**Dziennik, 17 lat**
Miał zaledwie szesnaście lat, gdy przyprowadził ją do domu… Dziewczynę, od dawna wyraźnie w ciąży, starszą od niego o rok.
Wiktoria uczyła się w tym samym liceum, tylko w równoległej klasie. Przez kilka dni Michał przyglądał się, jak nieznajoma dziewczyna chowa się w kącie i płacze po cichu. Nie umknęły mu też rosnący brzuch, te same ubrania przez dwa tygodnie i wzrok pozbawiony nadziei.
Jak się okazało, jej historię znał prawie każdy… Wnuk ważnej osoby w ich mieście spotykał się z nią, aż nagle zniknął, wyjechał „w ważnej sprawie” do sąsiedniego województwa. Jego rodzice nie chcieli choćby słyszeć o Wiktorii. Mówili wprost: „Nie nasz problem”. A jej własna rodzina, jakby żyli w średniowieczu, bojąc się „hańby”, wyrzuciła ją z domu i wyjechała na działkę. Jedni współczuli, inni śmiali się za jej plecami.
*„Sama sobie winna. Trzeba myśleć głową!”*
Michał nie mógł dłużej patrzeć. Zastanowił się i podszedł.
— Nie będzie łatwo, ale dość już płakania. Chodź do mnie, ożenimy się. Uprzedzam od razu — nie umiem kłamać i nie będę cukrować rzeczywistości. Ale obiecuję, iż będę przy tobie i iż jakoś to będzie.
Wiktoria otarła łzy i spojrzała na niego. No cóż… Zwyczajny chłopak, bez finezji. A ona marzyła o zupełnie innym mężu! Tylko iż teraz nie miała wyjścia. Poszła za nim.
Rodzice byli w szoku. Matka błagała, żeby się rozmyślił, ale on był stanowczy:
— Mamo, nie dramatyzuj, damy radę. Mam dwie stypendia, normalne i socjalne. Będę dorabiał, jakoś się wyciągnie.
— Ale przecież chciałeś iść na studia!
— No i co? Tata całe życie w fabryce, ty w sklepie. Ludzie żyją i bez magistra. To nie koniec świata!
Wiktoria zamieszkała w pokoju Michała. Oddał jej swoje łóżko, sam spał na rozkładanym fotelu. Przez pięć dni była cicha jak mysz, chodziła z nim do szkoły i z powrotem, aż w końcu wybuchła:
— Mam dość! Dlaczego twoi rodzice patrzą na mnie krzywo? Nie podobam im się! I dlaczego ze mną nie spędzasz czasu? Tylko książki albo praca!
Michał uniósł brwi.
— A nie myślisz, iż to normalne? Tak, nie jesteś ich ulubienicą, ale cię przyjęli. Twoja rodzina nie chciała cię widzieć, a rodzice ojca dziecka? Gdzie oni są? Uczę się, bo nie chcę wylecieć po pierwszym roku. I stypendium też mi się przyda. Pracuję, bo musimy coś jeść. Nie będę z tobą oglądał telenowel.
Wiktoria znów się rozpłakała.
— Po co tak mówisz?
— Jak? Uprzedzałem, iż nie umiem owijać w bawełnę. A w ogóle, kiedy idziemy do USC?
— Nie mogę iść tak byle jak! Kup mi ładną sukienkę, z wysokim stanem, żeby brzucha nie było widać!
— Oszalałaś? Przecież przy rejestracji pokażemy zaświadczenie o ciąży. Muszę jeszcze zbierać na wózek i łóżeczko…
Matka łykała walerianę, ale powoli się pogodziła z sytuacją. Coraz częściej zerkała na dziecięce ubranka w sklepach. No cóż, może nie taki diabeł straszny… Niech żyją, niech się pobierają, a oni im pomogą. Tylko ta dziewczyna taka niewdzięczna, ciągle niezadowolona: z Michała, z nich, z ciasnego mieszkania. Może jak urodzi, to się zmieni.
Ale Wiktoria nie zamierzała się zmieniać. Gdy Michał wrócił z myjni samochodowej, brudny i zmęczony, z obdartą kotką w rękach, wpadła w furię.
— Co ty, idioto, robisz?! Na co nam ta brudna kociawa? Wynoś ją!
— Nie, jest w ciąży. Zostaje. Lepiej zamknij się i podgrzej mi obiad.
— Ach, tak?! — wrzasnęła. — Wybieraj: ona czy ja!
— Po co? — Michał spojrzał na nią ze zdziwieniem. — To mój dom i moja decyzja. jeżeli ci się nie podoba, możesz wyjść. choćby mama mi takiego wyboru nie stawiała. Może czas przestać patrzeć na wszystkich spode łba?
Wiktoria histeryzowała, zazdrosna o wychudzoną kundelkę. Gdzie Michał w ogóle widział u niej brzuch? Ale brzuch się pojawił — kotka faktycznie była w ciąży.
Chłopak był zmęczony, ale gdy żal zaczynał go nachodzić, gwałtownie go odpędzał. Jakoś to będzie. Wiktoria urodzi, uspokoi się, a wcześniej kotka ich rozbawi. Mięciutkie kocięta poprawią wszystkim humory.
Tylko iż wszystko potoczyło się inaczej… Dziadek, ważna persona w mieście, wrócił z długiego wyjazdu i dowiedział się o wszystkim. Odnalazł wnuka, nawymyślał mu i oznajmił, iż odetnie go od „koryta”, jeżeli prawnuk będzie wychowywał się w obcej rodzinie. A „koryta” chłopak nie chciał stracić.
Wiktoria od razu zniknęła z liceum, choćby nie żegnając się z Michałem. Na szczęście miała przy sobie dokumenty (wybierała się potem do przychodni). Rzeczy oleja — teraz kupią jej nowe! I do tego dziurawego liceum nigdy nie wróci!
Michał był złamany… Jak można? Ani słowa, ani telefonu. Wyrzucił jej rzeczy i godzinami siedział w ciemności, tuląc swoją kotkę.
Ona rozumiała. Przytulała się, mruczała, pocieszała.
Michał sam odebrał poród, nie dopuszczając do tego zestresowanej matki i zagubionego ojca. Siedział przy kotce, tłumaczył, uspokajał. Pilnował, by wszystko było w porządku, z telefonem w ręku na wypadek, gdyby potrzebny był weterynarz.
Wszystko poszło dobrze — kotka urodziła cztery maluchy. Michał zmienił jej posłanie, przyniósł wodę i karmę. Upewnił się, iż wszystko gra, i padł z nóg. W tym zamieszaniu choćby nie pamiętał, iż tego dnia skończył siedemnaście lat…