— Co z tą Zofią? Po co ci żona taka jak ona? Urodziła, stała się miękka, teraz chodzi jak balon. Myślisz, iż schudnie? Jasne, czekaj dalej – będzie tylko gorzej!

newsempire24.com 1 dzień temu

Co to ma być z tą Zofią? Po co ci żona, która tak się rozciągnęła? Po porodzie stała się miękka, teraz chadza jak balon. Myślisz, iż jeszcze schudnie? Pewnie, czekaj, tylko będzie gorzej!

Ale ona jest spokojna. A adekwatnie podoba mi się, iż nabrała trochę krągłości. Kiedyś była chuda jak patyk, teraz ma kształty!

Mówiłem to o żonie, uśmiechając się pod nosem. Wtedy mój najlepszy kumpel, Arkadiusz, przybił mnie w ramię.

Hej, nie od razu się rozpalaj. Nieważne, co ci się podoba. Pojawisz się z nią na sylwestrowej imprezie firmowej i będziesz się wstydził patrzeć kumplom w oczy. Jesteś wysoki, szeroki, przystojny. Kobiety mają swój prime, a my, faceci? Jesteśmy po prostu wciąż panami w każdym wieku!

Zdrapiłem głową. Myśl, iż może zbyt długo siedzę w tym małżeństwie, zaczęła mi snuć się w głowie. Kiedyś byłem typowym zalotnikiem, dopóki Zofia nie zmieniła mnie. Spokojna, piękna, dobra, troskliwa. Gotuje tak, iż nie chce się odłożyć talerza. Sam przybrałem się w około dziesięć kilogramów od ślubu, a dopiero co wylądowaliśmy z dzieckiem.

Żony trzeba wymieniać co jakiś czas, jak stare opony! wybuchnął Arkadiusz ze śmiechu. Ja już się rozwiodłem i teraz spotykam się z Leną. Młodą, zgrabną. A jak coś się nie uda, zamienię ją na kolejną!

Po tej rozmowie nie mogłem przestać myśleć o słowach przyjaciela. Arkadiusz wciągnął mnie w swoją grę, a ja nagle przyjąłem jego pomysły za własne. Może naprawdę zbyt długo tkwię w tym małżeństwie?

Zofio, przy… przybrałaś…

Zanim zdążyłem dokończyć, żona, trzymając w ramionach śpiące niemowlę, spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.

A co z tego? Bóg, przybrałam pięć kilogramów czy to tragedia? Ja opiekuję się dzieckiem, jestem wyczerpana, pracuję z domu. Cały dom spoczywa na mnie: opieka nad dzieckiem, praca, rachunki, płacenie za media, zakupy, gotowanie! A ty chcesz mnie dręczyć przez pięć chudszych kilogramów?!

W jej duszy przebił się dźwięk pękającej rury. Chciała wylać łzy, bo czuła, iż nie doceniam jej wysiłku. Gdyby odeszła, sam zostanie z tym wszystkim i utonie w problemach.

Po co tak się wyżywasz o te kilogramy? Przyniosłam na świat człowieka, a ty dyskutujesz o kilogramach!

Zofia podrapała nos i poszła do pokoju dziecka z maluchem w ramionach. Ja siedziałem w krześle. Gdybym miał inną żonę, może nie krzyczałaby tak.

Z każdym dniem coraz głębiej wnikały w mój umysł słowa przyjaciela. Wydawało mi się, iż Arkadiusz ma rację. Nie opuszczę dziecka pomogę, ale plan B nigdy nie zaszkodzi.

Patrz, jak Lidia z drugiego działu na ciebie patrzy! Pożera cię wzrokiem! Jest wolna, sprawdziłem. Piękna, atletyczna. Patrz na nią wygląda jak obraz! Obok niej twoja Zofia nie ma szans! zagadnął Arkadiusz, podchodząc do stołu.

Rzeczywiście, Lidia stała przy dystrybutorze wody. Młoda, ładna dziewczyna, od czasu do czasu zerkała na kolegów. Nie dostrzegałem tego ognia w oczach, o którym mówił Arkadiusz. Ale on był bardziej doświadczony musiał wiedzieć lepiej!

Wrócisz do domu, a taka kobieta będzie czekać! Wyobraź sobie: szpilki, bielizna, wszystko, co ma mężczyznę w zachwycie! A twoja? Pewnie w szlafroku odplamowanym od smóła dziecka! Starzejesz się niedługo będzie trudniej znaleźć dziewczynę.

Arkadiusz poklepał mnie po ramieniu i wrócił do swojego działu, rzucając kilka niecenzuralnych żartów w kierunku Lidii. Zazdrość kłębiła się w moim sercu. On zawsze potrafił znaleźć wspólny język z kobietami, rozkręcić rozmowę, a następnego dnia chwalił się nowym numerem lub zdjęciami z udanej nocy.

Po wizycie u mamy, opowiedziałem jej o tym, iż żona chyba już nie pasuje mi tak, jak kiedyś. Lilianna Nikolaweczka, zawsze po stronie syna, tym razem nie wsparła mnie.

Cholerny ty, twoja żona dała ci dziecko, pracuje, prowadzi dom, jest piękna a ty podnosisz nosem! Wy wszyscy, faceci, nie macie pojęcia, co macie wciąż wpatrzeni w lasy jak wilki. Na koniec końców zostajecie starzy i sami, wyjąc pod księżycem!

Jej słowa przelatywały obok moich uszu. Wciąż łapałem spojrzenia Lidii w pracy, myśląc, iż kumpel ma rację. Czas nieubłaganie płynie nie znajdziesz takiej młodej już nigdy, nie trzeba wróżyć, żeby to zauważyć. Pewnego dnia wróciłem do domu tak zestresowany, iż nie mogłem myśleć ani mówić o niczym oprócz słów Arkadiusza.

Usiadłem naprzeciw żony, która kołysała dziecko po kolejnej bezsennej nocy. Cienie pod oczami, skóra nie tak sprężysta jak dawniej, brak sportowej sylwetki. Rozumiałem, iż ją kocham, ale przerażało mnie, iż mogę przegapić wszystkie męskie szanse.

Zofio, myślę, iż powinniśmy się rozstać. Po porodzie się zmieniłaś. Zdałem sobie sprawę, iż to czas

Słowa były niejasne, drżały w ustach, a ja czułem się jak głupi jakbym wpadł w pułapkę telefonicznego oszusta i teraz unikał patrzenia w oczy, gdy ktoś pytał o to.

Z początku Zofia nie odpowiedziała. Spojrzała w moje oczy, w których było tylko zmęczenie, nie gniew ani rozczarowanie. Położyła dziecko do kołyski, spakowała dwa walizki, wzięła malucha i ruszyła w korytarz. Nie powiedziała nic, ale jasno dała do zrozumienia, iż zamierza wyjść.

Pragnąłem krzyknąć, zatrzymać ją, uklęknąć i przeprosić. Ale kiedy wyobrażałem sobie, jak zawstydzę się przed przyjacielem, opowiadając całą historię, te myśli mnie uwolniły.

Wiesz co, Fedorze Może powinieneś na jakiś czas zamieszkać sam bez mnie, bez naszego syna. Kiedy miałeś wypadek i leżałeś w łóżku, pielęgnowałam cię przez cały rok. Pracowałam, opróżniałam nocnik, wymuszałam ćwiczenia, szukałam najlepszych lekarzy, brałam pożyczki i je spłacałam. Nie podniosłam brzmienia nie sugerowałam rozwodu, nie mówiłam, iż coś jest nie tak. A ty wyrzuciłeś mnie z dzieckiem w ramionach przez pięć cholernych kilogramów.

Zofia odwróciła się i odszła, nie czekając, aż zrozumiem, co się dzieje. Stałem w drzwiach, słysząc, jak jej kroki znikają, i poczułem jedynie ciężkie uczucie popełnienia nieodwracalnego błędu.

Następnego dnia przyszedłem do pracy bez nastroju. Wszystko spadało z moich rąk. Arkadiusz przeskakiwał wokół mnie, gratulując, chwytając mnie za rękę jak chłopcy na podwórku.

No i tak idź podrywaj Lidkę. Co za piękność inaczej ją sobie zabiorę.

Arkadiusz roześmiał się, ale ja nie odczuwałem humoru. Spojrzałem w górę, a Senya wydawał się rozumieć.

Posłuchaj, Senya. Byłem idiotą, wierząc ci w bajki. Miałem żonę, o której każdy facet zazdrościłby! Mam syna, dobrą rodzinę! Nie potrzebuję twoich młodych dziewczyn!

Mówisz jak podległy mąż, nie jako mężczyzna!

A mężczyzna w twoim słowniku to ktoś, kto porzuca żonę i własne dziecko? Albo ktoś, kto nie umie trzymać się w ryzach i skacze od laski do laski? Czy to facet, który nie potrafi być wierny jednej kobiecie i ucieka jak pies, gdy tylko usłyszy szeleszczący płaszcz?

Arkadiusz wziął się do złości za to, jak go potraktowałem, i za ból, który poczuł w słowach. Najlepsi przyjaciele wpadli w burzliwą sprzeczkę. Postanowiłem, iż jeżeli nic się nie zmieni, nie będę już z Arkadiuszem przyjaźnił. Z takim najlepszym przyjacielem nie potrzebujesz wrogów.

Tego samego dnia przyniosłem Zofii ogromny bukiet kwiatów. ukląkłem i błagałem o przebaczenie, szczerze przyznając, iż dałem się zwieść opowieściom przyjaciela. Obwiniałem tylko siebie i błagałem o wybaczenie. Zofia wybaczyła, wróciliśmy do mieszkania i znów żyliśmy w zgodzie. Wydawało mi się, iż kocham ją bardziej niż kiedykolwiek. Nie widziałem już jej jako pakiet dołączony do małżeństwa.

Dla mnie Zofia stała się najpiękniejszą, najważniejszą osobą. Cholera z tymi kilogramami, z tym zmęczeniem. Zacząłem aktywnie pomagać żonie, przejmując większą część obowiązków z dzieckiem. Siedziałem z maluchem, wstawałem w nocy, kładąc go spać. Przejąłem pranie i gotowanie, kiedy było to potrzebne. W międzyczasie żona zaczęła rozkwitać zapisała się na siłownię.

Krok po kroku, w drobnych gestach, nasz związek wrócił na adekwatną drogę. Obiecałem sobie, iż nigdy więcej nie zrobię takiego głupstwa. Cała sytuacja stała się dla mnie istotną lekcją: zawsze trzeba słuchać własnej głowy.

Idź do oryginalnego materiału