"Miliony zajęć dodatkowych po lekcjach. To rywalizacja rodziców, a nie dzieci"

gazeta.pl 6 godzin temu
Wrzesień to czas, kiedy dzieciaki wracają do szkół, a także moment, gdy ich rodzice szukają im zajęć dodatkowych. Są uczniowie, którzy codziennie po lekcjach mają coś dodatkowego. - Niektórzy zapisują swoje dzieci na wszystko, co się da. Moim zdaniem to strasznie niepokojący trend. Szkoda mi tych dzieci, bo nie ma opcji, by nie były przemęczone - stwierdziła nasza czytelniczka Alina.Obecnie oferta zajęć dodatkowych jest ogromna. Od września dzieci już choćby z przedszkola przynoszą niezliczoną liczbę ulotek zachęcających do zapisania je na różne aktywności. Są też lekcje pokazowe, podczas których uczniowie są zachęcani do tego, by kontynuować później przygodę z robotyką, karate, judo, piłką nożną, tańcami i czymkolwiek innym. Nie wszystkim rodzicom się to podoba.
REKLAMA


Zobacz wideo


Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"


Matka: Dzisiejsze dzieci są przemęczone i to wina rodzicówOdezwała się do nas Alina, matka dwóch synów w wieku 10 i 7 lat. Przyznała, iż od kilku lat, odkąd jej starszy syn poszedł do szkoły, obserwuje chorą rywalizację. Bynajmniej nie dotyczy ona dzieci, a... ich rodziców.Od września ciągle słyszę od różnych matek pod szkołą, na co zapisały, zapisują czy zapiszą swoje dzieci. Niektóre to nie tylko wybierają wszystkie możliwe zajęcia w szkole, ale też wożą dzieci na niezliczoną ilość dodatkowych lekcji- stwierdziła. - Rozumiem, iż warto rozwijać zainteresowania dziecka, choćby trzeba zapisać je na coś, co lubi, do tego jakiś język, bo to dzisiaj ważne. Nie jestem w stanie jednak pojąć rodziców, którzy po szkole do późnego wieczora zmuszają swoje dzieci, by biegały z piłki na pianino, potem na robotykę, a jeszcze najlepiej, żeby tego samego dnia jakiś basen upchnąć. Teraz jest moda na miliony zajęć dodatkowych po lekcjach. To rywalizacja rodziców, a nie dzieci. Błagam, znajmy umiar! - dodała.


Korepetycje shutterstock.com/De Visu


Zdaniem naszej czytelniczki dziecko nie powinno codziennie mieć czegoś dodatkowego po szkole. - Kiedy ma bawić się z rówieśnikami, nawiązywać nowe znajomości i robić po prostu to, na co ma ochotę. Jak w ubiegłym roku powiedziałam, iż Krzyś będzie miał tylko basen i angielski, a w szkole szachy i robotykę, to jedna matka była w szoku, iż "jak to tylko tyle". A mi się wydaje, iż to i tak sporo i nie widzę potrzeby, by musiał mieć coś więcej. jeżeli rodzice nie zmienią podejścia, to czeka nas era przemęczonych, przebodźcowanych i moim zdaniem nieszczęśliwych dzieci - podsumowała.


Rodzice próbują imponować innym dodatkowymi zajęciami dla dzieciZapytaliśmy rodziców, czy zauważyli, by między rodzicami była rywalizacja o to, na ile zajęć dodatkowych chodzą ich dzieci. Zdania były podzielone.Od kilku lat widzę coś takiego, iż są rodzice, którzy próbują zaimponować innym, opowiadając, na ile zajęć dodatkowych chodzą ich dzieci. W sumie, o jakich im nie powiesz, to odpowiedzą 'znamy, chodzimy' itp.- mówi Julita. - Mnie to i bawi, i smuci. Bo nie wierzę, iż dziecko chce codziennie po szkole ganiać na piłkę, angielski, francuski, niemiecki, robotykę, akrobatykę, tenis, basen i cokolwiek jeszcze innego. Wiem, iż takie dziecko nie ma czasu być naprawdę dzieckiem, bawić się, ganiać na podwórku czy chociażby ponudzić - dodała.Podobne zdanie ma Ilona. - To prawda, są rodzice, którzy zapisują dzieci na wszystko, żeby się chwalić. Zajęcia dodatkowe mają rozwijać zainteresowania dziecka, a nie ma przecież chłopca czy dziewczynki, którzy interesują się wszystkim. Taka presja, która dziś jest wszechobecna wśród rodziców, może wyrządzić tym dzieciom wiele szkody - dodała.Inne spojrzenie na to wszystko ma Hania. - A moim zdaniem nie ma nic złego w zapisywaniu dzieci na różne zajęcia dodatkowe. W ten sposób dziecko może samo przekonać się, czy coś je interesuje, czy nie. Skąd córka ma wiedzieć czy lubi tańce, śpiew czy rysunek? Przecież to, iż lubi poskakać przy muzyce w domu, pośpiewać rodzicom i namalować laurkę babci nie znaczy, iż będzie dobrze się czuła na profesjonalnych zajęciach. I to dotyczy wszystkiego. Moja Zosia w pierwszej klasie miała mnóstwo zajęć dodatkowych w pierwszym semestrze, w drugim było tego o połowę mniej, bo przychodziła i mówiła mi: mamo jednak tego nie chcę. Mogła więc dokonać świadomego wyboru i ja to doceniam, iż żyjemy w takich czasach, iż możemy jej to umożliwić - podsumowała.


Co sądzisz o zajęciach pozalekcyjnych dla dzieci? Czy uważasz, iż rodzice rywalizują między sobą o to, kto zapisze dziecko na większą ilość lekcji dodatkowych? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość!
Idź do oryginalnego materiału