Bilet w nieznane

twojacena.pl 1 tydzień temu

**Bilet w jedną stronę**

Mama małej Zosi pracowała jako pokojówka w hotelu i często zabierała córkę ze sobą. Zosia uwielbiała wielki hol z kilkoma zegarami na ścianie, które pokazywały różne czasy. Podobały jej się szklane drzwi, które otwierały się same, miękkie dywany tłumiące kroki i zapach hotelowych korytarzy. Ale najbardziej fascynowały ją eleganckie, uśmiechnięte dziewczyny za recepcją. Marzyła, iż kiedy dorośnie, stanie się taka jak one.

— Trzeba dobrze się uczyć, być uprzejmą i kulturalną. Recepcjonistka to wizytówka hotelu — tłumaczyła mama.

— Mam ładną buzię. Samo mi mówiłaś, iż jestem ładna — odpowiadała Zosia.

— Piękno to nie wszystko. Trzeba znać języki obce i mieć wykształcenie. Dorośniesz, skończysz szkołę, zobaczymy — uśmiechała się matka.

W liceum Zosia już pomagała mamie w sprzątaniu. Przeglądała się w wielkich lustrach, irytując się, iż ma za mały biust i mogłaby urośnąć jeszcze kilka centymetrów. Wysokie obcasy to jednak szybka poprawa. Za to jej kasztanowe włosy, gęste i kręcone na końcach, były jej dumą. Wszystko wskazywało na to, iż nadaje się na recepcjonistkę.

Gdy nie było w pobliżu Jadwigi Szymańskiej, Zosia przysiadała się do dziewczyn za stołem i obserwowała ich pracę. Pod ich okiem sama radziła sobie nieźle.

Pewnego dnia jedna z recepcjonistek zachorowała, a druga wyjechała na pogrzeb matki. W recepcji stanęła sama Jadwiga Szymańska, ale nie mogła pogodzić tego z innymi obowiązkami. Wtedy Zosia zaoferowała pomoc.

— Widziałam wiele razy, jak to się robi. Dam radę. — Nie przyznała, iż już wcześniej pracowała samodzielnie, by nie narazić koleżanek na kłopoty.

I poradziła sobie. Wszyscy byli zadowoleni, zwłaszcza ona sama, czując się dorośle i ważnie.

— Jaka zdolna. jeżeli zdecydujesz się na studia hotelarskie, napiszę ci świetne referencje. Później wezmę cię do pracy — obiecała Jadwiga.

Po maturze Zosia rzeczywiście zapisała się na zaoczne studia, by od razu wykorzystywać wiedzę w praktyce. Szczęśliwie jedna z recepcjonistek poszła na urlop macierzyński, a Zosię postawiono na jej miejsce.

Wolne chwile spędzała nad książkami, szlifując angielski.

Mama była dumna. Ona całe życie sprzątała pokoje, a jej córka od razu dostała stanowisko przy recepcji, a do tego zdobywała wykształcenie.

Młodzi mężczyźni zalecali się do Zosi, mówili komplementy, przynosili czekoladki, perfumy i kwiaty.

— Uważaj z gośćmi. Na delegacji wszyscy są samotni, a potem wracają do żon i dzieci — ostrzegały mama i Jadwiga.

Zosia sama wiele już rozumiała. Jedną z pokojówek zwolniono niedawno za romans z gościem. Oskarżył ją o kradzież pieniędzy, choć sam je schował i zapomniał gdzie. Pieniądze się znalazły, ale dziewczyna straciła pracę.

W hotelu Zosia poznała Jacka. Młody mężczyzna przyjechał z Poznania w delegację. Siedział w holu, udając, iż czyta gazetę, ale tak naprawdę obserwował ją. Gdy skończyła zmianę, zaprosił ją do kina. Było z nim lekko i ciekawie. Łechtało jej próżność, iż starszy o sześć lat mężczyzna się nią interesuje.

Jacek wyjechał po zakończeniu pracy, ale wrócił już następnego weekendu — specjalnie dla niej, zatrzymał się w tym samym hotelu. Czekała na te spotkania całe tygodnie. Po pół roku przeniósł się do Warszawy, do nowego oddziału firmy, dostał służbowe mieszkanie.

Jakże byli wtedy szczęśliwi!

Mimo ostrzeżeń matki, Zosia coraz częściej zostawała u Jacka. Rankiem budził ją pocałunkami. Uśmiechała się rozkosznie i przytulała mocniej…

— Pobierzmy się. Nie chcę się z tobą rozstawać choćby na chwilę — szeptał.

— I tak będziemy rozdzieleni przez pracę — śmiała się.

— Tak, ale potem wrócimy do siebie. Będziemy mieć dzieci…

Na te słowa Zosia zesztywniała. Lubiła swoją pracę, a dziecko oznaczałoby rezygnację z kariery — ktoś inny zająłby jej miejsce.

— Mam dopiero dwadzieścia cztery lata, skończyłam studia, chcę zdobywać doświadczenie. Nie śpiesz mnie — prosiła, by nie nalegał na ślub.

Pewnego dnia Zosia źle się poczuła w pracy. Myślała, iż to zatrucie, ale Jadwiga gwałtownie domyśliła się prawdy i zasugerowała test ciążowy. Wynik był pozytywny. Nie chcąc stracić dobrej pracownicy, Jadwiga załatwiła wizytę u ginekologa i zastąpiła Zosię na kilka godzin.

Dziewczyna usunęła ciążę. Nikt się nie dowiedział. Tego wieczoru nie poszła do Jacka, została w domu. Matka nie pytała, myśląc, iż pokłócili się. Od tamtej pory Zosia stała się ostrożniejsza.

Dwa lata później Jadwidze postawiono poważną diagnozę i musiała iść na operację. Na swoje miejsce zostawiła Zosię, choć były bardziej doświadczone pracownice marzące o awansie.

— Łooo! — gwizdnął Jacek, gdy Zosia opowiedziała mu o awansie. — Teraz jesteś menedżerką, szefową hotelu. A ja zwykły inżynier.

— Zawsze dostaję to, czego chcę — cieszyła się. Nie zauważyła jednak, jak jego wzrok pociemniał.

Teraz Zosia zostawała w hotelu do późna. Spotykała się z ważnymi gośćmi, kontrolowała przygotowanie pokoi. Wiedziała, iż współpracownicy tylko czekają na jej potknięcie. Często nocowała w hotelu lub u matki. Jacek dzwonił, zazdrosny.

— Rozpraszasz mnie. Zadzwonię, gdy skończę — odpowiadała zirytowana.

Ale zapominała, a wieczorem słuchała wyrzutów. Kłócili się, a Zosia uciekała do matki. Nie zauważyła, jak się od niego oddalała, tłumacząc się natłokiem obowiązków. On sam nie dzwonił — czekał. A ona wciąż była zajęta.

Zosia poświęcała się pracy i tego samego wymagała od innych. Zawsze w szpilkach, w eleganckich garniturach, perfekcyjna i gotowa na wszystko. Gdzie podziała się ta uśmiechnięta dziewczyna?

Gdy przychodziła do Jacka, kochali się pospiesznie, potem odwracała się i zasypiała. Gdy budził ją pocałunkami w szyję, odgarniając jej kasztZosia oderwała wzrok od telefonu, wzięła głęboki oddech i wyszła z biura, zostawiając klucze na recepcji, a za sobą całe dotychczasowe życie.

Idź do oryginalnego materiału