Chciał tylko adoptować syna byłej żony, a okazało się, iż to jego własne dziecko…

newsempire24.com 1 tydzień temu

Gdy Kasia odeszła od Tomasza, wydawało mu się, iż serce na zawsze wypadło z piersi. Sześć lat razem, z czego cztery pod jednym dachem. Kochał ją tak, jak tylko można kochać — bezgranicznie, aż do bólu. Ale wybrała innego. Bogatszego. Obiecał jej nowe mieszkanie, życie bez trosk i wolność od ciągłego liczenia groszy. Tomasz został sam. Złamany, zagubiony.

Zanurzył się w pracy. Pojawiał się w domu tylko po to, by nakarmić kota. Przyjaciele odeszli w cień, hobby też. Jednak po kilku latach został kierownikiem działu, a potem otworzył własną firmę. Dopiero wtedy ból zaczął ustępować. Znów miał czas dla siebie, dla innych. Dla życia.

Pewnego dnia usłyszał straszną wiadomość: Kasia nie żyła. Jej mąż, ten „bogaty”, bił ją, a podczas jednej z kłótni upadła — niefortunnie, śmiertelnie. Pozostał po niej synek, którego miano oddać do domu dziecka. Tomasz nie wahał się ani chwili — pojechał do chłopca.

Ten siedział skulony pod ścianą i płakał. Malutki, bezbronny, zrozpaczony. Jakby cały jego świat się zawalił. Tomasz nie mógł na to patrzeć. Zaczął go odwiedzać każdego dnia — przynosił zabawki, słodycze, po prostu siedział obok. Chłopiec powoli się otwierał, aż w końcu Tomasz podjął decyzję: adoptuje go. W końcu przez cały czas kochał Kasię. Jak mógłby zostawić jej syna samego w tym świecie?

Po kilku tygodniach chłopiec zamieszkał z nim. Rok później Tomasz nie wyobrażał już sobie życia bez niego. To był jego syn z duszy — radosny, bystry, wrażliwy. Wspólnie spacerowali, podróżowali, jeździli na karuzelach. Aż pewnego dnia, na urodzinach przyjaciela, ten rzucił:
— Słuchaj, jesteś pewien, iż to nie twoje dziecko? Strasznie jest do ciebie podobny…

Tomasz prychnął:
— Nie, Kasia by mi powiedziała.
— A jeżeli sama nie wiedziała?

Ta myśl nie dawała mu spokoju. Zrobił test DNA. Wynik był jednoznaczny — to był jego syn. Jego własna krew.

Tomasz nie wiedział, co czuć — radość, ból, winę. Nie miał pojęcia, iż ma dziecko. A Kasia… Może sama nie wiedziała. A może milczała.

Teraz rozumiał, dlaczego chłopiec od początku wydawał mu się tak bliski. Dlaczego to właśnie do niego lgnął. Nie uratował cudzego dziecka przed samotnością. Odnalazł swojego syna. Przyszłości nie da się zmienić, ale ma teraz szansę naprawić wszystko — dla niego, dla pamięci Kasi, dla siebie samego.

Czasem los układa puzzle w sposób, którego choćby nie podejrzewamy. Warto wierzyć, iż choćby największe cierpienie może prowadzić do czegoś dobrego.

Idź do oryginalnego materiału