Córka zwołała nas przy stole, żeby podzielić się radosną nowiną. Po kolacji wyrzuciliśmy ją i zięcia z domu.
Nie ogarniam już dzisiejszej młodzieży. Chyba kompletnie postradali zdrowe zmysły. Nasza córka Kinga niedawno zorganizowała rodzinny obiad – niby zwykły, świąteczny, z sałatkami, tortem i świeczkami. Zebrała wszystkich – mnie, męża, naszego wnuczka i swojego małżonka. Mieszkamy razem w zwykłym trzypokojowym M4 na obrzeżach Poznania. Życie w takiej ciasnocie to już i tak wyzwanie. A tu…
Kiedy Kinga z Kamilem się pobrali, od razu przygarnęliśmy ich pod swój dach. Tak wyszło – zaszła w ciążę, ślub był na szybko, wszystko jakoś nagle i bezrefleksyjnie. Nie ocenialiśmy, pomogliśmy, jak tylko mogliśmy, i zaproponowaliśmy, żeby u nas pomieszkali, póki nie uzbierają na swoje. Mówiliśmy im: „Oszczędzajcie, zbierajcie choćby na wkład do kredytu. Rozumiemy, ale jak wnuczek podrośnie, będzie jeszcze ciaśniej”.
Kiwał głową, niby się zgadzał. Ale w praktyce – zero inicjatywy. Same obietnice, gadanie, a efekt – jak groch o ścianę. Żyją jak dzieci u rodziców, choćby „dziękuj” nie usłyszysz. Cierpimy, choć my z mężem mamy swoje dolegliwości, swój wiek, potrzebujemy trochę spokoju i porządku. Ale dla córki – cicho siedzimy.
I oto siedzimy przy odświętnym stole. Kinga się uśmiecha, oczy jej błyszczą. Wymieniamy z mężem porozumiewawcze spojrzenia: „Może jednak się wyprowadzają?”
Ależ skąd! Kinga unosi kieliszek, patrzy na nas i ogłasza:
– Mamo, tato… Jestem w ciąży!
Zawróciło mi się w głowie. Zastygłam, wpatrując się w nią, nie wierząc własnym uszom. Jakby ziemia usunęła mi się spod nóg. Chciało mi się albo śmiać z bezsilności, albo ryknąć płaczem. Jeszcze jedno dziecko? Do tej kawalerki? Przecież już ledwo zipiemy!
– Kinga, ty w ogóle rozumiesz, co robisz? – spytał cicho, ale stanowczo mój mąż. – Gdzie wy będziecie mieszkać we sześcioro? Czy myślisz, iż dalej będziemy wam służyć za darmową opiekę?
A Kinga choćby się nie speszyła. Najwyraźniej spodziewała się, iż rzucimy się jej na szyję z gratulacjami. Ale tak się nie stało.
– Myślałam, iż się ucieszycie… – bąknę– Myśleliśmy, iż nas wesprzecie – wtrącił się Kamil, patrząc na nas jakbyśmy właśnie ogłosili, iż lubimy pić herbatę z sokiem pomarańczowym.