Jako mama słyszałam o wielu metodach, które mają rzekomo ułatwić rodzicielstwo, ale żadna nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak bobomigi.
Te proste gesty, wspierające komunikację z niemowlakiem, okazują się być niezwykle skutecznym sposobem komunikacji. Dzięki nim maluch potrafi nam "powiedzieć", iż chce pić, jest zmęczony, a choćby iż potrzebuje przytulenia. To nie tylko oszczędza masę frustracji, ale też wzmacnia więź między rodzicem a dzieckiem.
O bobomigach, ich wpływie na rozwój dziecka i o własnych doświadczeniach rozmawiam z Zofią Ożarek-Wodzinowską, autorką poradnika o wspomaganiu nauki mowy u dzieci "Rozgdaj Malucha – Jak gwałtownie nauczyć dziecko mówić", znaną w sieci jako Migatomama.
Justyna Smolińska: Czy mogłabyś w kilku zdaniach wyjaśnić, czym jest miganie z dzieckiem? O co w tym wszystkim w ogóle chodzi?
Migatomama: Bobomigi to metoda oparta na języku migowym, pozwalająca porozumieć się z dzieckiem, które jeszcze nie mówi. Polega ona na używaniu prostych gestów, które stają się kluczem do świata malucha.
Dzięki nim dziecko może nam przekazać, iż jest głodne, zmęczone czy iż coś je boli, zamiast płakać z bezsilności – tym samym rodzicielstwo po prostu staje się łatwiejsze.
Często słyszę od czytelników mojego e-booka, iż bobomigi to czysta magia i jeden z najlepszych trików, jakie poznali w rodzicielstwie.
J.S.: Jakie konkretne komunikaty dziecko może nam pokazać?
M: Och, możliwości jest mnóstwo! Maluch może zamigać "tak", "nie", "jeszcze", "koniec", a nawet: "kocham cię". U nas pierwszym gestem było "mleko" – do dziś ulubiony znak naszej rocznej córeczki.
J.S.: Kiedy najlepiej zacząć przygodę z bobomigami i jak dokładnie się do tego zabrać?
M: Około 6. miesiąca życia dziecka. Wcześniej można pokazywać gesty, ale dopiero wtedy maluch potrafi tak zapanować nad rączkami, żeby faktycznie zacząć ćwiczyć.
Zaczynamy od prostych znaków. Ważne są dwie zasady: gest zawsze musi być użyty w kontekście i powinien być połączony ze słowem np. podając dziecku wodę, mówimy: "Chcesz pić? Proszę, to jest picie" i pokazujemy równolegle znak, który możemy ustalić choćby sami.
J.S.: A czy takie gesty mogą opóźniać mowę? Dziecku może wygodniej coś pokazać niż podjąć wysiłek nauki mówienia?
M: To mit. Jest wprost przeciwnie – dzieci migające często zaczynają mówić szybciej, bo łączą znaki z pojęciami. Poza tym dzięki migom czują się rozumiane, co zmniejsza ich frustrację i daje poczucie sprawczości.
Dodatkowo miganie rozwija ich świadomość ciała i wrażliwość na komunikację niewerbalną, co jest ogromną wartością także w późniejszych latach.
J.S.: A czy można nauczyć dziecko wyrażania emocji dzięki migów?
M: Oczywiście! Maluch może pokazać, iż jest smutny, zmęczony, przestraszony czy iż chce się przytulić. To ogromna pomoc dla rodziców – zamiast zgadywać przyczynę płaczu, po prostu widzą, co konkretnie dziecko czuje.
J.S.: Ile czasu trwa taka nauka – do momentu, kiedy faktycznie się "dogadamy"?
M: Każde dziecko jest inne – jedno zacznie migać po miesiącu, inne po trzech. Najważniejsza jest konsekwencja i pamiętanie o złotej formule, o której już wspomniałam: gest + kontekst + słowo.
J.S.: Czy Twoi bliscy też porozumiewają się z dziećmi dzięki bobomigów?
M: Tak, czasem dochodzi choćby do dosyć zabawnych sytuacji. Pamiętam, jak poprosiłam mamę, żeby zajęła się moją córeczką. Trochę się stresowała, bo mała miała wtedy 6 czy 7 miesięcy. Ale kiedy wróciłam, mama z entuzjazmem powiedziała: "Nie uwierzysz! Widziałam, iż zaraz się rozpłacze, ale wtedy pokazała 'mleko'. Od razu ją nakarmiłam i obeszło się bez łez!".
Od tamtej pory babcia nie bała się już zostawać sama z wnuczką.
J.S.: Z jednej strony to jest niesamowite, a z drugiej – wydaje się takie naturalne, iż mały człowiek potrafi się z nami porozumieć.
Dziękuję Ci, Zosiu, za rozmowę i cenne rady dotyczące migania. A naszych czytelników zapraszam na Twój profil na Instagramie po więcej inspirujących treści.