Czy pozwalać byłej teściowej widywać dziecko? Moja matka twierdzi, iż nie mam dumy ani sumienia.

newsempire24.com 4 dni temu

Jak można pozwolić byłej teściowej widywać dziecko? Nie masz ani dumy, ani sumienia – tak powiedziała mi moja własna matka.

W zeszłym tygodniu moja córka skończyła dwa lata. Przygotowałam małe przyjęcie urodzinowe, najlepiej jak potrafiłam, bez większych środków, bez pomocy. Ojciec dziecka choćby nie pamiętał. Ani telefonu, ani wiadomości. Ale jego matka, moja była teściowa, pamiętała. Zadzwoniła, pogratulowała, powiedziała, iż chce zobaczyć wnuczkę. I ja, nie widząc w tym nic złego, zgodziłam się. W końcu to babcia. Czy dziecku jest źle, gdy jest kochane?

Halina – tak ma na imię moja była teściowa – nie przyszła z pustymi rękami. Przyniosła pluszaka, trochę słodyczy i kopertę z pieniędzmi. Poszliśmy do parku, pochodziliśmy, potem wstąpiliśmy do mnie. choćby się uśmiechałam. Ale wszystko się skończyło, gdy wróciła do domu moja mama…

— Ty zupełnie się nie wstydzisz?! — zaczęła syczeć już od progu. — Pozwalasz tej… tej… przychodzić i całować twoje dziecko! Powinnaś ją wyrzucić za drzwi! A jeszcze te podarunki bierzesz – czy ty masz w ogóle honor?!

Chodziła po mieszkaniu, wymachiwała rękami, lamentowała. Mówiła, iż zabawka to tandeta, słodycze to trucizna, a pieniądze – jałmużna. Całą noc jej słowa dudniły mi w głowie, choćby gdy już zamilkła. Powtarzała, iż Halina to „dobra babcia”, a ona, moja matka, to „ta zła”. Że zawsze wszystkich zdradzam. Że kiedyś dla mnie została bez grosza, a teraz rzucam ją dla obcej baby z BMW.

Rozwiodłam się z mężem niespełna rok temu. Odszedł sam. Spakował rzeczy, wyszedł i nie wrócił. Mieszkanie, w którym żyliśmy, przepisał na swoją matkę. Nic nie było moje. Prawnie – nie istniałam. I nie miałam dokąd pójść.

Sprawą rozwodu zajmował się adwokat teściowej – do dziś nie rozumiem po co, skoro nie było co dzielić. Mąż od razu zrzekł się dziecka. A na papierach nie miał ani majątku, ani dochodów. Nie żądałam nic – ani alimentów, ani mebli. Tylko jednego – żeby móc zostać w mieszkaniu do końca urlopu macierzyńskiego. Ale i tego mi nie dano.

Halina nie była w szoku. To nie była pierwsza i, jak się domyślam, nie ostatnia kobieta w życiu jej syna. Dla niej byłam tylko jedną z wielu. choćby pomogła mi się wyprowadzić – wynajęła facetów do przenosin, opłaciła transport. Wzięłam tylko swoje rzeczy. I tyle.

Teraz mieszkam z mamą. Wpychamy się we trójkę do jej kawalerki. Alimenty – śmieszne. Mąż zniknął, jakby nigdy go nie było. Tylko Halina czasem przypomina, iż ma wnuczkę. Dzwoni, pyta, coś przywozi.

Nie stawiałam oporu. Nie uważałam, iż trzeba zabraniać babci widywać wnuczkę. Spotkałyśmy się w parku. Miała na sobie drogie futro, przyjechała nowym autem, dała pluszaka i cukierki. To wszystko. A w domu zaczęła się awantura.

Mama zrobiła scenę. Mówiła, iż jestem zdrajczynią. Że nie mam prawa pozwalać „tej kobiecie” zbliżać się do dziecka. Że skoro ojciec się zrzekł – to i babka nie powinna mieć prawa. Że hańbię rodzinę. Doszło do tego, iż wyrzuciła mnie z mieszkania – w środku wieczoru, z dzieckiem na rękach, nie wiedząc, gdzie się podziać.

Stałam w klatce schodowej i myślałam: za co adekwatnie jestem winna? Za to, iż pozwoliłam babci przytulić wnuczkę? Za to, iż dziecko bawiło się misiem? Czy za to, iż jestem zmęczona samotnością?

Czasem wydaje mi się, iż utknęłam między dwiema ścianami. Z jednej strony – facet, który uciekł od odpowiedzialności, z drugiej – matka, która udaje, iż broni, a w rzeczywistości dusi. A ja chcę tylko odrobiny spokoju. I żeby moją córkę ktoś kochał. choćby jeżeli to ci, którzy kiedyś mnie skrzywdzili.

Ale chyba w tym domu miłość jest czymś, za co się karze.

Idź do oryginalnego materiału