Zatracona Miłość

twojacena.pl 8 godzin temu

MIŁOŚĆ PRZEKLĘTA

Co teraz będzie? zapytała z niepokojem Ola, bardziej siebie niż ukochanego.
A co? Będę przysyłał swatów. Czekaj odparł chłopak spokojnie.

Ola wróciła z randki (która miała odmienić jej życie) roześmiana i tajemnicza. Dwie młodsze siostry usłyszały szczegóły spotkania z Bronisławem. Wiedziały, iż Ola szaleńczo się w nim kocha. Bronisław obiecał ożenić się jesienią, po pracach w polu.

Teraz, po bliskim spotkania na strychu, powinien był poprosić ją o rękę. ale pola już zżęto, zboże spoczywało w spichlerzach, nadchodził Nowy Rok, a swatów jak nie było, tak nie było

Mama Oli, ciocia Hania, zauważyła zmiany w starszej córce. Wesoła zwykle Ola stała się smutna i jakoś nierówno przybrała na wadze. Po szczerej rozmowie ciocia Hania postanowiła spojrzeć w oczy temu zięciowi. I sprawdzić, gdzie się podziali swatowie?

Nie namyślając się długo, poszła do sąsiedniej wsi (tam mieszkał Bronisław). Spotkała jego matkę, która nic nie wiedziała o uczuciach syna. Ciocia Hania nie owijała w bawełnę. Obie kobiety zwróciły się przeciw Bronisławowi. A on tylko wzruszył ramionami:

Skąd mam wiedzieć, czyje dziecko nosi Ola? We wsi chłopaków nie brakuje. Mam każde uznać za swoje?

Ciocia Hania wpadła w furię. Odchodząc, rzuciła tylko:

Żebyś się, łajdaku, całe życie żenił!

Słowa rozwścieczonej matki musiały dotrzeć do nieba. Bronisław ożenił się później cztery razy

Po twarzy mamy Ola domyśliła się, jak poszło spotkanie. Ciocia Hania ostrzegła córki:

Ojcu ani słowa! Sami to ogarniemy.

Ola, pojedziesz do rodziny w Krakowie. Kiedy dziecko się urodzi, zostawisz je w szpitalu. Inaczej baby we wsi będą obgadywać nas do końca życia. A potem zobaczymy. Bóg da, jakoś to będzie. Ej, dziewczyny, grzech słodki, a ludzie łakomi

Mąż cioci Hani, Dionizy Walerianowicz, był nauczycielem. Wieś szanowała go, zwracając się per panie profesorze. Był surowy, ale sprawiedliwy. A tu nagle córka z nieślubnym dzieckiem! Wstyd na całą wieś!

Ciocia Hania nie mogła do tego dopuścić. Ola pojechała do miasta. Mężowi powiedziała:

Niech jedzie do pracy. Dwadzieścia lat ma, nie dziecko.

Młodszym córkom (wszystkie urodzone rok po roku) zaczęła bardziej przyglądać. Ale kto by nadążał? Średnia, Stasia, wyjechała do szkoły w Poznaniu, najmłodsza Ewelina do Warszawy.

Wieś to echo każde słowo wraca. Dionizy Walerianowicz dowiedział się od uczniów, iż w jego rodzinie nieład.

Przed cudzymi ustami wrót nie postawisz! warknął na żonę.

Jak mogłaś! Dziecko do domu dziecka? To twoja wnuczka! Żebym ją jak najszybciej zobaczył pod naszym dachem!

Ciocia Hania nie spodziewała się takiej reakcji. Choć sama płakała cały rok. Wiedziała, iż wnuczkę oddano do przytułku. Bała się ją odwiedzać. Bała się siebie, wołania krwi

Córka jagódki jadła, a matce cierpko w gębie wzdychała.

Wkrótce przywiozły dziecko do wsi. Dziewczynkę nazwały Anią. Przez rok nie znała rodziny. Ten grzech Ola miała nosić całe życie. Cokolwiek Ania zrobiła (a bywało różnie), Ola znosiła w milczeniu.

Wychowaniem zajmowali się dziadek Dionizy, babcia Hania i Ola. Często Ola wspominała tamtą noc na strychu. Zapach siana, słodkie chwile szaleństwa Wciąż kochała Bronisława. Hańba, zdrada, ból ale to była przeklęta miłość! Miłość to nie ziemniak, przez okno nie wyrzucisz

Została samotną matką. W Ani widziała rysy Bronisława. I charakter miała po nim zawadiacki. Ola żyła jak we mgle. choćby śmieszna Ania przyprawiaOla westchnęła cicho, patrząc na rodzinę zebraną wokół stołu, i pomyślała, iż życie choć kręte jak rzeczka wśród pól w końcu zawsze znajduje swoje koryto.

Idź do oryginalnego materiału