Cienie wątpliwości: jak teściowa odkryła prawdę o zięciu
Jadwiga Kowalska, dręczona niepokojem i złymi przeczuciami, postanowiła odwiedzić swojego zięcia. Jej córka Katarzyna wyjechała w delegację, zostawiając męża, Tomasza, samego z trójką dzieci. „Ciekawe, jak sobie radzi mój zięć?” – rozmyślała Jadwiga, marszcząc brwi. „A nuż wszystko rzucił i poszedł się zabawić?” Kobieta spakowała torby z domowym jedzeniem, słodyczami i zabawkami, po czym wyruszyła w drogę, nękana myślą, iż może zastać Bóg wie co. A jeżeli Tomasz zostawił dzieci u swojej matki, a sam bawi się z kumplami? W drzwiach nikt nie odpowiadał. W mieszkaniu panowała przerażająca cisza… W końcu drzwi otworzył niewyspany i nieuczesany Tomasz! Najwyraźniej nie spodziewał się teściowej… Jadwiga przekroczyła próg i zamarła z zaskoczenia.
Cztery miesiące wcześniej
Tomasz nigdy się nie spieszył, by związać się węzłem małżeńskim. Miał przed oczami przykład starszego brata, Bartosza.
Bartosz ożenił się młodo, jeszcze w szkole, ze swoją koleżanką z klasy, Joanną. Urodził im się syn Jakub, a Joanna była prawdziwą pięknością. Ale ich miłość gwałtownie wygasła, a Bartosz stał się ponury jak listopadowy dzień.
– Co jest z tobą? – dziwił się wtedy osiemnastoletni Tomasz. – Masz taką piękną żonę, syna, a ty ciągle niezadowolony!
– Nie próbuj zrozumieć – burknął Bartosz. – Nigdy się nie żenij, jeżeli nie chcesz zrujnować sobie życia! Joanna była wspaniała, dopóki nie została moją żoną i matką. Wcześniej kochała tylko mnie, a teraz potrzebuje tylko dziecka, a ode mnie – wszystkiego, tylko nie mnie samego. Rozumiesz?
Bartosz machnął ręką, patrząc na młodszego brata z irytacją.
– Jesteś jeszcze młody, nic nie pojmujesz. Ale jeżeli nie chcesz na swojej skórze przekonać się, jakie to uczucie, nigdy się nie żenij!
Tomasz spoglądał na brata ze zdumieniem. Joanna przez cały czas była atrakcyjna po porodzie, a narodziny syna powinny chyba cieszyć. Ale Bartosz był nieszczęśliwy i niedługo się rozwiódł. Później narzekał, iż alimenty go wykańczają, a życie mu się nie udało.
Bartosz zaczął spotykać się z innymi kobietami, ale z żadną nie związał się na dłużej.
– Wszystkie chcą mnie wciągnąć w małżeństwo – mruczał, pouczając Tomasza. – Ale ja teraz jestem mądrzejszy! Kobiet jest mnóstwo: jedna odejdzie, druga się znajdzie, młodsza i ładniejsza. Po co się wiązać? Ucz się ode mnie, Tomasz! Nie daj się na ich sztuczki. jeżeli któraś nie chce czegoś luzackiego, znajdź inną, bardziej skorą do zabawy.
Matka, patrząc na młodszego syna, martwiła się:
– Bartosz to dorosły człowiek, mieszka osobno, nabroił w młodości, ale ty nie bierz z niego przykładu! Sam zdecyduj, ale może cię zapoznam z jakąś porządną dziewczyną? Jesteś u nas zbyt skromny – żartowała, szturchając Tomasza.
Tomasz ufał bratu. Rodzice wydawali mu się staroświeccy, a Bartosz, oczywiście, lepiej znał się na takich sprawach.
Tomasz mieszkał z rodzicami i pracował z ojcem w warsztacie samochodowym na obrzeżach Poznania.
Samochody uwielbiał od dziecka i czuł je jak nikt inny. Włączy silnik, posłucha, jak pracuje, czasem przejedzie się, by zrozumieć, gdzie leży problem. Jego diagnozy były zawsze trafne, a klienci go doceniali. choćby ojca prosili: „Marek, zapisz nas do Tomasza, on zrobi to szybciej i lepiej!”
Ojciec był dumny z syna. Od małego zabierał go do warsztatu, ucząc wszystkiego. Gdy Tomasz miał jedenaście lat, w czasach wakacji na wsi sadzał go za kierownicą starego gruchota, ucząc jeździć na manualu. Nogi chłopca ledwo sięgały pedałów, ale się starał: „Tato, jestem jak ty, też dam radę!”
W garażach ojca Tomasz nauczył się wszystkiego – i naprawiać samochody, i się nie dać. choćby zdobył sobie tatuaż na ramieniu, by wyglądać na twardziela, ale potem zrozumiał, iż prawdziwa siła leży gdzie indziej.
Matka pracowała w sklepie nieopodal, i Tomasz przywykł, iż przynosiła pierogi dla całej załogi warsztatu. Po obiedzie znów brał się do roboty.
– Słuchaj, pamiętasz, obiecałem cię z dziewczyną zapoznać? Dzisiaj przyjedzie do ciebie Katarzyna srebrnym autem, coś tam stuka. Sprawdzisz? – mrugnął Bartosz, klepiąc brata po plecach. – Jeszcze mi podziękujesz, bo za długo siedzisz sam!
– Daj spokój – odparł Tomasz. Nie lubił rozmów o życiu osobistym.
Ale tego wieczoru pod warsztat podjechała felgą srebrna toyota, z której wysiadła miła dziewczyna.
– Dzień dobry, pan Tomasz? Bardzo pana polecano – powiedziała i pewnie opisała problem z samochodem.
Tomasz zdziwił się: nie każda dziewczyna tak się znała na samochodach. Do tego wcale nie przypominała koleżanek Bartosza.
– Nazywam się Katarzyna – przedstawiTomasz spojrzał na nią, czując, iż w jego życiu właśnie zaczyna się coś wyjątkowego, i uśmiechnął się szeroko, bo zrozumiał, iż nie wszystko, czego nauczył się od brata, musi być prawdą.