Zadała proste pytanie na grupie klasowej. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała

mamadu.pl 1 godzina temu
Mama uczennicy z czwartej klasy zadała pytanie na grupie klasowej. Proste pytanie, które z pozoru nie powinno wywołać żadnych emocji – a jednak. Wystarczyło kilka minut, by rozpętała się dyskusja o tym, czy rodzice za bardzo nie wyręczają dziś swoich dzieci.


Historię opowiedziała mi koleżanka. Jej córka chodzi do czwartej klasy podstawówki. Kilka dni temu dziewczynka była chora, więc nie poszła do szkoły. Po południu jej mama napisała na grupie klasowej:

"Dzień dobry wszystkim, czy mógłby ktoś podesłać, co dzieci robiły na lekcjach i co było dziś zadane z polskiego i matematyki? Mojej Julki nie było dziś w szkole."

Z pozoru nic niezwykłego w tej sytuacji nie było – przecież takie pytania pojawiają się codziennie na setkach grup klasowych. Tym razem reakcja była zupełnie inna.

"W naszym dzieciństwie nie było grup klasowych"


To proste pytanie wywołało bardzo gorącą dyskusję. Chodziło głównie o to, iż dzieci w czwartej klasie powinny już same "zdobywać" sobie lekcje, iż są za duże, żeby robili to rodzice w ich imieniu. Wydźwięk tej dyskusji był taki, iż przecież wszystkie dzieciaki mają telefony, grupy na WhatsApp'ie, na których rozmawiają o wszystkim i naprawdę mogłyby przy okazji same zapytać o lekcje.

Jedna z mam odpisała: "Przepraszam, ale dzieci w tym wieku powinny już same pilnować lekcji. Kiedyś nie było żadnych grup, telefonów i każdy sam musiał się dowiadywać, co było zadane."

Chwilę później pojawiły się kolejne podobne komentarze – rodzice zachęceni wpisem tej mamy, zaczęli wyrażać swoje zdanie: "My w czwartej klasie sami uzupełnialiśmy zeszyty. To była nasz obowiązek i czuliśmy się za to odpowiedzialni." "Teraz dzieciaki wszystko dostają 'na gotowe'. Nie dziwmy się potem, iż nie potrafią samodzielnie nic zrobić, załatwić. Dorosłe osoby nie potrafią się zapisać do lekarza czy iść do urzędu załatwić swoją sprawę..." – dołączyła się kolejna mama.

W ciągu kilkunastu minut zwykłe pytanie o lekcje zamieniło się w gorącą dyskusję o wychowaniu i samodzielności.

Czy faktycznie grupy klasowe wyręczają dzieci?


To, co wydarzyło się na tej grupie, na pewno skłania do refleksji, bo faktycznie, coś w tym jest. Dzięki możliwościom współczesnej technologii, rodzice chyba za bardzo wchodzą w swoją rolę. I o ile w młodszych klasach, taka troska o lekcje bywa uzasadniona, to w przypadku starszych dzieci chyba jest trochę na wyrost? Powstaje pytanie, czy dzieci 10-11 letnie powinny już znać swoje obowiązki i przede wszystkim czuć się odpowiedzialnymi za ich wykonywanie? Jak nie teraz, to kiedy się tego nauczą?

Dalej dyskusja pod postem tej mamy poszła w nieco inną stronę – rzecz nie dotyczy przecież tylko zaległości w szkole z powodu choroby, ale obowiązkowości w ogóle – w tym np. prac domowych: "Odkąd mamy dzienniczki elektroniczne i grupy na Messengerze, dzieci w ogóle nie muszą pamiętać o tym, co było zadane. Zanim wrócą ze szkoły, rodzice już mają wszystko spisane i wysłane. Więc po co się starać?"

To niby drobiazg, ale wielu rodziców przyznaje, iż takie sytuacje mają realny wpływ na postawę dzieci. Nie trzeba już notować, nie trzeba zapamiętywać, bo "mama i tak wszystko powie".

Czy to faktycznie aż takie "niewychowawcze"?


Oczywiście znaleźli się tacy, którzy bronili autorki posta, iż przecież ta kobieta zapytała tylko o lekcje, bo jej dziecko było chore. "Nie przesadzajmy!"


"To tylko lekcje, nie chodzi przecież o wyręczanie, tylko o pomoc." – napisała inna kobieta.

I trudno się z tym nie zgodzić. W końcu grupy klasowe powstały po to, by ułatwiać życie rodzicom, a nie wywoływać wojnę o to, czy dzieci powinny być samodzielne, czy rodzice mają prawo tak bardzo ingerować w ich życie szkolne i codzienne obowiązki.

Gdzie więc leży granica?


Chyba właśnie w proporcji i rodzicielskim zaangażowaniu. To nie sama "technologia" – obecność takiej czy innej grupy jest problemem. jeżeli jako rodzice codziennie sprawdzamy, co dziecko ma zadane, przypominamy mu o wszystkim i rozwiązujemy każdy problem za nie – uczymy, iż nie musi o niczym pamiętać i iż nie jest to jego obowiązkiem.


Ale jeżeli pomagamy wtedy, gdy naprawdę potrzebuje wsparcia – pokazujemy, iż może na nas liczyć, a jednocześnie zachęcamy do odpowiedzialności i własnej inicjatywy, wtedy same grupy klasowe nie będą problemem.

A jakie jest wasze na ten temat?


Idź do oryginalnego materiału