Poranek był chłodny, jakby jesień wdarła się do miasta bez ostrzeżenia. Krzysztof pakował rzeczy w ciszy, która ciążyła bardziej niż każdy krzyk. Żadnych awantur, trzaskania drzwiami – tylko szelest starannie złożonych swetrów, odgłos wyciągniętej z kontaktu ładowarki, skrzypienie futerału na szczoteczkę do zębów. Zatrzymał się przy oknie, patrząc na szare podwórko w Katowicach. Nie po […]