Dzieci śmigają na deskach, pędzą na rowerach do szkoły lub łapią każdy promyk słońca na parkowych ławkach. Myślami coraz częściej na wakacjach, choć jeszcze w szkolnych ławkach. Znajdziecie w tym ferworze czas na nowe tytuły? Pytanie retoryczne, oto one – nasze polecajki nowości książkowych!
Drew Daywalt, „Dzień, w którym kredki miały dość”, wyd. Kropka

Nareszcie! Polskie wydanie przygód świecowych kredek, którym duet Oliver Jeffers (nie trzeba go przedstawiać!) i Drew Daywalt dają należny głos. Tyle lat cicho, z pokorą w piórnikach, szufladach, na dnie plecaków, stępione, temperowane, łamane, wreszcie mogą głośno, dobitnie powiedzieć, co im leży na sercu. Oto przepracowana czerwona kredka – dwoi się i troi przy wozach strażackich, truskawkach i Świętych Mikołajach, choćby w święta!
Zazdrości jej tego różowa kuzynka, której Dominik nie używa wcale. Czyżby uważał, iż ma dziewczyński kolor? Skargi i zażalenia, prośby i postulaty, a wszystkie zebrane w formie listów do kilkuletniego autora obrazków, tworzą bardzo barwny i zabawny obraz. Czy wiedzieliście, iż czarna kredka skrycie marzy, by użyto jej do czegoś innego niż tylko rysowanie konturów? A jak nie, to kredki spakują się i pojadą w świat. Dobrze, iż chociaż pocztówkę wyślą, ale o tym pst! Nie chcę spojlerować drugiego tomu!


Ted Forsström, „Cicho, Tania, dość szczekania!”, wyd. Widnokrąg

Usypianie dziecka to czasami pełnoetatowa praca i prawdziwe wyzwanie. Mamo, siusiu, mamo, smoczek, tato, jeszcze jedna książka, nie ta piżama, jakieś stwory w szafie… A co powiecie na sytuację, gdy to nie maluch, tylko pies utrudnia wieczorne rytuały? Gdy przerywa czytanie książki, a wszystkiemu winne są dziwne odgłosy? I może też trochę wyjątkowo bogata wyobraźnia czworonoga.
Umówmy się jednak, iż zwierzęta chcemy traktować poważnie i nie można całkowicie wykluczyć, iż w kuchni grasują wiewiórki (które trafiły tam przez samodzielnie wykopany tunel) albo, co gorsza, całe stado psów przyłapanych na hulaszczej imprezce, i to ze smoothie w łapach! Choć tata uspokaja rozszczekaną Tanię, powoli sam wpada w sidła własnej fantazji… A co, jeżeli nagły huk to babcia, która poślizgnęła się na korytarzu, i co ma z tym wspólnego rozbity słoik ogórków? Przeczytajcie tę książkę ze Szwecji w świetnym przekładzie, ja nieźle się bawiłam!


Artur Gębka „Dół”, wyd. Widnokrąg

Choroby psychiczne u dzieci to wciąż trochę temat tabu. Jako mama trójki, w tym dwojga nastolatków, dziękuję za każdą książkę, która porusza ten niełatwy temat. Kto z nas nigdy nie był w dołku? Czasem wydobywamy się z niego sami, a czasem okopujemy w nim tak, iż wpadamy coraz głębiej, a ziemia staje się zdradliwym ruchomym piaskiem. Choroba lubi się maskować, przywdziewać karnawałową twarz błazna, stąd łatwo przeoczyć pierwsze symptomy, stracić czujność.
W książce młodsza siostra przygląda się starszej i relacjonuje zmiany w jej zachowaniu – czy wszystkie licealistki nagle przestają się cieszyć życiem i zamieniają w nieruchomy kamień? Dobrze, iż ktoś nie bagatelizuje problemu i w porę podaje rękę. Ta książka przypomina, kiedy powinno nam się zapalić żółte, ostrzegawcze, światło. Warto czytać całą rodziną!


Marcin Szczygielski, „Bajtowe wersety”, wyd. Dwie Siostry

Oto ja, czytelniczka pokolenia analogowego, która woli bazgrać w notatniku niż tworzyć google’owe kalendarze czy pytać chat o zdanie. Czytam i zagłębiam się w czeluści komputera, z każdą stroną wchodzę głębiej do krainy dysku, między foldery i pagórki spamu, podążając za bajtami… OK, najpierw muszę lekko odkurzyć mój słownik, by nie pogubić się w tym labiryncie RAM-u, plików tekstowych i rzece danych. „Bajtowe wersety” to uczta dla dzieci, ale też dla dorosłych – osobiście rozkoszuję się językowymi popisami, parafrazami, aluzjami.
Daleko tu do „Szatańskich wersetów” Rushdiego, ale autor lubi iść pod prąd i nieco pożartować z dogmatów, nakazów, stawiać pytania o granice wolności jednostki. Każdy rozdział otwiera – dla mnie perełka! – cytat z Bajtów Księgi Stworzenia, czytam i uśmiecham się do symboli i skojarzeń (Biblia, gry komputerowe), dyskusji o stereotypach, o tolerancji. „Rzekł tedy Buk Marzenka IVC: oto jest dysk. Wnijdźcie na niego, rośnijcie i mnóżcie się i zapełniajcie go”. Mamy więc krainę pełną bajtow i bajtek, które uprawiają dyski, uciekają na folderowe drzewa i wierzą w życie wieczne (oczywiście w chmurze) po skasowaniu danych. Jedno jest pewne, pewien duet wymknie się spod kontroli i nieźle namiesza w tej gęstwinie połączeń. Polecam od lat 10!


Joanna Maria Kwaśniewska, „21 kluczy do twórczego życia dziecka”, wyd. PWN

Oto książka, która redefiniuje pojęcie twórczości i kreacji. „Talent to skrót myślowy”, jak pisze autorka, psycholożka i badaczka, a prywatnie mama dwójki. I dodaje, iż każdy z nas rodzi się z potrzebą tworzenia, czyli poszukiwania i wyrażania siebie. A dziecko jest w tym unikalne, bo całkowicie wolne i nieograniczone – tworzy bez ram, zasad narzuconych przez społeczeństwo i wcale nie potrzebuje 100 pozaszkolnych zajęć dodatkowych, by rozwijać swoje pasje!
Co więcej, jeżeli damy się dziecku ciut ponudzić, zamiast od razu organizować rozrywkę, zdziwimy się, jak bardzo jest pomysłowe z natury. Autorka, przytaczając interesujące badania, a także życiorysy sławnych ludzi, podpowiada, jak wspierać poszukiwanie pasji – z uważnością i zaangażowaniem. Przykładowe zabawy wyzwalające kreatywne myślenie zamierzam przetestować na moim przedszkolaku!


Magda Nowicka-Chomsk, „Poradnik młodych górzystów”, wyd. Media Rodzina

Sezon ruszył (choć dla niektórych trwa cały rok, bo kto raz pokocha góry…). Dobrze się składa, oto kompendium dla miłośników wędrówek pośród połonin i wspinaczek na szczyty, by podziwiać świat z góry – i rodzinnie! Książka krok po kroku wprowadza w temat bezpiecznej turystyki górskiej, od podstawowej wiedzy przyrodniczej po niezbędnik w plecaku.
Z każdą stroną wspinam się coraz wyżej i przekonuję się, iż taka miłośniczka nizin jak ja też może posmakować górskiej przygody. Wiem już, dokąd pójść, jak się orientować się w terenie, jak się spakować i jak dbać o bezpieczeństwo. Po tej lekturze nikt nie odłoży wypraw na „gdy dzieci dorosną”. Ruszacie?


Katie Hurley, „Wredne dziewczyny i twoja córka”, wyd. PWN

Kojarzycie amerykańskie seriale dla nastolatków z motywem „królowej pszczół”, wrednej dziewczyny, która jako liderka nęka i wyśmiewa swoje koleżanki? Dziś taki scenariusz to nie film, ale samo życie, i to nie z korytarza liceum, ale już z podstawówki. Z agresją, mobbingiem, nietolerancją coraz częściej spotykają się dzieci w wieku 8-10 lat, jak wynika z badań Katie Hurley, psychoterapeutki, autorki książki.
Być może winny jest świat mediów społecznościowych, nękanie w internecie to nagminny problem, wobec którego czujemy się raczej bezradni. Ta książka zaprasza w podróż rodziców i córki, daje narzędzia pozwalające wzmacniać odporność psychiczną dziecka, asertywność, a także podsuwa reguły bezpiecznego korzystania z mediów. Choć wiele się zmieniło, dziewczynkom wcale nie jest łatwo dorastać w dobie pogoni za tiktokowymi lajkami i popularnością, zwłaszcza jeżeli nie są z natury przebojowe i pewne siebie. Jako mama nastolatki czytam i podkreślam!


Nowa energia, nowe tytuły, nowi bohaterowie – jak udźwignąć tyle dobra? Musimy chyba zamontować nowe… regały.