„Czy ta wredna, wyglądająca jak osaczone zwierzę kobieta to naprawdę jego matka?” Jej słowa: „Jesteś błędem mojej młodości” – wciąż dźwięczały mu w uszach

newskey24.com 1 dzień temu

«Czy ta zła, przypominająca osaczone zwierzę kobieta to naprawdę jego matka?» Jej słowa: Jesteś błędem mojej młodości dźwięczały mu w uszach jak przekleństwo.

O sobie Leszek wiedział tylko tyle, iż znaleziono go płaczącego z głodu i strachu na progu domu dziecka. Matka chłopca, być może kierowana resztkami sumienia, owinęła go w ciepły kocyk, zawiązała na wierzchu kozią chustkę i położyła krzyczące niemowlę w kartonie. Pewnie nie chciała, by mały Leszek zamarzł.

Nie było przy nim żadnej kartki z imieniem, datą urodzenia czy informacją, skąd pochodzi. Jednak w jego zaciśniętej dłoni tkwił duży srebrny wisiorek w kształcie litery A jedyna pamiątka po matce.

Wisiorek był niezwykły, nie taki, jakie sprzedają w każdym sklepie, ale autorski, z sygnaturą złotnika. Śledczy próbowali wykorzystać ten ślad, by odnaleźć bezduszną matkę i pociągnąć ją do odpowiedzialności, ale sprawa utknęła w martwym punkcie. Złotnik, który wykonał ten przedmiot, dawno już odszedł z tego świata z powodu podeszłego wieku, a w jego księgach nie znaleziono żadnych zapisów na ten temat.

Tak oto chłopiec trafił do rejestru domu dziecka jako Leszek Nieznany. I tak przybyło na świecie kolejne dziecko państwowe.

Całe dzieciństwo spędził w sierocińcu, żyjąc z pomocy społecznej. Straszliwie brakowało mu rodzicielskiej miłości, a jedyne, o czym marzył, to by kiedyś odnaleźć mamę i tatę.

Pewnie coś strasznego się stało, iż mama tak postąpiła. Na pewno mnie znajdzie i zabierze stąd myślał, choć podobne nadzieje mieli wszyscy jego koledzy z domu dziecka.

Gdy opuszczał zakład i wchodził w dorosłe życie, wychowawczyni zawiesiła mu na szyi wisiorek i opowiedziała jego historię.

Więc mama chciała, żebym kiedyś ją odnalazł? zapytał.

Może! Ale możliwe też, iż przypadkowo wyrwałeś go z jej szyi. Małe dzieci lubią chwytać. Wisiorek był przecież ściśnięty w twojej piąstce bez łańcuszka! zasugerowała wychowawczyni.

Leszek dostał od państwa małe mieszkanie skromne, ale własne. Zaczął naukę w technikum, skończył je i zatrudnił się w warsztacie samochodowym.

***
Z Aliną poznali się przypadkiem dosłownie zderzyli się na ulicy. A raczej najpierw tylko potrącili, przez co dziewczynie wypadły z rąk trzymane czasopisma, a potem, gdy Leszek rzucił się, by je zbierać, zderzyli się już czołami.

Uderzenie było tak silne, iż obojgu posypały się iskry z oczu i popłynęły łzy. Siedzieli tak na chodniku, mijani przez przechodniów, uśmiechając się do siebie przez łzy. Wtedy Leszek zrozumiał, iż zakochał się na zawsze.

Muszę jakoś naprawić swoją winę! Zapraszam panią na kawę! zaproponował.

Alina sama była zdziwiona, jak łatwo się zgodziła. Chłopak wydał jej się dziwnie znajomy w swojej niedźwiedziej niezgrabności.

Wiesz, Leszku! Mam wrażenie, jakbym znała cię od zawsze! powiedziała już po pięciu minutach rozmowy.

Nie uwierzysz! Ja czuję to samo!

Młodzi zaczęli się spotykać, a ich uczucie było tak silne, iż nie mogli bez siebie wytrzymać ani chwili ciągle do siebie dzwonili, pisali, czuli się nawzajem.

Gdy tylko Leszek zrobił sobie krzywdę w pracy, Alina natychmiast dzwoniła i pytała, co się stało.

Ty to ja, a ja to ty! Jesteś moim przeznaczeniem! powiedział jej kiedyś Leszek. Szkoda tylko, iż nie mogę przedstawić cię rodzicom jako narzeczonej. Nie mam nikogo.

Ale masz mnie! I jestem pewna, iż spodobasz się moim rodzicom.

***
Jak to mój chłopak z domu dziecka? Zwariowałaś?! Oni tam wszyscy są źli, niesocjalizowani! złapała się za serce Lidia, matka Aliny, i osunęła się w skórzane krzesło.

Mamo, ale Leszek jest dobry, wesoły chłopak! Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka! broniła ukochanego dziewczyna.

Słusznie, córko! Zanim osądzisz człowieka, najpierw go poznaj! Więc przyprowadź go, porozmawiamy, zobaczymy, czym twój Leszek z domu dziecka oddycha. Wtedy będziemy wiedzieć, czy mamy łapać się za serce, czy nie! wstawił się za córką ojciec, Jan, oficer zawodowy.

Janie! Nie rozumiesz! Nie po to pielęgnowaliśmy córkę, by wyszła za kogoś bez rodu, bez plemienia! A jeżeli jego rodzice to jacyś niemoralni ludzie?! krzyknęła histerycznie kobieta.

Wszystko wyjaśnimy, gdy go poznamy! zmarszczył brwi Jan.

Lidia nie śmiała już sprzeciwiać się mężowi i w milczeniu, przygnębiona, wyszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.

Jan porozumiewawczo mrugnął do Aliny:

Nic się nie martw, córeczko, damy radę!

Dziękuję, tato! Dziewczyna ucałowała ojca w policzek. To zapraszam Leszka w sobotę?

Oczywiście! Muszę poznać człowieka, w którym zakochała się moja jedyna córka.

***
W wyznaczony dzień Leszek, elegancki i wyprostowany, z dwoma bukietami (dla Aliny i przyszłej teściowej) oraz tortem, stanął w drzwiach mieszkania ukochanej.

Rozpromieniona Alina zaprowadziła go do kuchni.

Mamo, tato, poznajcie Leszka!

Ojciec uścisnął mu dłoń, uśmiechnięta Lidia przyjęła kwiaty i nagle zbladła jak ściana. Straciła mowę.

W końcu, oprzytomniawszy, zaprosiła wszystkich do stołu.

Przepraszam, pewnie po prostu się zdenerwowałam wyjaśniła swoje zachowanie.

Przy obiedzie spytała:

Leszku, masz taki interesujący wisiorek. Widzę, iż to rzecz unikatowa.

To jedyna pamiątka po matce. Gdy mnie znaleziono, trzymałem go w dłoni.

Lidia do końca wieczoru nie odezwała się już ani słowem. Nie jadła, tylko przesuwała groch po talerzu.

Janowi przyszły zięć wyraźnie się spodobał. Znaleźli wspólne tematy: piłka, narty, wędkowanie.

Świetny chłopak! powiedział, gdy Leszek wyszedł.

Co w nim świetnego?! wybuchnęła nagle Lidia. Ani postury,

Idź do oryginalnego materiału