**Cienie zdrady: melodia nowego życia**
Piotr Kowalski coraz częściej zostawał w pracy później.
– Dziwne – myślała jego żona Anna. – Albo siedzi do nocy w biurze, albo pędzi do garażu, żeby spotkać się z kolegą Jackiem. Co on tam może robić prawie codziennie?
Pewnego dnia Anna postanowiła przejść się po centrum handlowym w centrum Krakowa. Chciała się rozerwać i przy okazji kupić w kwiaciarni ziemię i doniczkę dla fiołków. Wchodząc do oświetlonego centrum, rozejrzała się po butikach i nagle zamarła, jakby rażona piorunem. Na wprost niej szedł Piotr. I nie sam – z młodą dziewczyną! Jego przyjaciółka odwróciła się w jej stronę, a Anna wstrzymała oddech, nie wierząc własnym oczom. Znała tę dziewczynę.
***
Anna zatrzymała się przed klatką swojego bloku. Przejście blokowali tragarze, próbujący wciągnąć do drzwi ogromny fortepian. Mimo odkręconych nóg nie mieścił się w wąskim wejściu.
– Nie wejdzie, choćby jakbyście ściągnęli drzwi – orzekli tragarze. – Staroświecki kolos.
– Przepuśćcie mnie, a potem róbcie, co chcecie – rzuciła zirytowana Anna.
Zmartwiony właściciel fortepianu, ocierając pot z czoła, westchnął ciężko:
– Wszystko już wniosłem, tylko to zostało. Gdybym mieszkał na parterze, włożyłbym przez okno, ale jestem na czwartym… – spojrzał na nią smutno.
– Ja też mieszkam na czwartym, więc jesteś moim nowym sąsiadem z naprzeciwka – odpowiedziała. – Wiesz, są firmy z podnośnikami. Moja znajoma tak wnosiła kanapę na trzecie piętro. Mogę ci podać numer, ale pewnie nie będzie tanio.
Mężczyzna rozpromieniał się i gorąco podziękował za radę. Anna podyktowała numer i poszła do siebie, ale cały czas zerkała przez okno, śledząc losy fortepianu. W końcu przyjechała platforma i instrument bezpiecznie znalazł się w mieszkaniu. Anna zdziwiła się, jak bardzo pochłonęła ją ta obca historia. Na chwilę choćby zapomniała o swoich problemach.
A problemy zaczęły się wczoraj. Piotr od niej odszedł…
To był dla niej szok. Oczywiście, zauważyła zmiany w jego zachowaniu. Stał się zdystansowany, szukał pretekstów, by wyjść z domu. Albo pracował do późna, albo znikał w garażu z Jackiem.
– Dziwne – myślała. – Co on tam może robić codziennie?
Anna tłumaczyła to sobie kryzysem wieku średniego. Może zafascynował się kimś, ale minie…
W weekend poszła do centrum handlowego. Chciała się rozerwać, kupić coś do kwiatów. Ale tam, wśród gwaru i błyszczących witryn, czekał na nią cios. Na jej spotkanie szedł Piotr, obejmując młodą dziewczynę w talii. Promienieli szczęściem, ona coś szeptała mu do ucha, a ich miłość była niemal namacalna. Dziewczyna się odwróciła i Anna oniemiała. To była Kinga, jej młoda koleżanka z pracy.
Piotr, zauważywszy żonę, zmięszał się, ale gwałtownie się opanował:
– W domu wszystko wyjaśnię.
Anna nie spieszyła się z powrotem. Włóczyła się po ulicach Krakowa, a w głowie powracały wspomnienia. Kinga oczarowała Piotra na firmowym przyjęciu rok temu. Tańczyli, wychodzili razem na papierosa, ale Anna nie przywiązała do tego wagi. choćby w najgorszym śnie nie przyszłoby jej do głowy, iż jej wierny, niezawodny Piotr mógłby ją zdradzić.
Gdy wróciła, Piotr już spakował swoje rzeczy. Unikał kłótni, a Anna, powstrzymując łzy, cicho zapytała:
– W czym zawiniłam? Co było nie tak?
– Wszystko było w porządku – odpowiedział, patrząc w podłogę. – Ale żyjemy z rozpędu, wszystko szare, nudne. A bez Kingy nie wytrzymam ani dnia. Dziękuję ci za dwadzieścia lat, za córkę. Wychowałem ją, kupiłem mieszkanie, wydałem za mąż. Mam prawo do szczęścia. Wybacz, jeżeli potrafisz…
Anna rozpłakała się dopiero, gdy za nim zatrzasnęły się drzwi. Nigdy wcześniej nie czuła takiego bólu. Ta noc minęła bez snu.
Rano – zimny prysznic, delikatny makijaż, elegancki kostium. Do pracy, jak gdyby nigdy nic. Nikt nie powinien widzieć jej słabości. Ale wiedziała, iż cały dział będzie szeptał, jak Kinga zabrała jej męża.
Kinga przyszła do ich firmy zaraz po studiach. Urodziwa, zadbana, obowiązkowa. gwałtownie zjednała sobie wszystkich, a Anna darzyła ją sympatią. Teraz do biura musiała jechać autobusem – Piotr zawsze woził ją samochodem. W zatłoczonym autobusie Anna czuła się obco.
W pracy natknęła się na Kingę. Ta zmieszana przywitała się i przemknęła obok. Ale pracowały w tym samym pokoju. W zespole panowało napięcie: starsi współpracownicy współczuli Annie, młodzi udawali, iż nic się nie stało, ale czekali na rozwój sytuacji.
Po pracy Piotr czekał na Kingę pod drzwiami. Anna specjalnie się zatrzymała, żeby nie widzieć, jak rywalka wsiada na jej miejsce do ich samochodu.
W domu pochwaliła się za swoją odporność. Myślała, iż Kinga liczy, iż zwolni się z pracy? Nie doczeka! Anna kochała swoją pracę, zespół i pensję. Dlaczego miałaby odejść?
Zadzwoniła córka, Zuzanna. Próbowała pocieszyć matkę:
– Mamo, nie jesteś pierwszą ani ostatnią, którą porzucono.
A potem przyznała, iż Piotr wcześniej przedstawił jej Kingę i iż dobrze się dogadują.
Anna gwałtownie zakończyła rozmowę. Córka jej nie wsparła, a wiadomość o jej przyjaźni z Kingą dobiła ją do reszty. Ale Zuzanna nie powinna widzieć, jak bardzo matka cierpi. Na dzieci nie wolno się gniewać.
Zuzannę Anna urodziła na pierwszym roku studiów, ale nauki nie porzuciła. Mieszkała z Piotrem u rodziców. Matka jeszcze pracowała, ale babcia była sprawna i zajmowała się Zuzią, aż poszła do przedszkola. Potem rodzice wyprowadzili się na wieś, zostawiając im trzypokojowe mieszkanie w nadziei na kolejne wnuki. Anna i Piotr chcieli więcej dzieci, ale się nie udało.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
– Kto to? – pomyślała Anna. – Może Piotr coś zapomniał?
Na progu stał nowy sąsiad.
– Chciałem jeszcze raz podziękować za podpowiedź z fortepianem! Poznajmy się. Jestem Marek, a pani?
– Anna – odpowiedziała i, ku własnemAnna spojrzała na niego i nagle uświadomiła sobie, iż to właśnie w takich małych chwilach rodzą się nowe początki.