Współczesna młodzież potrafi więcej, niż myślimy
Często słyszę, iż dzisiejsze nastolatki są leniwe, rozpieszczone i nie radzą sobie z prostymi obowiązkami. Ale historie takie jak ta od naszej czytelniczki, Ewy przypominają, iż młodzi ludzie potrafią zaskoczyć swoją dojrzałością i zaradnością.
Jej córka, która w domu wydawała się trochę "zagubiona" i niechętna do pomocy, na wycieczce szkolnej sama gotowała, robiła zakupy i dbała o budżet. To pokazuje, iż nie zawsze to, co widzimy na co dzień, jest pełnym obrazem. Ale od początku.
Oto treść maila, który przyszedł na naszą redakcyjną skrzynkę:
"Moja córka pojechała ostatnio na wycieczkę szkolną. Wyjazd nad morze, gdzie dzieci miały wybór między stołówką a samodzielnym gotowaniem, okazał się świetnym testem. Większość klasy postawiła na samodzielność – gotowali razem, dzielili się zadaniami i zarządzali pieniędzmi. To nie były skomplikowane potrawy, ale odpowiedzialność, którą musieli wziąć na siebie, była ogromna. Dla wielu dzieci była to pierwsza okazja, by spróbować czegoś nowego i poczuć smak dorosłości.
Za bardzo chronimy, za mało ufamy...
Jako rodzice często popełniamy błąd wyręczając dzieci w każdej sprawie, chcąc im ułatwić życie. Tymczasem to właśnie z takich małych wyzwań rodzi się ich samodzielność i pewność siebie.
Warto pozwolić nastolatkom na więcej, zaufać im i dać przestrzeń do nauki na własnych błędach. Bo choć to jeszcze dzieci, to już niedługo staną na własnych nogach – i wtedy każdy taki krok w dorosłość ma ogromne znaczenie.
Szczerze? Nie spodziewałam się, iż moja córka tak świetnie poradzi sobie z gotowaniem i organizacją na wycieczce. W domu często słyszę od niej 'ale ja nie mam czasu', 'nie umiem', 'mamo, pomóż' – więc zakładałam, iż i tym razem też będzie potrzebowała wsparcia. Tymczasem Hania zaskoczyła mnie na całej linii.
Już pierwszego dnia sama zaplanowała z koleżankami, co ugotują na obiad. Poszły razem do sklepu, zrobiły listę zakupów, podzieliły się wydatkami, a potem wróciły i przygotowały prosty, ale smaczny makaron z sosem i sałatką.
Podobno choćby pokłóciły się o to, kto będzie kroił warzywa – bo każda chciała coś robić. Następnego dnia zrobiły naleśniki z serem i owocami, a trzeciego – jajecznicę na śniadanie dla całej czwórki.
Moja córka nie tylko gotowała, ale też pilnowała, żeby nic się nie zmarnowało, sprawdzała paragony i liczyła, ile jeszcze zostało im z budżetu. Sama zasugerowała, iż mogą kupować większe opakowania i dzielić się jedzeniem, żeby było taniej.
Wieczorami opowiadała mi przez telefon, jak wszystko im wychodzi, i po raz pierwszy od dawna słyszałam w jej głosie taką pewność siebie. Ta zmiana wzbudziła w niej nie tylko dumę, ale też refleksję – iż może jednak potrafi więcej, niż myślała.
I iż my, rodzice, często zbyt pochopnie zakładamy, iż dzieci 'nie dadzą rady'. A przecież one tylko czekają, aż ktoś im wreszcie pozwoli spróbować. Czas zacząć im ufać i przestać ich wyręczać".
(Imiona bohaterów zostały zmienione).