla jasności: "[...] bal jest dla dorosłych, bilet to 200 zł od pary, zapewnione jedzonko, DJ, impreza do białego rana, po czym wszystkie zebrane fundusze idą na szkołę :)". Chodzi więc o bal, który jest pewnego rodzaju zbiórką, a uczestnicy wydarzenia mogą wpłacić dodatkowe pieniądze na szkołę, za które Rada Rodziców będzie mogła dla dzieci i młodzieży zorganizować np. Dzień Sportu czy Dzień Dziecka.

Ta sytuacja dobitnie pokazuje, jak dobre chęci często zderzają się z oporem. Są rodzice, którzy nigdy sami nie wychodzą z inicjatywami, ale od innych wymagają, by ich dzieci miały zapewnioną świetną edukację, dodatkowe rozrywki i zajęcia, które najlepiej, żeby również były bezpłatne. W powyższej sytuacji Rada Rodziców poprosiła tylko o pomoc w organizacji balu, z którego zebrane środki i tak miały być przekazane dla szkoły, by dzieciom milej uczyło się i przebywało w murach placówki.

Nie każdy chce płacić w "darmowej" szkole


Są niestety matki i ojcowie, którzy sami nigdy niczego nie oferują od siebie, twierdząc, iż edukacja publiczna w Polsce jest darmowa. Jak widać, problemem dla nich jest choćby zakup 10 czekolad – co w przypadku klasy, w której jest ok. 25 dzieci, nie jest dużym wydatkiem. Kiedy jednak chodzi o zbiórki i rozmowy o pieniądzach, zwykle między rodzicami dochodzi do dyskusji i konfliktów. Każda ze stron sporu zwykle uważa, iż to ona ma rację dotyczącą finansowania szkoły.

Należałoby zacząć od poprawy komunikacji i otwartości zarówno rodziców, jak i rady na rozmowę, ale niestety to bardzo trudne, by dojść do porozumienia w kwestiach finansowych. Szczególnie kiedy mamy do czynienia z tak dużą grupą jak rodzice uczniów w jakiejś szkole.

Postawienie na komunikację wymaga jednak zmiany podejścia z obu stron. Rodzice powinni pamiętać, iż ich dzieci spędzają w szkole dużą część życia, a jakość tego czasu zależy także od ich zaangażowania (również finansowego). Z kolei szkoły i przedszkola powinny zawsze informować, na co przeznaczane są zebrane środki i jakie korzyści płyną z dodatkowych inicjatyw.

W wielu miejscach w Polsce jeszcze przez wiele lat będzie trwała walka o "każdy grosz". Na tym cierpią przede wszystkim relacje między rodzicami uczniów. W efekcie dzieci, które miały mieć korzyści z takich wspólnych działań, często pozostają najbardziej pokrzywdzone przez spory dorosłych.

Idź do oryginalnego materiału