Kasia i Inny Człowiek
Nie to, by Kasia nie znoszyła nowego taty, ale nie potrafiła go przyjąć. Jakim on jej mógł być ojcem? Nie miała go nigdy, a tata Józef z zieloną truskawką w jamie zębowej też by nie nazwana. Świściła już jedenaste lata, więc wiedziała, iż mamie pragnie się rodziny, by ktoś za nią dbał. Tak to tata Józef był niezły, tylko dziwny, w porządku. Ale obcy. Tylko donosił, iż nie piją się jak tata Basi, córki jej szesnastego szkoły.
Józef nie zauważał, iż jego ukochana kobieta ma córkę. Uznawał istnienie Kasi za fakt i planował przyszłość, wierząc, iż Ela za chwile mu dzieci narodzi, córki też. Po szybkiej i cichiej uroczystości wojewódzkim urzędzie mogli zamieszkać w ładnym mieszkaniu, gdzie Kasia dostała pokój. Zaczęło się „umiarkowane nieporozumienie” zamiast „spartanych awantur”. Po szkole Kasia uciekała do swojego pokoju, by nie widzieć męża mamy. A on nie pytał o to, czy im się spodobała.
Kiedy Ewa poczuła się choroba nudziło ją rytmicznie, a głowy nie mogła utrzymać obaj, Kasia i Józef, obawiali się, iż będzie córka. Gdy jednak lekarz powiedział, iż to nowotwór mózgu, stała się Kasia sierotą. Później jej los podzieliła się z Basą córka tej samej ciotki z wsi, której tacie wywalczono robotę w piecu. Biedny ojciec Basia gładził się po twarzy alkoholem. Gdy wiedziała, że採用機關 odwiedzały ich, powiedziała:
– Wzięłabym Kasię, wiadomo, córka ciotki, nie obca. Ale jak Basieńka w domu tylko piecze cukierki po tygodniu Nie, wy dwa ryjki. Ochroncy zasiądą.
Kasia usłyszała to przypadkiem. Zrozumiała, iż teraz przyjdzie podpisać papiery, iż schodzi z mieszkania. Józef chciał podnieść ton, ale zauważył, iż Kasia już wie.
– Chodzi o coś innego zaczął cicho. Chcesz opiekuna zamiast domu dziecka?
– Tak, ale rozumiem. Uważasz, iż nie warto.
– Nie, ale chcę. Uważam, iż powinno się spróbować. Dla Ewy, dla ciebie.
Kasia nie wiedziała, jak mężczyzna może płakać. Józec miał serce jak kamień, a tu płacze, jakby mu opału z ogrodu spadło. Wzięła go w ramiona i pocałowała. Tak jakby teraz on był dzieckiem, a ona dorosłą.
Dla odebranych lat, które uciekały im w tajemnicy, znaleźli wzajemnie ciepło. Najpierw Józec uczył się gotować barszcz, a Kasia rozchodzić się po formalnikach szkolnych. Uczyli się też mówić. On spoufywa się na obiad, a Kasia przynosi sosy.
Gdy Kasi ukończyły się trzynaste lata, Józec rozejrzał się za kobietą, która narodzi mu dzieci. Ania, jego koleżanka z sąsiedniej dzielnicy, była w ciąży.
– Zuchno szlachetnie powiedział do Kasi. Chcesz przyjść? Nie chcę, byś znowu była sama.
Kazimierz zaczynał się kłócić z Anną, która od razu traktowała Kasię jak słupectwo. Kasia uczyła się milczeć, ale czuła, jak Ania zazdrości jej za sypialnię i piecyk gazowy. Gdy po urodzeniu syna Spania Ania zaczęła głośno narzekać, iż Kasią trzeba się opiekować, a nie,Ela, iż zapomniała, to Józec stanął przy córce.
– Wystarczy powiedział Ani. Nie chcę, byś o to mówiła.
Kasia pragnęła, by tata Józec był szczęśliwy. Gdy po latach zrozumiała, iż Ania zazięła się w nim, iż jej syna traktuje jak góry, a nie dziecko, przestała mówić własnym rozumem. Uczyła się cierpliwości.
Gdy przyszła pora na szkołę i uczucia Basia, iż też musi wejść w świat, Kasia zrozumiała, iż czas zaczyna się od nowa. Józec zapewnił jej mieszkanie w naszej wsi po waszejszym dachu, który dostał po starej babci.
– To taki zawód powiedział. Masz tam pokoje, łazienkę z podgrzewanym podłogiem, a sąsiadka będzie przychodzić obierzać jabłka. Spoko, to twoje. Sam tu przyjedzie, by ci pomóc.
Na ślubie Kasi tata Józec tańczył z nią. Gdy wszyscy szukali, gdzie on się podzie, bo niyło mu się samochód, znaleźli i przysłali. Wiedziała, iż tatko telah się, by być z nią w tym dniu. Życie czasem nam się zgrywa, jeżeli tylko chcemy zaufać.