Cenny Upominek

newsempire24.com 2 dni temu

**Dziennik Podróży**

Przeszłam po mieszkaniu, sprawdzając, czy wszystko wyłączone, czy zostawiam porządek. Uwielbiałam wracać do czystego domu. Po co w ogóle wyjeżdżać z tego swojego raju? I tak żyję jak w sanatorium – robię, co chcę. Ale jeżeli nie pojadę, córka się obrazi. Wyjazd nad morze to jej prezent dla mnie na urodziny.

Westchnęłam, wywiozłam walizkę na klatkę i zamknęłam drzwi na dwa zamki. Szarpnęłam klamkę dla pewności, a potem zadzwoniłam do sąsiadki.

— Już wyjeżdżasz? — zapytała Irena.

— Tak, przyniosłam klucze — podałam je niechętnie.

— Nie martw się, podleję kwiaty, dopilnuję wszystkiego. Odpoczywaj i nie przejmuj się — zapewniła. — Masz szczęście do córki, kupiła ci wycieczkę, ciesz się, mamo. A mój Krzysiek tylko o butelce myśli… Miał rodzinę, mieszkanie, wszystko przepił…

Współczułam Irenie, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, iż to ryzyko zostawiać jej klucze. A jeżeli jej syn tu wlezie? Nie mam nic cennego, ale każdą rzecz szkoda, jeżeli zniknie. I nieprzyjemnie, gdy ktoś grzebie w moich rzeczach. Żałowałam, iż nie poprosiłam kogoś innego. Za późno już na zmiany. Nie chciałam też urazić Ireny, bo ile razy mi pomagała?

Sąsiadka zauważyła moje wahanie.

— Nie martw się, schowam klucze, Krzysiowi nie powiem. Jedź spokojna — obiecała.

Skinęłam głową i ruszyłam z walizką w stronę schodów.

— Z Bogiem — zawołała za mną Irena, zamykając drzwi.

Na dworzec poszłam pieszo, po co taxi na dwa przystanki? A do autobusu z walizką tylko ludzi niepokoić. Przeszłam tunelem na peron. Stał tam pociąg. Szłam wzdłuż składu, szukając dziewiątego wagonu. Znalazłam i stanęłam. Tu poczekam, by potem nie biegać po peronie.

*A jeżeli numery wagonów są od drugiego końca? — przyszło mi nagle do głowy. — Nic, konduktor zwykle ogłasza, zdążę.*

Tydzień temu córka pojawiła się niespodziewanie i oznajmiła, iż postanowiła wręczyć prezent urodzinowy wcześniej, bym się przygotowała.

— Jesteś w ciąży? — spytałam.

Drugie dziecko to oczywiście dobrze, ale pierwsze ledwo skończyło rok.

— Nie, nie w ciąży. Kupiłam ci wycieczkę nad morze. Pociąg wieczorem jedenastego, przedział. Masz. — Podała kopertę. — Tydzień wystarczy, by się spakować.

— Jak to? Sama? Bez was? Co ty wymyśliłaś? W samych urodziny! A goście, stół? Nie, nie jadę. Oddaj bilet — zdecydowałam.

— Mamo, specjalnie wybrałam ten termin, żebyś nie stała przy garach jak przy taśmie. Chciałam, żebyś miała święto – spotkanie z morzem. Kiedy ostatnio byłaś na południu? choćby nie pamiętasz. To prezent od nas z Bartkiem. Rób, co chcesz — powiedziała urażona. — Nie chcesz, siedź w domu, ale biletu nie oddam. Jak zajdę w ciążę, to o morzu będę mogła zapomnieć na parę lat. Pensjonat fajny, tuż przy plaży…

I co było robić? Posarkałam oczywiście, iż bez mojej zgody wszystko zaplanowali, ale zaczęłam się pakować.

I tak oto znalazłam się na dworcu. Z tych wyjazdów, zwłaszcza samotnych, więcej stresu niż radości. Tylko zmartwienia: czy nie spóźnię się na pociąg, kto będzie w przedziale, jak się urządzę… A w moim wieku nerwy szkodzą.

Gdy konduktor ogłosił przyjazd, a numery wagonów były od końca, odetchnęłam z ulgą. Dobrze policzyłam. niedługo rozległ się sygnał nadjeżdżającego pociągu. Przysunęłam się, mocniej ścisnęłam walizkę, w drugiej ręce trzymałam dokumenty. W pobliżu stali inni z bagażami.

Pociąg przeleciał obok, w końcu pojawił się koniec. Już miałam ruszyć biegiem za wagonami, bo wydawało mi się, iż nie zdążę do swojego. Ale skład zwolnił, zatrzymał się. Konduktorka dziewiątego wagonu otworzyła drzwi właśnie przede mną, przetarła poręcz i przygotowała się do sprawdzania biletów.

Pierwsza podałam dokumenty, weszłam do środka, odnalazłam przedział, usiadłam na ławce i westchnęłam. No i proszę, pierwsza część za mną, jestem w pociągu.

Znowu szarpnęło, skład ruszył. Drzwi otworzyły się z hałasem, wpadły trzy dziewczyny. Zrobiło się głośno i ciasno. Wyszłam na korytarz, dając im się rozpakować.

Pociąg nabierał prędkości. Za oknem mijały lasy i pola, migotały tafle jezior. Noce na początku lipca krótkie – zanim się ściemni, już świta. Dziewczyny, śmiejąc się, przeszły obok mnie do sąsiedniego wagonu. Wróciłam do przedziału, przebrałam się i położyłam. gwałtownie zasnęłam przy stukocie kół.

Obudziłam się na jakiejś stacji, przez głośniki słychać było komunikat. Niebo za oknem jaśniało. Na zegarku wpół do trzeciej. Z górnej półki zwisał kosmyk blond włosów. choćby nie słyszałam, kiedy wróciły. Pogratulowałam im w duchu ciszy i znowu zasnęłam.

Gdy obudziłam się ponownie, przedział zalewało słońce, duszno było nie do wytrzymania. Dziewczyny spały. Wyszłam cicho na korytarz, przymknęłam drzwi. Na toalecie widniała tabliczka „zajęte”. Trzeba czekać.

— Na morze jedziecie? — zapytał mężczyzna z ręcznikiem przez ramię.

— Tu wszyscy jadą na morze — odparłam równie sucho.

Nie miałam ochoty na rozmowę, zwłaszcza pod drzwiami toalety. Odwróciłam się, dając do zrozumienia, iż nie jestem zainteresowana. Ale on nie zrozumiał, ciągle coś mówił. Milczałam, ledwo słuchając. Ucieszyłam się, gdy toaleta się zwolniła.

Dziewczyny wciąż spały. Strasznie chciało mi się pić. Podeszłam do konduktorki, ale nie otworzyła. Pewnie spała jak zabita.

— Wody nie ma. Sprawdzałem. Można do baru, dwa wagony dalej. Tam przynajmniej herbata znośna — zaproponował ten sam mężczyzna.

— Słuchaj pan, czy pan się do mnie przypiera? — odwróciłam się ostro.

— Dlaczego od razu tak? — uraził się. — Tylko gadam. Co innego robić w pociągu? A nawetNa końcu okazało się, iż choćby strach przed zmianą może być początkiem najpiękniejszej przygody życia.

Idź do oryginalnego materiału