Pod tekstem dotyczącym szkolnych lektur aż zawrzało. Odezwała się do nas jedna z czytelniczek, która znalazła sposób na przytłaczające i "ciężkie" książki, z którymi jej dziecko musi zmierzyć się w drugiej klasie. Z takim rozwiązaniem jeszcze się nie spotkałam. Przeczytajcie i dajcie, proszę, znać, co o tym sądzicie.
Czytam synowi lektury
"Jestem mamą drugoklasisty, która postanowiła… czytać lektury za swoje dziecko. Nie dlatego, iż syn nie umie czytać czy nie chce – wręcz przeciwnie, książki bardzo lubi. Ale niektóre pozycje na liście lektur są tak smutne i przygnębiające, iż uznałam, iż lepiej będzie, jeżeli najpierw sama przez nie przejdę. Potem opowiem mu historię w sposób, który nie zostawi w jego sercu niepotrzebnego ciężaru.
Nie chodzi mi o to, żeby uciekać od trudnych tematów. Wiem, iż literatura uczy empatii, wrażliwości. Ale czy naprawdę ośmioletnie dziecko musi mierzyć się z tematami śmierci, samotności, biedy czy odrzucenia? Kiedy czytałam niektóre książki/czytanki, sama czułam, jak coś ściska mnie w gardle. Jak miałabym wytłumaczyć synowi, dlaczego świat jest tak okrutny?
Dlatego czytam lektury wcześniej, a potem opowiadam je synowi po swojemu. Smutne wątki łagodzę, trudne emocje ubieram w słowa, które są dla niego zrozumiałe i bezpieczne. Staram się, by nie tracił sedna historii, ale jednocześnie nie musiał przeżywać czegoś, na co może być jeszcze za wcześnie.
Czy robię dobrze? Może ktoś powie, iż oszalałam, iż go chronię za bardzo. Że życie i tak go kiedyś z tym wszystkim skonfrontuje. Może i tak. Na wszystko przychodzi odpowiedni moment. Wychodzę z założenia, iż dzieciństwo powinno być usłane różami, a nie takim cierpieniem i przytłaczającymi opowieściami".
Niecodzienne rozwiązanie
Pomysł naszej czytelniczki jest dość kontrowersyjny. Bo choć sama nie jestem w stanie zrozumieć niektórych pozycji, które znajdują się na liście lektur szkolnych, to jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, abym czytała za syna lektury, a potem mu je streszczała. No nie, coś mi tu nie gra.
W moim odczuciu lepszym rozwiązaniem jest szczera rozmowa o emocjach, o tym, z czym niektórzy ludzie muszą się mierzyć. O bólu, smutku i cierpieniu. Bycie blisko, trzymanie za rękę i wskazywanie drogi, którą warto podążać to to, co możemy dla dziecka zrobić.