Tak, rozumiem, iż nie musicie! Ale to przecież wasza krew! Naprawdę zostawicie chłopca zimą bez ciepłej odzieży? Szymon, czy tego cię w dzieciństwie uczyłam? naciskała teściowa.
Telefon leżał na stole. Po kilku rodzinnych awanturach Szymon nauczył się jednego: gdy dzwoni jego matka, lepiej włączyć głośnomówiący i rozmawiać z Jadwigą Kazimierą razem z żoną. W przeciwnym razie pokona ich po kolei.
Jadwigo Kazimiero, nie odmawiamy pomocy odparła Kinga. Skoro jednak tak trudno ci z Maćkiem, oddaj go nam. Ania nie ma nic przeciwko, rozmawiałam z nią.
Teściowa milczała kilka sekund. Widocznie ważyła, co bardziej się opłaca: zrzucić z siebie niechciane obowiązki czy zachować kontrolę nad córką. Wygrała druga opcja.
choćby nie wiecie, na co się porywacie! odburknęła Jadwiga z wyższością. Przecież nigdy nie mieliście ani dziecka, ani choćby kota. Oboje pracujecie po całych dniach, kto się nim zajmie? Myślicie, iż dzieci rosną jak chwasty? Potrzebują opieki, uwagi, ciepła!
Zdaję sobie z tego sprawę spokojnie odpowiedziała Kinga. Ale jeżeli już tak wyszło, jakoś byśmy sobie poradzili. Mogłabym rzucić pracę. Zamiast Ani wzięłabym urlop macierzyński.
Tak? A na co będziecie żyć, bogacze?
Sami mówiliście, iż zarabiam grosze. Jakoś byśmy się bez tych groszy obeszli.
Teściowa ucichła. Szymon westchnął zmęczony Kinga była w ich rodzinie nowa, ale on miał już dość tego ciągłego nacisku.
No, rozumiem. Stawiacie mi ultimatum w końcu mruknęła Jadwiga. Proszę bardzo. Jesteście młodzi i głupi, nie pojmujecie, w co się pakujecie. Ja chcę wam pomóc, biorę cały ciężar na siebie. Ale upierajcie się dalej. Pamiętajcie tylko: podczas gdy wy tu swoje ja pokazujecie, dziecko marznie i choruje przez was.
Po tych słowach teściowa rozłączyła się. Kinga przysiadła obok Szymona, objęła go i przypomniała sobie, jak to wszystko się zaczęło.
…Na początku Jadwiga Kazimiera wydawała się serdeczną, choć kapryśną kobietą. Przyjmowała Kingę w swoim domu z uśmiechem, choć ta jeszcze nie była jej synową. Stoły uginały się od jedzenia, a gdy młodzi wyjeżdżali, wręczała im torby pełne zapasów.
Szybko weszła w życie Kingi. Dzwoniła codziennie, pytała, czy wszystko w porządku, czy Szymon jej nie krzywdzi, zapraszała w gości. Pewnego razu choćby pomogła załatwić miejsce w szpitalu dla matki Kingi przez znajomych lekarzy. Kinga była jej za to ogromnie wdzięczna.
Ale zauważała też coś innego. Wystarczyło, iż nie odebrała telefonu lub przerwała rozmowę w pośpiechu, a teściowa zmieniała się w zupełnie inną osobę. Przez tygodnie nie dzwoniła, mówiła z góry i wyraźnie oczekiwała przeprosin.
No tak, teraz tacy zajęci, iż już mnie nie potrzebujecie mówiła wtedy urażona.
Kinga śmiała się, próbując rozładować napięcie, ale czuła, iż ta troska jest dziwnie dusząca.
Jadwiga miała nie tylko syna, ale i córkę Anię. Siostra Szymona również budziła w Kingi mieszane uczucia. Ania prawie się nie uśmiechała, wzdrygała się na głośniejsze dźwięki, gwałtownie uciekała do swojego pokoju. Kinga tłumaczyła to wiekiem Ania miała wtedy ledwie szesnaście lat. Może po prostu nudziło się jej wśród starszych.
Czym Ania się interesuje, jeżeli mogę spytać? zapytała Kinga pewnego razu przed świętami. Bo już nie wiem, co jej kupić.
Niczym się nie interesuje odparła Jadwiga z irytacją. Całe dnie wpatrzona w telefon. Wszystko jej nie tak, wszystko trudne. Niechętna do życia. Beznadziejna…
Wtedy Kinga zrozumiała, iż relacje między matką a córką są bardzo chore. Jej własna mama nigdy by tak o niej nie powiedziała. Znała jej upodobania i zawsze mówiła o niej z dumą.
Z czasem Kinga coraz wyraźniej widziała, iż Jadwiga nie lubi Ani. Mogła uśmiechać się do synowej, a zaraz potem krzyczeć na córkę za niedomyte naczynia. Złe towarzystwo, niewłaściwy sposób bycia, niewłaściwa muzyka… I to tylko to, co Kinga widziała.
Nic dziwnego, iż w wieku osiemnastu lat Ania gwałtownie wyszła za mąż. Nie z miłości, ale by uciec z domu.
Co za głupia! oburzała się Jadwiga. Związała się z jakimś marnym typem. Myśli, iż szczęście tam znajdzie? On ją rzuci w miesiąc!
Gdy Ania uciekła spod matczynej kurateli, cała uwaga Jadwigi skupiła się na Kindze i Szymonie. jeżeli wcześniej teściowa wydawała się Kingi ekscentryczna, ale zasadniczo dobrą osobą, teraz stała się nie do zniesienia. Natrętne rady, niespodziewane wizyty, ciągłe pytania: Kiedy wreszcie wnuki?. Pełen zestaw.
Kinga, może pora rzucić ten twój sklep? Dostajesz tam grosze powiedziała pewnego dnia Jadwiga. Mogłabym ci załatwić coś lepszego przez znajomych.
Kinga już wtedy wiedziała: gdyby się zgodziła, zostałaby dłużniczką na zawsze. Oczywiście niewdzięczną, bo teściowa oczekiwałaby całkowitego podporządkowania. A w razie czego równie łatwo mogłaby doprowadzić do jej zwolnienia.
Nie, dziękuję. Lubię swoją pracę i mam fajny zespół odpowiedziała.
Jadwiga natychmiast się obraziła, zacisnęła usta i odwróciła się do okna.
No, jak chcesz mruknęła. Chcę dla was dobrze, żebyście nie wegetowali od pierwszego do pierwszego. Ale skoro nie chcesz iść do przodu cóż, ja tu nic nie poradzę.
Co do Ani, Jadwiga miała niemal rację. Jej małżeństwo przetrwało nie miesiąc, ale półtora roku. W tym czasie Ania urodziła dziecko.
Choć Kinga i Ania nie były bliskie, pewnego dnia siostra Szymona nie wytrzymała. Najpierw poprosiła o rady dotyczące związku, a potem wybuchnęła płaczem.
On prawie nie nocuje w domu skarżyła się. Mówi, iż u przyjaciół, ale ja nie jestem głupia… Łapałam go na kłamstwach. Nie wiem, gdzie śpi, ale na pewno nie u nich. I to nie wszystko… Kilka razy już na mnie podniósł rękę.
Aniu, to













