Dwa Przeznaczenia
Kasia szła wąskimi uliczkami obcego miasta. Młoda dziewczyna była w rozpaczy, ściskając w dłoniach małą kartkę papieru – ostatnią nadzieję na lepsze jutro. Drugi dzień z rzędu próbowała znaleźć pracę, ale okazało się to trudniejsze, niż myślała.
— Dziękujemy, na pewno się odezwiemy! — jak wyuczoną formułkę powtarzali pracodawcy.
— Ale ja nie mam telefonu. Nie jestem stąd, a komórka to dla mnie zbyt duży wydatek — tłumaczyła się kandydatka.
— Panno, czy wypełniła pani ankietę? Wypełniła? W takim razie rozważymy pani aplikację! — zimne spojrzenie dziewczyny z kadr przyprawiało ją o dreszcz.
„Co jest ze mną nie tak? Czerwony dyplom, wyższe wykształcenie, angielski i francuski… Czego jeszcze od mnie chcą?” — zastanawiała się Kasia.
Sytuacja była krytyczna. jeżeli dziś nie znajdzie pracy, wieczorem będzie musiała wrócić do domu. Jak spojrzy w oczy chorej matce, której obiecała, iż wszystko będzie dobrze? Że z łatwością znajdzie pracę i będzie jej pomagać. I co adekwatnie miała robić w małej wiosce z takim wykształceniem?
— Dzień dobry! Jestem w sprawie pracy z ogłoszenia — powiedziała cichym, niepewnym głosem. Zdawała sobie sprawę, iż powinna się rozluźnić i pokazać, iż potrafi rozmawiać z ludźmi, ale strach przed kolejną odmową paraliżował ją.
— Proszę wypełnić ankietę! — umalowana blondynka rzuciła jej kartkę, choćby na nią nie patrząc. — Dziękujemy! Na pewno się odezwiemy! — dodała po dziesięciu minutach.
— Ale… ja nie mam telefonu — Kasia ledwo powstrzymała łzy.
Blondynka spojrzała na nią, jak na prehistorycznego człowieka:
— To pani problem! Proszę mi nie przeszkadzać.
Kasia wstała i skierowała się do wyjścia. W głowie panowała pustka – ostatnia szansa przepadła tak samo, jak poprzednie. Nagle otworzyły się drzwi i do recepcji wpadła elegancka, młoda kobieta.
— Ola, dostawcy już byli? — zapytała blondynkę.
— Nie, Anno Michałówno. Powinni lada chwila przyjść.
— A pani w jakiej sprawie? — zwróciła się do Kasi, ale nagle oniemiała.
Dziewczyny wpatrywały się w siebie, zdając sobie sprawę, iż są identyczne jak dwie krople wody. Kasia zamarła, niezdolna wydusić z siebie słowa.
— Jest w sprawie pracy. Na stanowisko recepcjonistki. Próbuję jej wytłumaczyć, iż rozważymy jej kandydaturę i oddzwonimy, ale chyba nie za gwałtownie ogarnia — warknęła blondynka.
— Proszę za mną — niespodziewanie powiedziała Anna, otwierając drzwi do eleganckiego gabinetu.
— Ale za chwilę będą dostawcy — przypomniała sekretarka.
— Świetnie! Niech poczekają. Ola, zajmij się w końcu pracą! — skarciła ją szefowa.
— Niech pani siada — powiedziała łagodnie Anna. — Proszę pokazać dokumenty, referencje…
— Referencji niestety nie mam. Właśnie skończyłam studia — Kasia położyła papiery na biurko, wciąż przyglądając się swojej sobowtórce.
— Tak, tak… Dobrze, jest pani przyjęta. Kiedy może pani zacząć staż? — zapytała roztargniona Anna.
— Już teraz! — ucieszyła się dziewczyna.
— Świetnie. Ola wprowadzi panią w obowiązki, a później odprowadzi do restauracji. Tam spotka się pani z kierownikiem, Jackiem.
Anna wyszła z gabinetu, wydała dyspozycje sekretarce i skierowała się do wyjścia.
— A co z dostawcami? — przypomniała Ola.
— Przełóż spotkanie. Dziś jestem zajęta.
Wsiadając do samochodu, Anna zakryła twarz dłońmi. Była pewna, iż Kasia to jej siostra. Właśnie ją widziała w swoich snach. Wcześniej nie rozumiała, dlaczego ta dziewczyna-sobowtór śni jej się niemal co noc. Ale teraz nie miała wątpliwości – były bliźniaczkami. Miały nie tylko tę samą twarz, ale choćby pieprzyki w identycznych miejscach…
Anna postanowiła pojechać do matki. Musiała zmusić tę „żelazną damę” do rozmowy. Od dziecka czuła, iż matka jest dla niej kimś obcym. Irena Bronisławówna urodziła córkę późno. Anna nic nie wiedziała o ojcu – ten temat był w ich domu zakazany.
Profesor, doktor nauk medycznych, wychowywała córkę w surowości. Anna nigdy nie znała matczynej miłości, ciepła, czułości. Irena była zamkniętą w sobie kobietą, prawie nigdy się nie uśmiechała… „Nic nie szkodzi! Dziś mi wszystko wyzna. Już nie jestem małą dziewczynką i mam prawo znać prawdę!”.
— Witaj — powiedziała sucho matka. — Dlaczego bez zapowiedzi?
— Stęskniłam się. Postanowiłam cię odwiedzić. Jak się masz? Jak zdrowie? — zapytała tak delikatnie, jak potrafiła.
— Wszystko w porządku. Dziękuję za zapytanie — odparła oficjalnie Irena.
— Mamo, opowiedz mi o mojej siostrze — niespodziewanie wypaliła Anna. Wiedziała, iż tylko zaskoczenie może zmusić matkę do otwarcia się.
— Skąd wiesz?! — zbladła starsza kobieta. — Kto ci powiedział?
„Nie myliłam się! Serce od razu podpowiedziało mi, iż ta dziewczyna to moja siostra” — pomyślała uradowana Anna. Była szczęśliwa, iż wreszcie nie jest sama. choćby przy żyjącej matce zawsze czuła się jak sierota.
— Całe życie poświęciłam pracy i nauce, a kiedy w końcu chciałam mieć dziecko, okazało się, iż jest już za późno — spokojnie zaczęła Irena. — Twoją matkę przywieziono do nas karetką. Jak dziś pamiętam tę młodą wiejską dziewczynę… — kobieta zamknęła oczy, pogrążając się w ciężkich wspomnieniach. Widać było, jak trudno jej to przeżywać choćby po dwudziestu pięciu latach.
— Poród zakończył się cesarskim cięciem. Byłam wściekła – dlaczego jakaś wiejska dziewczyna urodziła dwie zdrowe córki, a ja nie mogłam mieć choćby jednego dziecka…
— Rozumiem. Po prostu mnie zabrałaś? — powiedziała Anna, starając się zachować spokój.
— To nie było takie proste! choćby nie wiesz, ile wysiłku mnie to kosztowało! — obruszyła się Irena. — Odpowiedz mi: kto ci powiedział?
— Nikt… — szepnęła Anna. — Wczoraj zobaczyłam moją siostrę. Jesteśmy identyczne, więc nie miałam wątpliwości, iż Kasia to moja bliźniaczka. Często śKasia i Anna, trzymając się za ręce, weszły do domu swojej prawdziwej matki, gdzie czekało je nowe życie pełne miłości, zrozumienia i nadziei na wspólną przyszłość.