Byłam okropną matką. Syn odpowiedział: „Nie mam matki” i odszedł.

polregion.pl 6 dni temu

Wiem, iż byłam okropną matką. Przyszłam zobaczyć syna — „Nie mam matki” — odpowiedział i odszedł.

Kiedy Wojtek skończył trzy lata, nasz rodzinny świat się zawalił — mąż spakował rzeczy i wyszedł. Bez wyjaśnień, bez żalu. Zostałam sama z dzieckiem, bez wsparcia, z pustym portfelem i goryczą w sercu. Po kilku miesiącach przyjęłam propozycję wyjazdu do pracy za granicę — miałam nadzieję, iż stanę na nogi i zapewnię synowi lepszą przyszłość.

Wojtka zostawiłam pod opieką mojej mamy. To ona zabierała go do przedszkola, uczyła wierszyków, prasowała mundurek, gdy poszedł do pierwszej klasy. To babcia przytulała go w nocy, gdy płakał z tęsknoty. A ja… Wysyłałam paczki, pieniądze, listy. Ale przyjeżdżałam — rzadko. Zawsze coś przeszkadzało: praca, codzienność, nowy związek.

Tak, zakochałam się. W innym mieście, w innym kraju, w innym mężczyźnie. I w pewnym momencie zrozumiałam, iż syn nie pasuje do tej nowej rzeczywistości. Próbowałam to ukrywać, ale tak właśnie było. Stał się dla mnie kimś odległym, ciężarem, bolesnym przypomnieniem o tym, od czego uciekłam.

Gdy Wojtek skończył szkołę, dostał się na studia. Uczył się świetnie. Zaczął pracę w międzynarodowej firmie i wyjechał do Niemiec. Podróżował po różnych krajach, rozwijał się zawodowo. Dumna byłam z niego, choć z daleka.

Pewnego razu we Francji poznał dziewczynę o imieniu Kinga. Okazało się, iż też pochodzi z Polski. Między nimi zaiskrzyło. Zamieszkali razem, a gdy Kinga zaszła w ciążę, wrócili do Warszawy, wzięli ślub i kupili mieszkanie. Urodził się ich syn, Jakub. Wojtek marzył o dużej rodzinie, ale żona miała inne zdanie — chciała jeszcze „pożyć dla siebie”.

Często wyjeżdżał w delegacje, ale starał się to wynagradzać pieniędzmi, prezentami, wyjazdami. Żył na wysokich obrotach, ale uważał, iż postępuje słusznie.

Pewnego dnia wrócił z podróży wcześniej — był nieobecny prawie dwa miesiące. Kingi nie było w domu. Jakub bawił się z nianią. Kobieta zmieszała się, powiedziała, iż pani poszła na siłownię. Coś w jej głosie zdradzało kłamstwo. Gdy Wojtek wyciągał z walizki prezenty, syn podbiegł uradowany i, chwytając zabawkę, zawołał:

— Już taką mam! Wujek Marek dał mi taką samą!

Wszystko stało się jasne. Kinga przyznała się: od ponad roku romansuje z Markiem i nie zamierza się z tym ukrywać. „Ty ciągle gdzieś latasz, zwyczajnie zmęczyła mnie samotność” — powiedziała.

Następnego dnia Wojtek złożył pozew o rozwód. „Nie zabraniam ci widywać syna. Ale mieszkanie jest moje. Znajdź sobie lokum z kochankiem” — powiedział spokojnie, ale stanowczo. Błagała, by zostawił jej mieszkanie — Jakub nie będzie miał gdzie spać. Ale był nieugięty.

Dwa tygodnie później stała z synem pod drzwiami:

— Wyjeżdżamy z Markiem. Niech Jakub na razie zostanie z tobą. Jak się urządzimy, zabiorę go.

— Twój nowy facet nie ma ochoty na niego patrzeć, co?

Milczała.

Tak zaczęło się ich nowe życie we dwoje. Wojtek rzucił pracę, założył firmę, by być blisko syna. Jakub początkowo pytał o mamę, ale niedługo przestał. Kinga nie dzwoniła, nie przyjeżdżała. Wojtek nie chciał się więcej żenić — zdrada zostawiła w jego sercu bliznę na zawsze.

Minęły lata. Jakub dorósł. Pewnego szarego wieczoru pod ich klatkę podeszła kobieta. Postarzała, ze spojrzeniem pełnym winy.

— Ledwie odnalazłam wasz adres. Chcę zobaczyć syna. Wiem, iż wszystko schrzaniłam…

Jakub milcząco spojrzał na ojca. Ten skinął głową:

— Tak. To twoja matka.

Chłopak podniósł wzrok i cicho powiedział:

— Nie mam matki.

Odwrócił się i wszedł do domu. Stałam jak sparaliżowana. Patrzyłam jej w oczy i widziałam pustkę. Słowa już nie były potrzebne.

— Słyszałaś. Nie przychodź więcej.

Zatrzasnęłam drzwi i poszłam do syna. Tam, za tymi drzwiami, była moja prawdziwa rodzina.

Idź do oryginalnego materiału