Na wsiach tradycje i obyczaje często różnią się od tych w miastach, choćby w dzisiejszych czasach. Gdy postanowiłam wyjechać do stolicy, mój ojciec był temu stanowczo przeciwny. Na szczęście miałam wsparcie matki, która w tajemnicy przed ojcem dała mi trochę oszczędności, aby ułatwić mi start.
Wielkie miasto powitało mnie raczej przyjaźnie. Wynajęłam skromny pokój i już po trzech dniach zaczęłam pracować w pracowni plastycznej. Poza pracą nie miałam zbytnio czasu w inne zajęcia, skrupulatnie oszczędzałam każdy grosz i co miesiąc wysyłałam pieniądze rodzicom.
Z czasem jeden z właścicieli pracowni, Marek, zaczął się do mnie przymilać. Jego zachowanie było subtelne, pełne uroku, a temat rodziny i poważnego związku nieustannie przewijał się w naszych rozmowach.
W mojej naiwności zaczęłam traktować jego zaloty poważnie i postanowiłam zrobić krok w jego stronę. Marek zaproponował, żebym się do niego wprowadziła, i przez dwa miesiące żyłam jak w bajce. Jednak niedługo odkryłam, iż jestem w ciąży. Kiedy powiedziałam mu o tym, Marek natychmiast poprosił mnie, żebym się wyprowadziła i znalazła inne mieszkanie. Odmówił jakiejkolwiek rozmowy o małżeństwie, dalszych spotkaniach, a tym bardziej o dziecku. Jedyną rzeczą, na którą się zgodził, było to, iż nie zwolni mnie z pracy, żebym miała środki do życia.
Tak więc, kontynuowałam pracę w studiu aż do urlopu macierzyńskiego. Poród przebiegł bez komplikacji, urodziłam zdrową dziewczynkę, ale od razu chciałam ją oddać do adopcji. Lekarze nie byli zaskoczeni moją decyzją i nie próbowali mnie przekonywać do zmiany zdania. Jednak starsza pielęgniarka, która mnie opiekowała, bardzo się tym przejęła. Codziennie starała się nakłonić mnie, bym się zastanowiła, opowiadając o smutnym losie mojej córki, która wychowywałaby się bez matki.
Na początku odwracałam się tylko plecami, ale w końcu zaczęłam z nią rozmawiać. Opowiedziałam jej o tym, iż mój ojciec nie przyjmie mnie z dzieckiem do domu. Pielęgniarka poprosiła mnie o numer telefonu do mojej matki, zadzwoniła do niej, nie wiem, co dokładnie powiedziała, ale następnego dnia moja mama była już w szpitalu.
Po tej rozmowie zmieniłam zdanie. Kwestia oddania dziecka została całkowicie wykluczona. Zdecydowałam się wrócić z córką na wieś. Choć rozmowa z ojcem była trudna, mała wnuczka roztopiła jego serce, a on zamienił swoją złość na miłość.
Dziś, dzięki pomocy pielęgniarki, mam wspaniałą córkę, a ta sama pielęgniarka została jej matką chrzestną.