Dla mnie urodź. Wiesz przecież, iż ja nie mogę mieć dzieci…
Urodź dziecko, dla mnie urodź. Wiesz przecież, iż ja nie mogę mieć dzieci…
Pierwszy dzień zajęć na uczelni zaczął się od wykładu. Ewa długo błądziła po korytarzach, zanim odnalazła adekwatną salę. Ledwo zdążyła usiąść w ostatnim rzędzie, gdy wszedł wykładowca. Przedstawił się i zaczął opowiadać, czym będą się zajmować przez rok. Mówił, iż pytania na egzaminy będą pochodzić z wykładów, a nie z podręczników. Radził, by teraz uczęszczać na zajęcia, zamiast później przed sesją szukać odpowiedzi w Internecie.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do sali weszła olśniewająco piękna dziewczyna. W auli rozległy się chichoty. Wykładowca natychmiast zwrócił się w jej stronę.
„Przychodzisz na wykład? Jak się nazywasz?” – zapytał surowo.
„Halina Nowak” – odparła bez cienia zażenowania.
„No cóż, pierwszy raz wybaczam, Halino. Następnym razem postaraj się nie spóźniać. Opóźnionych nie wpuszczam na swoje wykłady” – odwrócił się do ucichłej sali. – „To dotyczy wszystkich! Nie będę powtarzał, o czym mówiliśmy. Zapytajcie kogoś później. Siadaj. I tak…”
Dziewczyna pokornie przemknęła w stronę pierwszego rzędu, starając się nie stukać wysokimi obcasami. Ewa przesunęła się, robiąc jej miejsce.
„Hej. Co on tu mówił? Straszył?” – zaszeptała żywiołowa studentka, przypominająca barwnego ptaka.
„Cicho, wyrzuci nas” – syknęła Ewa.
Na przerwie się zaprzyjaźniły. Hanka pochodziła z podwarszawskiego miasteczka, dojeżdżała do stolicy pociągiem. Pierwszego dnia nie wyliczyła czasu i się spóźniła. Ewa przyjechała z Lublina, mieszkała w akademiku.
Hanka była błyskotliwa, wesoła, do nauki podchodziła z dystansem, nie przejmowała się ocenami. Dziwiła się, jak Ewa może całymi dniami ślęczeć nad książkami.
„Jaka różnica, czy dyplom będzie niebieski, czy czerwony. Ważne, by dobrze wyjść za mąż, ułożyć sobie życie” – mawiała.
„Obiecałam mamie, iż się postaram. Wychowywała mnie sama. Teź zaczęła studia, zakochała się, zaszła w ciążę. A ten chłopak, mój ojciec, obiecywał małżeństwo, ale nie dotrzymał słowa. Gdy się urodziłam, mama rzuciła uczelnię. Boi się, iż powtórzę jej los. Wiem, jak ciężko jej było. Chcę, by była ze mnie dumna, a nie płakała.”
„No, no. Wysuszysz się nad książkami. A kiedy żyć?” – nie ustępowała Hanka.
„Skończę studia, to zacznę” – roześmiała się Ewa.
Mimo różnic w podejściu do nauki i życia, dziewczyny się zaprzyjaźniły. Ewa chodziła na wszystkie wykłady, pożyczała notatki przyjaciółce. Pomagała jej w nauce, przykrywała jej nieobecności. A Hanka biegała na tańce, spotykała się z chłopakami, żyła pełnią życia. Wielu próbowało otworzyć Ewie oczy na „przyjaciółkę”, która ją wykorzystywała.
„No i co? Przyjaźń rzadko bywa bezinteresowna. Zawsze jeden korzysta z drugiego” – odpowiadała Ewa.
Na czwartym roku Hanka zakochała się i całkiem porzuciła naukę. Gdyby nie Ewa, wyleciałaby z uczelni. Na początku ostatniego roku Hanka „zaszła w ciążę”.
„Chciałam zrobić aborcję po cichu, ale Stasiek się dowiedział i tak wrzeszczał. Więc wychodzę za mąż. Będziesz świadkiem na ślubie. I się nie sprzeciwiaj” – oznajmiła.
Przed Nowym Rokiem wyprawili huczne wesele, a przed egzaminami Hanka urodziła chłopca. Na zaliczenia przychodziła z językiem plączącym się ze zmęczenia. Wykładowcy z litości stawiali jej trójki.
Ewa dostała czerwony dyplom i szykowała się do powrotu do Lublina.
„Oszalałaś? Z takim dyplomem wszystkie drzwi w Warszawie stoją przed tobą otworem. Co ty będziesz robić w swoim Lublinie? A ja jak bez ciebie? Pogadam ze Staszkiem. Jego ojciec ma firmę, weźmie cię do pracy.”
„Mama czeka…” – próbowała odmówić Ewa.
„Twoja mama się nie rozpłynie. Będzie tylko szczęśliwa. Zarobisz pieniądze, nabierzesz doświadczenia. Po Warszawie oderwą cię z rękoma. Stasiek ma przyjaciela, nieżonatego. Pamiętasz, jak obiecałaś zacząć żyć po studiach? Więc nie puszczę cię. Ech, gdyby nie dziecko, razem byśmy szalały…”
„Nie mów tak. Dzieci gwałtownie rosną, jeszcze się zabawimy. Marzyłaś o dobrym życiu, czy nie? Masz rodzinę, mieszkanie, dobrego męża. A dziecko to szczęście” – pocieszała Ewa.
Została w Warszawie. Stasiek, mąż Hanki, wstawił się za nią u ojca i dostała pracę. Tam też pokazała, na co ją stać. Tylko życie osobiste nie układało się jej.
Przyjaciółki spotykały się rzadko, ale dzwoniły często. Hanka zajmowała się dzieckiem, Ewa pracowała. Pewnego dnia Hanka zadzwoniła przygnębionym głosem i poprosiła, by przyjechała. Ewa natychmiast ruszyła do niej.
„Co się stało?” – zapytała od progu, widząc zapłakane oczy Hanki.
„Jestem w ciąży” – powiedziała z rezygnacją.
„Uff. A ja już się bałam, iż coś się stało, leciałam jak szalona, a ty tylko w ciąży. Gratulacje” – odetchnęła Ewa.
„Z czego gratulujesz? Ledwo odessałam się od pieluch, chciałam wracać do pracy, a tu znowu… Z jednego urlopu macierzyńskiego w drugi” – narzekała Hanka.
„Czemu się nie zabezpieczaliście?” – spytała Ewa, nie rozumiejąc tragedii Hanki.
„Jak? Zaczęłam brać tabletki, Stasiek znalazł i zrobił awanturę. Jest jedynakiem u rodziców, marzy o dużej rodzinie. Chce kupić dom. A mnie nikt nie pyta, czy chcę rodzić? Tak? Niechby ci faceci raz porodzili, potem siedzieli z dzieckiem, to bym zobaczyła. Mówi, iż ciężko pracuje, a sam leci do roboty, jak na święta, byle uciec z domu. Słuchaj, Ewka, może on ma kogoś? W pracy? Nic nie zauważyłaś? Mów prawdę” – zażądała.
„Daj spokój. Twój Stasiek naprawdę dużo pracuje. Kocha ciGdy po latach Svetlana, już jako dorosła kobieta, przypadkiem odkryła prawdę o swoim pochodzeniu, postanowiła, iż obie kobiety będą dla niej matkami, bo każda na swój sposób dała jej życie.