Cień przeszłości: dramat w sercu Kingi
Kinga siedziała w domu, otoczona znajomą ciszą małego miasteczka Sosnowiec. Rytm urlopu macierzyńskiego wciągał ją w monotonną rutynę kolysanek i domowych obowiązków. Każdego wieczoru jednak z niecierpliwością wyczekiwała powrotu męża, Piotra, by choć na chwilę oderwać się od codzienności ich przytulnego mieszkania. Tego dnia wrócił później niż zwykle, z wyrazem zmęczenia, ale także dziwnej zadumy w oczach.
– Jak w pracy? – zapytała Kinga, jak zawsze z lekkim uśmiechem, mając nadzieję na jakąś odmianę w swoim dniu.
Piotr zastygł, jakby dobierał słowa. Jego milczenie zawisło w powietrzu, ciężkie jak burzowa chmura.
– Wyobraź sobie, jakie bywają zbiegi okoliczności – w końcu wydukał, nerwowo się uśmiechając. – Nie bez powodu mówią, iż Polska to wielka wieś!
– O czym mówisz? – Kinga zaniepokoiła się, czując, jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach.
– W pracy pojawiła się nowa. Jak ją zobaczyłem, oniemiałem. To Agnieszka, wyobrażasz sobie? Agnieszka Kowalska!
Kinga poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To imię, jak echo z przeszłości, uderzyło ją w samo serce, przywracając wspomnienia, które tak starannie pogrzebała. Siedem lat temu, gdy pierwszy raz spotkała Piotra, był zupełnie inny – radosny, otwarty, ale niedostępny. Jego serce należało wtedy do kogoś innego – właśnie do Agnieszki, tej samej, której imię teraz wzbudziło w niej burzę.
Wtedy Kinga nie śmiała się wtrącać. Szanowała jego uczucia, bojąc się zniszczyć czyjeś szczęście. Ich drogi przecięły się dzięki wspólnemu znajomemu, i czasem łapała się na tym, iż ukradkiem podziwia Piotra. Wydawał się idealny – dobry, charyzmatyczny, z ciepłym uśmiechem. Myślała wtedy, jakie to szczęście ma jego dziewczyna, i marzyła, by spotkać kogoś podobnego. Pewnego dnia jednak Piotr pojawił się sam, bez Agnieszki, z gasnącym spojrzeniem. Okazało się, iż się rozstali – z jej inicjatywy.
Kinga szczerze współczuła, ale głęboko w sercu nie mogła powstrzymać radości. To była jej szansa. Nie spieszyła się, czekała, by upewnić się, iż ich rozstanie jest ostateczne. Po kilku miesiącach zaprosiła Piotra na kolację. Tak zaczęła się ich historia. Znaleźli wspólny język, a niedługo między nimi pojawiło się uczucie. Dwa lata później wzięli ślub, a kolejne trzy lata później urodziła się ich córka, z którą Kinga teraz spędzała czas na urlopie macierzyńskim.
Ale Agnieszka… Agnieszka była tą, przez którą Piotr kiedyś cierpiał. Tą, której miejsce zajęła Kinga. Przez te wszystkie lata bała się, iż ich miłość to jedynie sposób na zapomnienie przeszłości. Miała nadzieję, iż uczucia Piotra stały się szczere, ale teraz, gdy imię Agnieszki znów zabrzmiało w ich domu, dawne obawy wróciły z nową siłą.
– Rany… – tylko tyle udało jej się wykrztusić, starając się ukryć drżenie w głosie. – Jak się miewa?
Piotr wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
– Nie rozmawialiśmy za bardzo. Tylko się przywitaliśmy.
– Jest zamężna? – spytała Kinga, czując ucisk w gardle.
– Nie wiem – w głosie Piotra pojawiła się irytacja. – I w sumie mnie to nie obchodzi. Spotkaliśmy się, uśmiechnęliśmy i tyle. Co mnie to adekwatnie dotyczy?
Ale Kinga widziała, iż nie jest szczery. Jego słowa brzmiały jak usprawiedliwienie – nie tylko przed nią, ale i przed samym sobą. Zazdrość jak trucizna rozlała się po jej żyłach. A jeżeli Agnieszka go odbierze? A jeżeli dawne uczucia odżyją? Pamiętała, jak bardzo Piotr kochał Agnieszkę. Wtedy to było prawdziwe, wszechogarniające uczucie.
Piotr oczywiście łamał sam siebie. Był ciekaw, jak potoczyło się życie byłej. I, szczerze mówiąc, ucieszył się na jej widok. Coś w nim drgnęło, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie, kochał Kingę i ich córkę. Nie zamierzał robić nic, co mogłoby ją zranić. Ale nagle zdał sobie sprawę, iż z niecierpliwością wyczekuje kolejnego dnia pracy, by znów zobaczyć Agnieszkę. Tylko porozmawiać, nic więcej. Czy to coś złego?
Widząc niepokój Kingi, Piotr próbował ją uspokoić przed wyjściem do pracy:
– Postaram się dziś wrócić wcześniej, chyba wszystko ogarnąłem. Przygotujesz coś smacznego?
– Jasne – wymusiła uśmiech.
– Kocham cię.
– Ja też – odpowiedziała Kinga, ale jej głos zadrżał.
Gdy drzwi zamknęły się za Piotrem, uśmiech zniknął z jej twarzy. Nigdy nie mówił “kocham cię” przed wyjściem. Czy to był niepokojący znak? A może wręcz przeciwnie? Mówią, iż mężczyźni zaczynają okazywać więcej troski, gdy gryzie ich poczucie winy. Ta myśl nie dawała Kingi spokoju.
Postarała się odwrócić uwagę, zajmując się córką, która właśnie się obudziła. Ale niepokój nie znikał.
W pracy Piotr znów spotkał Agnieszkę.
– Cześć, świetnie wyglądasz – uśmiechnęła się, a jej oczy zabłysły.
– Ty też – odpowiedział, czując ucisk w środku.
– Może zjemy razem lunch? Choć trochę pogadamy.
– Czemu nie…
Piotr wiedział, iż to nieodpowiednie. Powinien od razu postawić granice. Ale z drugiej strony… Co złego jest w zwykłym obiedzie z koleżanką? Zatrzymali się w kawiarni, rozmawiając o wszystkim, jakby te siedem lat rozłąki nigdy nie istniało. Piotr dowiedział się, iż Agnieszka nie wyszła za mąż, iż nie znalazła swojej drugiej połówki.
– Wiesz, po paru latach żałowałam, iż się rozstaliśmy – przyznała. – Ale ty już byłeś zajęty.
– To ty mnie zostawiłaś – przypomniał z lekką urazą.
– Co mogę powiedzieć, byłam głupia – zaśmiała się. – Teraz bym cię nie puściła.
W powietrzu zawisło napięcie. Emocje ich przytłaczały. Piotr czuł, iż to nie była zwykła rozmowa. Dawno nie czuł takiego podniecenia. Ich miłość z Kingą była silna, ale jakaś… zwyczajna. Po narodzinach córki romantyzm zniknął, została tylko codzienna czułość i troska. A teraz nagle poczuł dawno zapomniane drżenie serca.
Wrócili do tematPiotr westchnął głęboko, uświadamiając sobie, iż prawdziwa miłość to nie tylko płomienne uniesienia, ale codzienny wybór, by trwać przy tym, co najważniejsze.