Butelka to nie zawsze wybór. Karmienie piersią to czasami presja, łzy i samotność

gazeta.pl 1 dzień temu
Nie każda mama po porodzie po prostu przykłada dziecko do piersi i karmi. Czasem to walka z bólem, presją, zmęczeniem i systemem.
Ewa Jankowska w weekend.gazeta.pl przyjrzała się ciemniejszej stronie karmienia piersią. Tej, o której rzadko mówi się w szkołach rodzenia. Kiedy laktacja nie przychodzi naturalnie, a każda kropla mleka wymaga wysiłku, emocje sięgają granic wytrzymałości.


REKLAMA


Zobacz wideo Co jest lepsze karmienie piersią czy butelką? Logopedka tłumaczy


Problemy z karmieniem piersią. To nie zawsze instynkt. Czasem to reżim, który łamie psychikę
Autorka artykułu miała jasny plan: będzie karmić piersią, jeżeli tylko pojawi się pokarm. Nie sądziła, iż najtrudniejszym elementem będzie sama próba rozkręcenia laktacji. Od pierwszych dni po porodzie mierzyła się z bólem, zmęczeniem i presją ze strony personelu. Procedura 7-5-3, mająca pobudzić produkcję mleka, okazała się fizycznie i psychicznie wykańczająca. Produkcja mleka zaczęła się, ale problemem był wypływ mleka i niezdolność dziecka do efektywnego jedzenia z piersi. Gdy udało się odciągnąć zaledwie 10 ml mleka, a partner przez pomyłkę je wylał, autorka płakała przez godzinę. To nie był tylko żal za stratą, to był symboliczny moment bezsilności.


Kryzys laktacyjny. Presja, której nikt nie widzi
Wbrew popularnemu przekonaniu, decyzja o karmieniu piersią często nie należy w pełni do kobiety. To nie jest tylko "chcę" albo "nie chcę" — to walka ze społeczną presją i wewnętrznym poczuciem obowiązku. Położne i doradczynie laktacyjne powtarzają: im później zaczniesz, tym gorzej. W praktyce kobieta ledwo dochodząca do siebie po porodzie zostaje wrzucona w reżim, który trudno znieść. Tymczasem każda z tych opinii może w kobiecie zostawić ślad. To nie tylko fizyczne zmęczenie, to także strach przed byciem ocenianą przez otoczenie, rodzinę, personel, samą siebie.
Przystawianie dziecka do piersi. Wsparcie może przyjść za późno
Dopiero po wizycie wykwalifikowanej doradczyni laktacyjnej udało się przystawić dziecko do piersi i to tylko w jednej, trudnej do powtórzenia pozycji. To, co nie udało się szpitalowi i położnej środowiskowej, osiągnęła "cudotwórczyni" z doświadczeniem i empatią. Niestety, takich specjalistów nie ma na wyciągnięcie ręki dla każdej matki. W efekcie wiele kobiet decyduje się na karmienie butelką z konieczności, nie z wyboru. Autorka ostatecznie karmiła syna własnym mlekiem, odciąganym laktatorem. To była walka o każdy mililitr, ale też o zachowanie poczucia sprawczości. Bo karmienie piersią to nie tylko mleko. To też doświadczenie, które może budować albo łamać.
Czy borykałaś się z kryzysem laktacyjnym? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału