Czy Oksana ma rację? Mają rodzinę, niedługo pojawi się dziecko. Jak to będzie wyglądało, jeżeli z nimi zamieszkasz?

newsempire24.com 14 godzin temu

Dzisiaj znów usłyszałam od mamy te słowa: „Gosiu, może Ola ma rację? Mają rodzinę, niedługo urodzi się dziecko. Jak to będzie wyglądało, iż ty z nimi mieszkasz?”. „A dlaczego ja mam się nad tym zastanawiać? To mieszkanie jest tak samo moje, jak jej!” — odpowiedziałam, ale czułam, jak uraza i wątpliwości ściskają mi serce. Ta rozmowa z mamą była ostatnią kroplą. Życie z siostrą i jej mężem w jednym mieszkaniu stawało się coraz trudniejsze, i zaczęłam się zastanawiać, jak możemy się wszyscy dogadać.

Ja i Ola jesteśmy siostrami, a mieszkanie, w którym teraz żyjemy, odziedziczyłyśmy po babci. To duże, trzypokojowe mieszkanie w centrum Warszawy — prawdziwy skarb. Babcia zapisała je nam obu, żebyśmy mogły dzielić je po równo. Gdy Ola wyszła za mąż za Piotra, wprowadzili się tutaj, a ja wtedy mieszkałam w innym mieście, wynajmowałam kawalerkę i nie miałam nic przeciwko. Ale rok temu wróciłam: moja praca przeszła na zdalny tryb i uznałam, iż nie ma sensu płacić za wynajem, skoro mam swoją część w tym mieszkaniu.

Na początku wszystko było w porządku. Ola i Piotr to dobrzy ludzie, zawsze dobrze dogadywałam się z siostrą. Starałam się nie przeszkadzać: zajmowałam jeden pokój, pomagałam w sprzątaniu, robiłam zakupy. Ale kiedy Ola zaszła w ciążę, atmosfera zaczęła się zmieniać. Piotr coraz częściej wspominał, iż może powinnam pomyśleć o przeprowadzce. „Gosia, jesteś młoda, możesz wynająć coś dla siebie” — mówił z uśmiechem, ale czułam w jego słowach ukryty przekaz. Ola milczała, ale widziałam, iż się z nim zgadza.

Mama, dowiedziawszy się o napiętej sytuacji, stanęła po ich stronie. „Gosiu, oni mają rodzinę, niedługo dziecko. Potrzebują przestrzeni. A ty jesteś sama, tobie łatwiej” — powtarzała. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Łatwiej? To mieszkanie należy się mnie tak samo, jak Oli! Dlaczego mam ustąpić tylko dlatego, iż oni będą mieli dziecko? Ja też chcę żyć w swoim domu, budować własne życie. Ale słowa mamy zabolały. Może faktycznie jestem egoistką? Może powinnam odejść, żeby nie psuć im rodzinnego szczęścia?

Życie razem stawało się coraz cięższe. Ola zaczęła irytować się drobiazgami: iż za głośno słucham muzyki, iż zajmuję łazienkę, kiedy ona potrzebuje. Piotr pewnego dnia powiedział, iż po narodzinach dziecka mój pokój będzie potrzebny na dziecięcy pokój. Próbowałam rozmawiać spokojnie: „Słuchajcie, dogadajmy się. Mieszkanie jest wspólne, nie mam nic przeciwko pomocy, ale wyrzucać mnie — to niesprawiedliwe”. Ola westchnęła: „Gosia, nikt cię nie wyrzuca. Ale rozumiesz, iż będzie nam ciasno”. Rozumiałam, ale czułam się jak osaczona.

Postanowiłam porozmawiać jeszcze raz z mamą. „Mamo, dlaczego ja mam się wyprowadzać? To mój dom, ja też chcę tu żyć. Dlaczego Ola z Piotrem nie szukają własnego mieszkania?”. Mama odpowiedziała, iż są młodzi, iż niedługo dziecko, a ja „jeszcze zdążę się urządzić”. Ale mam 29 lat, nie jestem dzieckiem, mam własne życie i plany. Pracuję, płacę rachunki, robię zakupy. Dlaczego moja część nagle stała się mniej ważna?

Zaczęłam myśleć, jak rozwiązać tę sytuację. Sprzedać swoją część? Ale kocham to mieszkanie, tu minęło moje dzieciństwo i młodość. Poza tym sprzedaż części w spółdzielczym mieszkaniu to skomplikowana sprawa, a Ola z Piotrem raczej nie będą w stanie mnie wykupić. Wynająć coś sama? To możliwe, ale wtedy wszystkie moje oszczędności poszłyby na czynsz, a marzenia o podróży lub samochodzie odeszłyby w zapomnienie. Zaproponowałam siostrze prawny podział mieszkania, żeby każda miała swoją część, ale odmówiła: „Gosia, to bez sensu, dzielić jedno mieszkanie. Lepiej żyj swoim życiem”.

Te słowa zabolały mnie najbardziej. Swoim życiem? A to mieszkanie nie jest częścią mojego życia? Zaczęłam czuć się jak obca we własnym domu. Ola i Piotr już planują, gdzie stanie łóżeczko, a ja siedzę w swoim pokoju i zastanawiam się, co dalej. Mama dzwoni prawie codziennie, namawia mnie, żebym ustąpiła. „Gosiu, rodzina jest najważniejsza. Pomyśl o siostrzeńcu lub siostrzenicy” — mówi. Ale ja też chcę być częścią tej rodziny, a nie czuć się jak intruz.

Wczoraj porozmawiałam z przyjaciółką, która jest prawniczką. Zasugerowała, żeby spisać jasną umowę o użytkowaniu mieszkania lub choćby podzielić je przez sąd, jeżeli nie znajdziemy kompromisu. Ale nie chcę iść na sąd — to przecież moja siostra, moja rodzina. Zaproponowałam Oldze i Piotrowi inne rozwiązanie: jestem gotowa płacić więcej za media i zająć się remontem, jeżeli przestaną na mnie naciskać. Obiecali pomyśleć, ale widzę, iż im to nie pasuje.

Teraz stoję przed dylematem. Może mama ma rację i powinnam odejść dla ich szczęścia? Ale wtedy czuję, iż zdradzam samą siebie. To mieszkanie to nie tylko ściany, to wspomnienia o babci, o naszym wspólnym dzieciństwie z Olą. Nie chcę tego stracić. Wierzę, iż znajdziemy rozwiązanie: może podzielimy pokoje, ustalimy grafik, żeby wszystkim było wygodnie. Chcę, żeby moja przyszła siostrzenica lub siostrzeniec dorastali w miłości, a nie w kłótniach.

Ta sytuacja nauczyła mnie doceniać swój dom, ale też pokazała, jak trudno walczyć o swoje prawa, gdy chodzi o rodzinę. Mam nadzieję, iż Ola i Piotr mnie zrozumieją, a mama przestanie widzieć we mnie tylko „młodszą siostrę, która musi ustąpić”. Chcę być częścią ich życia, ale nie kosztem własnego szczęścia. Może czas wszystko ułoży i znajdziemy sposób, by żyć razem jak prawdziwa rodzina.

Idź do oryginalnego materiału