Boćków kraina

migracjakrolowej.home.blog 3 tygodni temu

Na Podlasie chcieliśmy zabrać przede wszystkim babcię. Lutka od dawna marudziła, iż chciałaby zobaczyć Grabarkę oraz meczety przy granicy, a MY powtórek się nie boimy! ale ponieważ jechaliśmy z dziadkami, to razem z nami pojechała również Bibs, zobaczyć jak by nie było swoje rodzinne okolice… Zrobiliśmy więc trasę od Grabarki, przez Kruszyniany do Supraśla i tam zanocowaliśmy! Rano wyekspediowaliśmy dziadków do Muzeum Ikon, które to dla odmiany było na bucket liście dziadka i przez Tykocin ruszyliśmy do domu. Przez ten czas dobrze jedliśmy, wdychaliśmy sosnowe powietrze (Supraśl to uzdrowisko) i uciszaliśmy Bibi, bo ta ledwo co wjechaliśmy na ziemie zagarnięte przez bociany to cały czas szczekała. W domku, w którym nocowaliśmy stała przy płocie i obszczekiwała rowerzystów, w knajpach szczekała na kelnerów, było więc GŁOŚNO. Wyprawa się jednak udała, w tym Tykocinie dziadki zwiedziły też synagogę, a w Kruszynianiach wyszła zabawna akcja. Otóż wiele lat (20?) temu, gdy coś o Tatarach pisałam, po meczetach oprowadzał mnie taki bardzo młody gość o imieniu Dżamil. 14 lat temu, gdy byłam tam z dziewczynami i miałam wielki brzuch, bo 4 miesiące później rodził się Mieszko, też załapaliśmy się na oprowadzanie z nim po meczecie. Trzyletnia Liliana stała pod ścianą i z nienawiścią wyrywała kawałki drewna ze ścian (bo gniew to jest to co ją definiuje od urodzenia). I on cały czas zafascynowany na nią patrzył i w końcu zapytał: Jak ona ma na imię? Powiedziałam, iż Lila, a on na to, iż jego żona jest w ciąży i jeżeli będzie dziewczynka to będzie Lila. I teraz znów on oprowadzał i oprowadzane w dość dużej grupie byłyśmy my z babcią. I ktoś z tej grupy zapytał: A jak Tatarzy stoją z rozwodami? I on odpowiedział: Rozwody są. Śluby są cywilne, to kontrakt, a Allah dopuszcza, iż można sie nie dogadywać. Ja np. jestem w separacji, bo mojej żonie znudził się Turek. I oczywiście może nie należy się cieszyć czyimś nieszczęściem, ale dla mnie to pozytywne, iż rozwody się tak trywializują i wszędzie ludzie jakoś sobie z tym radzą. Zresztą to niezła historia, iż wycinki życia o obcym człowieku tak się poskładały.

Fotki są w turach dwóch. Pierwsze robiła Łucja świeżo naprawionym Samsungiem i absolutnie się ten aparat nadaje. Kolory łapie świetnie, jest leciutki i cieszę się, iż go uruchomiliśmy! To Góra Grabarka i jej krzyże, a niżej Kruszyniany (meczet i wejście do Tatarskiej Jurty, gdzie zajrzeliśmy na czieburieki). Przy źródełku przy świętej górze widać jak kręcę telefonem fragment

, a potem jak mam taką głupią minę, to po prostu każę mamie, żeby się przemyła tą zanurzoną w źródlanej wodzie szmatką

A niżej już Supraśl, Bibi zapłotna i Tykocin, który jest dobry do fotek WYJĄTKOWO.

babcia, Bibi i KAWAŁEK unikatowej Liliany…
Bibs ciągle na kogoś czekała. Problem był bo nie wszędzie wpuszczali z pieskami i dzieliliśmy się na grupy. A to była ZAWSZE rozpacz. Jak tu takie stado upilnować??
Idź do oryginalnego materiału