**Bilet w jedną stronę**
Mama małej Ani pracowała jako pokojówka w hotelu i często zabierała córkę ze sobą. Ani podobał się wielki hol z kilkoma zegarami na ścianie, które pokazywały różne godziny. Lubiła szklane drzwi, które otwierały się same, miękkie dywany wyciszające kroki, zapach hotelu i ogromne lustra.
Ale najbardziej podobały jej się eleganckie, uśmiechnięte dziewczyny za recepcją. Marzyła, iż kiedy dorośnie, zostanie taką jak one.
— Trzeba dobrze się uczyć, być kulturalną i uprzejmą. Recepcjonistka to wizytówka hotelu — tłumaczyła mama.
— Mam ładną twarz. Sam mówiłeś, iż jestem ładna — odpowiadała Ania.
— Piękno to nie wszystko. Trzeba znać języki obce i mieć wykształcenie. Dorośniesz, skończysz szkołę, wtedy zobaczymy — uśmiechała się mama.
W liceum Ania pomagała mamie sprzątać. Przystawała przed lustrami, przyglądając się chudej sylwetce. Drażniła ją mała pierś i brak tych pięciu centymetrów wzrostu. Buty na obcasie mogły to naprawić. Za to włosy – kasztanowe, gęste, z krągłymi lokami na końcach. Nie mówiąc już o reszcie – idealne cechy na recepcjonistkę.
Gdy nie było Magdaleny Nowak, szefowej recepcji, Ania przesiadywała z dziewczynami, podglądając ich pracę. Pod ich okiem radziła sobie całkiem nieźle.
Pewnego dnia jedna recepcjonistka zachorowała, druga wyjechała na pogrzeb matki. Za ladą stanęła sama Nowakowa, ale nie mogła ogarnąć wszystkiego. Wtedy Ania zgłosiła się na ochotnika.
— Widziałam wiele razy, jak to się robi. Dam radę. — Nie wspomniała, iż już wcześniej pracowała samodzielnie, bo dziewczyny dostałyby reprymendę.
I poradziła sobie. Wszyscy byli zadowoleni, a Ania najbardziej – czuła się dorosła i ważna.
— Jaka z ciebie dzielna dziewczyna. jeżeli zdecydujesz się na studia hotelarskie, napiszę ci świetne referencje. Później wezmę cię do pracy — obiecała Nowakowa.
Po maturze Ania zapisała się na zaoczne studia, by od razu wykorzystywać wiedzę w praktyce. Traf chciał, iż jedna z recepcjonistek poszła na urlop macierzyński, a jej miejsce zajęła Ania.
Każdą wolną chwilę spędzała na nauce angielskiego.
Mama była dumna. Całe życie przepracowała jako pokojówka, a córka od razu dostała się na recepcję, a do tego zdobywała wykształcenie.
Młodzi mężczyźni zalecali się do Ani, komplementowali, przynosili czekoladki, perfumy i kwiaty.
— Uważaj na gości. Na delegacjach wszyscy są wolni, a potem wracają do żon i dzieci — ostrzegały mama i Nowakowa.
Ania już wiele rozumiała. Jedną z pokojówek niedawno zwolniono za romans z gościem. Oskarżył ją o kradzież pieniędzy. Później okazało się, iż sam je schował i zapomniał gdzie. Znaleźli je, ale dziewczynę i tak wyrzucili.
W hotelu Ania poznała Krzysztofa. Młody mężczyzna przyjechał z Łodzi na delegację. Siedział w holu, udając, iż czyta gazetę, ale tak naprawdę obserwował Anię. Po jej zmianie zaprosił ją do kina. Było z nim lekko i ciekawie. Schlebiało jej, iż starszy o sześć lat mężczyzna się nią interesuje.
Krzysztof wyjechał po delegacji, ale w następny weekend wrócił – tym razem do Ani, zatrzymując się w hotelu. Czekała cały tydzień na jego przyjazd. Po pół roku przeniósł się do Warszawy, do nowego oddziału firmy, dostał służbowe mieszkanie.
Jakże byli wtedy szczęśliwi!
Mimo ostrzeżeń mamy Ania często zostawała u Krzysztofa na noc. Rankiem budził ją czułymi pocałunkami. Uśmiechała się błogo, wtulając w niego…
— Chodź, pobierzmy się. Nie chcę się z tobą rozstawać — szeptał.
— I tak będziemy rozdzieleni przez pracę — śmiała się Ania.
— Ale po niej znów będziemy razem. Będziemy mieli dzieci…
Na te słowa Ania zesztywniała. Lubiła pracę w hotelu – jeżeli urodzi dziecko, zostanie w domu, a jej miejsce zajmie inna dziewczyna.
— Mam dopiero dwadzieścia cztery lata, właśnie skończyłam studia, chcę zdobyć doświadczenie. Nie spiesz mnie — przekonywała Krzysztofa.
Pewnego dnia Ani zrobiło się słabo w pracy. Myślała, iż się zatruła, i poszła do Nowakowej, by zwolnić ją do domu. Ta gwałtownie domyśliła się, iż to nie zatrucie, i poradziła test ciążowy. Podejrzenia się potwierdziły. Nowakowa nie chciała stracić dobrej recepcjonistki. Umówiła Anię do ginekologa i zastąpiła ją na kilka godzin.
Ania zrobiła aborcję. Nikt się nie dowiedział. Tego dnia nie poszła do Krzysztofa, została w domu. Mama nie pytała, myśląc, iż się pokłócili. Od tamtej pory Ania stała się ostrożniejsza.
Dwa lata później Nowakowej postawiono straszną diagnozę i trafiła na operację. Zastąpiła ją Ania, mimo iż w hotelu pracowali bardziej doświadczeni, marzący o awansie.
— Łooo! — gwizdnął Krzysztof, gdy Ania podzieliła się nowiną. — Teraz jesteś menedżerką, kierujesz hotelem. A ja zwykły inżynier.
— Zawsze dostaję to, czego chcę — cieszyła się Ania.
Była tak szczęśliwa, iż nie zauważyła smutku w jego oczach.
Teraz często zostawała w hotelu. Wielu spraw nie dało się załatwić bez niej. Witała ważnych gości, kontrolowała przygotowanie pokoi. Wiedziała, iż zazdrośni pracownicy tylko czekają na jej błąd. Często nocowała w hotelu lub u mamy. Krzysztof dzwonił, zazdrosny.
— Rozpraszasz mnie. Zadzwonię, jak skończę — odpowiadała zirytowana.
Lecz zapominała i wieczorem wysłuchiwała wymówek. Kłócili się, a Ania szła do mamy. Nie zauważyła nawet, jak się od niego oddala, tłumacząc się pracą. On sam nie dzwonił, czekał. A ona wciąż była zajęta.
Ania poświęcała się hotelowi i tego samego wymagała od innych. Zawsze w szpilkach, eleganckich garsonkach, skupiona i gotowa na wszystko. Gdzie podziała się ta uśmiechnięta dziewczyna?
Gdy przychodziła do Krzysztofa, kochali się pospiesznie, ona odwracała się i zasypiała. Gdy budził ją pocałunkami w szyję, odgarniając kasztanowe włosy, nie drżała już**Bilet w jedną stronę**
…A gdy już wysiadła z pociągu nad Bałtykiem, stała przez chwilę, wciągając słony wiatr, i po raz pierwszy od lat poczuła, iż właśnie teraz jej życie naprawdę się zaczyna.