Moje dzieci mają obowiązki
"Od zawsze byłam osobą sumienną i obowiązkową, a do tego lubiącą spokój i porządek wokół siebie. Kiedy w moim życiu pojawiły się dzieci, ciężko było mi ogarniać domową rzeczywistość, więc gwałtownie postanowiłam włączyć dzieci we wszystkie czynności, które wykonywałam w domu. Jestem mamą dwójki dzieci: córki i syna, obydwoje są w wieku szkolnym. Gaja ma 7 lat i w tym roku rozpoczęła 1 klasę, a Staś jest w 4 klasie podstawówki" – zaczyna swój list mama dwójki uczniów.
"Tym sposobem już kilkulatki razem ze mną odkurzały, wkładały naczynia do zmywarki po zjedzonym posiłku i kroiły składniki na obiad, kiedy potrzebowałam pomocy w gotowaniu. Od kilku lat, kiedy tak sobie wspólnie działamy, zawsze czułam dużą dumę z tego, iż udało mi się nauczyć dzieci takiej obowiązkowości. Prawda jest taka, iż to dla mnie duża ulga, one uczą się samodzielności i mamy też poczucie, iż wszyscy domownicy grają razem do jednej bramki. Dzięki temu, iż wspólnie gotujemy, sprzątamy i dbamy o naszą przestrzeń, każdemu też jest milej przebywać w naszym mieszkaniu".
Wszyscy dbamy razem o przestrzeń
Kobieta opowiada o tym, jaka była dumna z samodzielności i odpowiedzialności swoich pociech: "Odkąd dzieci zaczęły szkołę, pakują samodzielnie plecaki i obrabiają lekcje, choć oczywiście na początku każdemu z nich pomagałam i wspierałam. Teraz po kilku miesiącach daję im wolną rękę, a one z tego z chęcią korzystają. Wiedzą, iż jeżeli będą miały kłopot, to mogą do mnie przyjść i poprosić o pomoc, a ja im pomogę, najlepiej jak będę umiała.
Staram się jednak wychowywać je tak, by były samodzielne i pewne siebie, a uważam, iż posiadanie obowiązków w domu właśnie to zapewnia. Kiedy tylko mam okazję, chwalę się moimi dziećmi przed znajomymi. Ostatnio – podczas przedświątecznego spotkania, na którym piekliśmy z dziećmi pierniczki, kilkulatki same wałkowały ciasto i wycinały wzory. Potem samodzielnie zdobiły ciasteczka, a dorośli w tym czasie mogli w spokoju porozmawiać, zjeść sałatkę i powspominać dawne świąteczne imprezy sprzed bycia rodzicem".
Wychowuję popychadła?
"Podczas rozmów znajome były pod wrażeniem tego, jak moje dzieci (najstarsze z pociech tam obecnych) świetnie radziły sobie z wałkiem i przekładaniem pierników na blachę. Przyznałam, iż to zasługa tego, iż od małego dużo mi pomagają i chętnie razem działamy w kuchni. Na moją wypowiedź od jednej z przyjaciółek usłyszałam pytanie, czy nie boję się wychowywania ich 'w taki sposób'.
Byłam zdziwiona, bo nie rozumiałam, co może być złego w byciu obowiązkowym i odpowiedzialnym. Usłyszałam więc, iż to sprawia, iż dzieci stają się perfekcjonistami, boją się zawieźć rodziców i w ogóle stają się za bardzo usłuchane. Na koniec przyjaciółka zapytała, czy z powodu tych obowiązków dzieci nie są w szkole popychadłami, które idą za tłumem i zawsze z pokorą wykonują polecenia nauczycieli.
Byłam w szoku, bo w ogóle nie patrzę na to w taki sposób. Rozumem, iż bycie niepokornym bywa fajne i czasami świetnie się w życiu na tym wychodzi. Nie uważam jednak, żebym robiła dzieciom krzywdę nauką samodzielności. Chciałabym wiedzieć, co na ten temat myślą inni, może bardziej doświadczeni rodzice" – kończy wiadomość mama dwójki dzieci.