Czemu to ja mam się nią opiekować? Wszak jest Wojtek — ulubiony syn, niech on pomaga”: dlaczego odmówiłam opieki nad chorą matką

twojacena.pl 9 godzin temu

„A dlaczego to właśnie ja mam się nią zajmować? Jest przecież Wojtek — ukochany syn, niech on pomaga!”: Dlaczego odmówiłam opieki nad chorą matką

Od dawna wiedziałam jedno: w rodzinach, gdzie jest więcej niż jedno dziecko, prawie zawsze ktoś staje się „tym ulubionym”, a ktoś inny — zbędnym. Tego, którego kocha się bezgranicznie, usprawiedliwia we wszystkim, rozpieszcza i wspiera. A drugie, niechciane, obarcza się winą za wszystkie rodzinne nieszczęścia. W mojej rodzinie było dokładnie tak.

Mama uwielbiała mojego młodszego brata Wojtka. A ja… ja byłam tym dzieckiem „przez pomyłkę”. Kiedyś w gniewie rzuciła mi w twarz: „Gdyby nie ty, nie rozwiódłabym się z twoim ojcem”. Te słowa wbiły się we mnie jak sztylet, iż choćby po latach nie potrafię o nich zapomnieć. Wtedy nie rozumiałam, jak można mówić coś takiego własnemu dziecku. Nie prosiłam, żebyś mnie rodziła. To nie moja wina, iż się urodziłam. Ale mama widocznie myślała inaczej.

Po rozwodzie oddała mnie na wychowanie dziadkom ze strony ojca. Miałam siedem lat. I nagle znalazłam się w obcym domu, bez matki. Babcia i dziadek byli dla mnie dobrzy. Stali się moją prawdziwą rodziną. A mama cały ten czas była przy Wojtku. Opiekowała się nim, biegała za nim, wyciągała go z tarapatów, choćby gdy jako dorosły mężczyzna wpakował się w jakieś ciemne interesy. Spłacała jego długi, ratowała przed policją, bieliła jego reputację.

Potem sprzedała swoje duże, czteropokojowe mieszkanie w centrum Warszawy, żeby kupić mu nieruchomość. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, od znajomych. O mnie choćby nie pomyślała. Włożyła w niego wszystko — miłość, pieniądze, nerwy. A o mnie zapomniała, jakbym nigdy nie istniała.

Od dawna mieszkam w innym mieście. Wyszłam za mąż, wychowałam córkę. Teraz mamy już wnuka — nasza Zosia urodziła chłopca i mieszka w mieszkaniu, które odziedziczyła po moich dziadkach. Żyjemy spokojnie, zgodnie, nikomu nic nie jesteśmy winni. Z matką nie utrzymywałam kontaktu. Ja też nie. Po co, skoro jesteśmy sobie obce?

A potem wydarzyło się coś, co wszystko zmieniło.

Mama złamała szyjkę kości udowej. W szpitalu powiedzieli, iż potrzebna jest operacja, płatna. I wiecie, kto za nią zapłacił? Ja. Tak, ja. Z własnych oszczędności. Bo pomimo wszystko to moja matka. Nie chciałam, żeby cierpiała.

Ale po operacji okazało się, iż potrzebuje długiej rehabilitacji i iż ktoś musi być przy niej — opiekować się, pomagać, gotować, myć, wozić na wizyty.

I wtedy Wojtek niespodziewanie „przerzucił piłkę” na mnie. Zaczął dzwonić, namawiać, potem naciskać: „Musisz! Jesteś córką!”.

Odmówiłam.

I zaczęło się… Obydwoje — zarówno matka, jak i brat — rzucili się na mnie. Oskarżać. Przywoływać dawne urazy, które rzekomo im wyrządziłam. Matka mówiła: „Przecież ja cię urodziłam, wychowałam!”, a ja słuchałam i myślałam: co adekwatnie we mnie wychowała? Odesłała do obcych i zapomniała? Miłość, troskę, czułość — to wszystko dostała tylko jedna strona. Tylko Wojtek.

Więc dlaczego teraz, gdy jest jej ciężko, nagle o mnie pamięta? Gdzie byłam w jej życiu wcześniej?

Nie wytrzymałam i powiedziałam wprost:

— Mamo, dokonałaś wyboru. Postawiłaś na jedno dziecko, włożyłaś w nie wszystko. A drugie odrzuciłaś. Teraz czas zbierać plony. Oto twój ulubieniec. To silny, dorosły mężczyzna. Niech teraz on się tobą zajmie. Ja już nie jestem tą dziewczynką, której można powiedzieć „musisz”. Nikomu nic nie jestem winna.

Nie spodobało im się to. Zaczęli mnie obrażać. Mówili, iż jestem bez serca, iż jestem okrutna, iż jestem niewdzięczna. Ale we mnie już nic nie drgnęło.

Nie czułam winy. Tylko gorycz. Gorycz od tego, jak niesprawiedliwie potoczyła się nasza rodzinna historia.

Teraz mama leży w ośrodku rehabilitacyjnym. Wojtek ją odwiedza, kiedy może. A ja — żyję swoim życiem. Czasem śni mi się babcia — ta, która mnie przygarnęła, ocierała łzy i czytała bajki. Tylko ona naprawdę była mi matką.

Niech mówią, iż chowam urazę. To prawda. Nie jestem aniołem. Ale nie jestem gotowa oddać się znowu tym, którzy raz już mnie odrzucili.

Idź do oryginalnego materiału