Cienie zdrady: melodia nowego początku

newsempire24.com 1 dzień temu

**Cienie zdrady: melodia nowego życia**

Marcin Kowalski coraz częściej zostawał późno w pracy.
— Dziwne — myślała jego żona, Kinga. — Raz siedzi do nocy w biurze, raz pędzi do garażu swojego kolegi Jacka. Co tam można robić prawie codziennie?
Pewnego dnia Kinga postanowiła wybrać się do galerii handlowej w centrum Poznania. Chciała się rozerwać, a przy okazji kupić w kwiaciarni ziemię i doniczkę dla fiołków. Wchodząc do zalanej światłem galerii, rozejrzała się po butikach i nagle zamarła, jak rażona piorunem. Prosto na nią szedł Marcin. I nie sam — z młodą dziewczyną! Jego towarzyszka odwróciła się w stronę Kingi, a ta westchnęła z niedowierzaniem. Znała tę dziewczynę.

***

Kinga zatrzymała się przed klatką swojego bloku. Przejście blokowali meblarze, próbujący wnieść przez drzwi ogromne pianino. Mimo zdjętych nóżek nie mieściło się w wąskim wejściu.
— Nie wejdzie, choćbyście drzwi zdjęli — orzekli meblarze. — Stary model, widzę, potężny.
— Przepuście mnie, a potem róbcie, co chcecie — rzuciła Kinga zirytowana.

Zakłopotany właściciel pianina, ocierając pot z czoła, westchnął:
— Wszystko wniosłem, tylko to zostało. Gdybym mieszkał na parterze, przez okno by weszło, ale jestem na piątym… — Spojrzał na Kingę smutno.
— Też mieszkam na piątym, więc jesteś moim nowym sąsiadem naprzeciwko — odparła. — Wiesz, są firmy z podnośnikami. Moja przyjaciółka tak wniosła kanapę na czwarte piętro. Mogę dać ci numer, ale to pewnie niemało kosztuje.

Mężczyzna rozpromieniał i gorąco podziękował za pomysł. Kinga podyktowała numer i weszła do domu, ale cały czas zerkała przez okno, obserwując losy pianina. W końcu podnośnik przyjechał, i instrument bezpiecznie znalazł się w mieszkaniu. Kinga zdziwiła się, jak bardzo wciągnęła ją ta obca historia. Na chwilę choćby zapomniała o swoich problemach.

A problemy zaczęły się wczoraj. Marcin odszedł od niej…
To było dla Kingi jak uderzenie. Oczywiście, zauważyła zmiany w jego zachowaniu. Marcin stał się wycofany, szukał pretekstów, by wyjść z domu. Raz zostawał w pracy, raz znikał w garażu z Jackiem.
— Dziwne — zastanawiała się. — Co tam można robić każdego dnia?
Kinga tłumaczyła to sobie kryzysem wieku średniego. Może się w kimś zakochał, ale minie…

W weekend wybrała się do galerii handlowej. Chciała się rozerwać, kupić coś dla kwiatów. Ale tam, wśród gwaru i jasnych witryn, czekał ją cios. Na przeciwko szedł Marcin, obejmując młodą dziewczynę w pasie. Promienieli szczęściem, ona szeptała mu coś do ucha, a ich miłość była niemal namacalna. Gdy dziewczyna się odwróciła, Kinga oniemiała ze szoku. To była Ola, jej młoda koleżanka z pracy.

Marcin, widząc żonę, zmieszał się, ale gwałtownie się pozbierał:
— W domu wszystko wyjaśnię.
Kinga nie spieszyła się z powrotem. Włóczyła się po ulicach Poznania, a w głowie przewijały się wspomnienia. Ola oczarowała Marcina na firmowej imprezie rok temu. Tańczyli, wychodzili razem na papierosa, ale Kinga nie przywiązywała do tego wagi. choćby w najgorszym śnie nie pomyślałaby, iż jej wierny, opiekuńczy Marcin mógłby ją zdradzić.

Gdy wróciła, Marcin już spakował swoje rzeczy. Unikał awantur, a Kinga, powstrzymując łzy, cicho spytała:
— Czego ci zabrakło? Co było nie tak?
— Wszystko było w porządku — odpowiedział, patrząc w podłogę. — Ale żyjemy z przyzwyczajenia, wszystko takie mdłe, nudne. Bez Oli nie wytrzymam choćby dnia. Dziękuję ci za te dwadzieścia lat, za córkę. Wychowałem ją, kupiłem jej mieszkanie, wydałem za mąż. Mam prawo do szczęścia. Wybacz, jeżeli potrafisz…

Kinga wybuchnęła płaczem dopiero, gdy drzwi za nim się zatrzasnęły. Nigdy wcześniej nie czuła takiego bólu. Noc minęła bez snu.

Rano — zimny prysznic, delikatny makijaż, elegancki kostium. Do pracy, jak gdyby nigdy nic. Nikt nie miał zobaczyć jej słabości. Ale wiedziała — cały zespół będzie szeptał, jak Ola zabrała jej męża.

Ola dołączyła do ich firmy zaraz po studiach. Piękna, schludna, obowiązkowa. gwałtownie zaskarbiła sobie sympatię, a Kinga darzyła ją ciepłem. Teraz do biura musiała jeździć autobusem — Marcin zawsze woził ją samochodem. W zatłoczonym środku transportu Kinga czuła się obco.

W biurze spotkała Olę. Ta zmieszana przywitała się i przemknęła obok. Ale pracowały w jednym pokoju. W zespole panowało napięcie — starsi koledzy współczuli Kindze, młodsi udawali, iż nic się nie stało, ale czekali na rozwój wydarzeń.

Po pracy Marcin czekał na Olę przed wejściem. Kinga specjalnie została dłużej, by nie widzieć, jak rywalka zajmuje jej miejsce w ich samochodzie.

W domu pochwaliła się za swoją siłę. Myślała, iż Ola liczy na to, iż się zwolni? Nie doczeka! Kinga kochała swoją pracę, zespół, pensję. Dlaczego miałaby odejść?

Zadzwoniła córka, Kasia. Próbowała pocieszyć matkę:
— Mamo, nie jesteś pierwszą ani ostatnią, którą zostawili.
Potem przyznała, iż Marcin wcześniej przedstawił ją Oli, i teraz dobrze się dogadują.

Kinga gwałtownie zakończyła rozmowę. Córka jej nie wsparła, a wiadomość o przyjaźni z Olą dobiła ją. Ale Kasia nie powinna widzieć, jak bardzo matka cierpi. Na dzieci nie można się obrażać.

Kasię Kinga urodziła na pierwszym roku studiów, ale nauki nie porzuciła. Mieszkali z Marcinem u jej rodziców. Matka jeszcze pracowała, ale babcia żyła i zajmowała się Kasią do przedszkola. Potem rodzice wyprowadzili się do domu za miastem, zostawiając im trzypokojowe mieszkanie w nadziei na wnuki. Kinga i Marcin chcieli więcej dzieci, ale się nie udało.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
— Kto to? — pomyślała Kinga. — Może Marcin coś zapomniał?

W drzwiach stał nowy sąsiad.
— Chciałem jeszcze raz podziękować za pomysł z pianinem! Poznajmy się. Jestem Tomasz, a pani?
— Kinga — odpowiedziała i, ku własnemzaskoczeniu, dodała: — Zostań na kolację, pewnie jesteś głodny.

Idź do oryginalnego materiału