"Czemu płaczesz? Masz zdrowe dziecko" – najokrutniejsze zdanie, które słyszy zbyt wiele matek

mamadu.pl 21 godzin temu
"Czemu płaczesz? Przecież masz zdrowe dziecko" – to miały być słowa otuchy, ale zabrzmiały jak wyrok. W tej jednej chwili moje łzy stały się czymś niewłaściwym, jakby euforia z macierzyństwa wykluczała ból, lęk i samotność. To zdanie zostaje na długo – jak echo, które wciąż przypomina, iż matka nie ma prawa czuć się źle, choćby jeżeli jej świat właśnie stanął na głowie.


"Czemu płaczesz?" – czyli kiedy łzy mamy przestają być "dozwolone"


Płakałam. W szpitalnym łóżku, w nocy, z niemowlakiem przy piersi, którego jeszcze nie potrafiłam karmić. Byłam obolała, przerażona, niewyspana. I wtedy usłyszałam to zdanie. Od osoby, która przyszła, by mnie "wesprzeć".

"Czemu płaczesz? Przecież masz zdrowe dziecko".

W jednej chwili poczułam się jak potwór. Jakby euforia z tego, iż moje dziecko żyje i jest zdrowe, miała z automatu zneutralizować moje zmęczenie, ból, lęk i tę nieopisaną pustkę, której wcześniej nie znałam.

Macierzyństwo to nie tylko zdrowe dziecko. To też zdrowa mama


Zbyt długo uczono nas, iż kobieta po porodzie powinna być "wdzięczna". Że jeżeli dziecko żyje i ma wszystkie paluszki, to wszystko inne jest dodatkiem – a najlepiej, żebyśmy nie mówiły o tym w ogóle.

Ale zdrowe dziecko to nie wszystko. Mama, która cierpi w milczeniu, nie ma siły być "całą sobą" w tej nowej rzeczywistości. Nie dlatego, iż jest słaba. Ale dlatego, iż jest

człowiekiem. I potrzebuje opieki tak samo, jak jej noworodek.

Dlaczego to zdanie rani tak mocno?


Bo odbiera prawo do emocji. Bo umniejsza przeżycia. Bo zamyka usta kobiecie, która być może pierwszy raz w życiu czuje, iż nie daje rady.

I nie chodzi o to, iż nie kocha swojego dziecka. Wręcz przeciwnie – kocha je tak bardzo, iż ten ogrom miłości może ją przytłoczyć. Ale gdy słyszy: "Czemu płaczesz? Przecież masz zdrowe dziecko", ta miłość zamienia się we wstyd. W poczucie winy. W wymowną ciszę.

Nie każda łza to oznaka słabości


Płacz nie jest porażką. Jest znakiem, iż coś wewnątrz kobiety domaga się uwagi. Że emocje próbują się przebić przez warstwy presji, oczekiwań, niewyspania i bólu.

Dlaczego boimy się tych łez? Dlaczego odbieramy je jako dowód, iż "coś poszło nie tak", zamiast uznać je za część tej intensywnej, transformującej podróży?

Sama nauczyłam się, iż łzy po porodzie nie są sygnałem alarmowym – są sygnałem życia. I iż warto obok nich po prostu być. Nie komentować i nie oceniać.

Zdrowe dziecko to nie mur przeciw depresji


Baby blues, depresja poporodowa, lęki, wątpliwości – to wszystko może się pojawić choćby wtedy, gdy dziecko jest zdrowe, najpiękniejsze i najukochańsze na świecie. Miłość nie chroni przed zmęczeniem. Szczęście nie kasuje szalejących hormonów. I to nie jest słabość. To biologia. To psychika. To - w końcu - macierzyństwo.

Zamiast pytać "czemu płaczesz?", powiedz: "Jestem tu. Chcesz, żebym po prostu z tobą posiedziała?".

Bo czasem to wszystko, czego świeżo upieczona mama naprawdę potrzebuje.

Idź do oryginalnego materiału