Dwie drogi, które zbliżyły do siebie serca

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Dwa rodzeństwa, czyli Jak życie wszystko ułożyło po swojemu**

Miałem kilka lat, gdy zdałem sobie sprawę, iż nie mam ojca. Wcześniej nie przejmowałem się tym – miłość mamy wystarczała. Ale w gimnazjum chłopaki zaczęli się przechwalać: samochody ojców, markowe telefony, wakacje za granicą. Ja stałem z boku. Z czym miałem się chwalić? Nie mieliśmy auta, a mój telefon był zwykłym modelem. Mama pracowała jako lekarka w przychodni, a jej znajomi to głównie starsi ludzie.

Pewnego dnia po szkole zapytałem mamę o ojca.

— Nie pamiętasz go? Gdy miałeś trzy lata, znalazł sobie inną. Nie potrafiłam wybaczyć zdrady. Wzięliśmy rozwód, a on odszedł do niej. Na początku przychodził, przynosił ci podarunki, ale nic wartościowego. Potem tam urodziło mu się dziecko… — mama westchnęła.

Jej oczy zaszły smutkiem, więc postanowiłem nie drążyć tematu. Po co? Skoro on mnie nie chciał, to i ja nie potrzebuję takiego ojca. Przynajmniej miałem najlepszą mamę – piękną, kochaną, znaną w całej okolicy. Byłem z niej dumny.

Aż pewnego dnia w życiu mamy pojawił się mężczyzna. Wieczorami wychodziła, tłumacząc się wizytami u przyjaciółek lub pilnymi pacjentami. Ale ja już wtedy nie byłem dzieckiem – wiedziałem, iż nikt nie idzie do chorych w eleganckiej sukience i perfumach. Wracała z kwiatami, uśmiechnięta, z błyszczącymi oczami.

Któregoś dnia, strojąc się przed lustrem przed kolejnym wyjściem, nuciła pod nosem.

— Mamo, idziesz na randkę? Masz kogoś? — spytałem.

Zaskoczona, zastygła na chwilę. Potem odwróciła się, a ja zobaczyłem rumieniec na jej policzkach i niepewny wzrok.

— Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć… Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejszy, ale…

— Nie tłumacz. Jestem dorosły, rozumiem. To coś poważnego? Wyjdziesz za niego?

— Nie wiem jeszcze. A ty jesteś przeciw? — spytała wprost.

— Nie, ale… Przywykłem, iż jesteśmy tylko we dwoje. jeżeli się pobierzecie, nie będę go nazywał tatą — odpowiedziałem stanowczo.

— To dobry człowiek. Od dawna chciałam was poznać, ale bałam się.

— Niech przyjdzie — zgodziłem się po chwili.

— Dziękuję. — Mama podeszła i przytuliła mnie mocno. — Naprawdę jesteś dorosły. To może w niedzielę?

Przytuliłem się do niej, wdychając znajomy zapach. Chciałem powiedzieć, iż nie chce się z nikim dzielić, iż nikogo więcej nie potrzebujemy, ale ona tylko szeptała, jak bardzo jest ze mnie dumna. Milczałem.

W niedzielę mama ułożyła włosy inaczej niż zwykle, założyła elegancką sukienkę i krzątała się po kuchni, nakrywając do stołu. Dawno nie widziałem jej tak pięknej. W domu unosiły się zapachy gotowanych potraw i jej perfum. Tylko jedno mnie bolało – robiła to nie dla nas, nie dla mnie, ale dla obcego mężczyzny.

Wyobrażałem go sobie wysokim i przystojnym, godnym mamy. Tymczasem przyszedł łysiejący, korpulentny facet, znacznie od niej starszy. W butach na obcasie mama była wyższa. Mocno ścisnął mi dłoń i przedstawił się jako Jan Kowalski.

— No to siadajmy, bo wszystko wystygnie — uśmiechnęła się mama.

Bałem się, iż zacznie wypytywać o szkołę i oceny, jak to zwykle robili dorośli. Ale Jan chwalił jedzenie, patrzył na mamę z uwielbieniem. Pytał mnie o gry komputerowe, nowe filmy. Słuchał, nie przerywając, tylko czasem dopytując o szczegóły.

Dwa tygodnie później Jan wprowadził się do nas. Mama wyjaśniła, iż po rozwodzie dostał tylko pokój w starej kamienicy. Nie wiedziałem, iż takie miejsca jeszcze istnieją.

Gdy w łazience zobaczyłem jego maszynkę do golenia i szczoteczkę, dotarło do mnie, iż ten człowiek zostanie tu na dobre. Że będę musiał dzielić się mamą. W nocy dochodziły mnie szepty i jej stłumiony śmiech zza ściany. Zakrywałem się poduszką, żeby tego nie słyszeć.

W trzeciej klasie liceum mama, czerwieniąc się jak nastolatka, powiedziała, iż jest w ciąży. Nie ucieszyłem się. Wiedziałem, iż teraz on będzie ważniejszy. Powiedziałem tylko, iż jeżeli już, to wolałbym brata. Ale w głowie miałem pretensje do Jana. To przez niego nasz spokojny świat się zawalił.

— Zazdrościsz? Nie gniewaj się. Ja nie naciskałem. To była jej decyzja. Ona pozostało młoda, a ty prawie dorosły… — próbował tłumaczyć się Jan.

Czemu *ja* miałem to rozumieć? Nikt mnie nie pytał o zdanie. niedługo mama chodziła z ogromnym brzuchem, a ja nie wiedziałem, co o tym myśleć. Ale okazało się, iż nikogo to nie obchodzi.

Poród był ciężki. Nazajutrz Jan wszedł do mojego pokoju i powiedział, iż mam brata. Ale nie wyglądał na szczęśliwego.

— Nie cieszysz się, iż to chłopak? — spytałem.

— Dziecko urodziło się chore. Podejrzewają porażenie mózgowe. Wiesz, co to jest?

— To znaczy, iż będzie… upośledzony? — zdrętwiałem.

— Mam nadzieję, iż nie. Ma uszkodzony rdzeń kręgowy. Problemy z poruszaniem się. Na ile poważne, jeszcze nie wiadomo. Ale musisz wiedzieć. Mama… nie wierzy lekarzom. Wspieraj ją, dobrze?

— A takich dzieci nie zostawia się w szpitalu? — nie mogłem uwierzyć.

— Ona nigdy by się nie zgodziła. Wierzy, iż będzie dobrze — Jan westchnął ciężko.

Chłopca nazwali Bartek. Płakał non-stop, zasypiał tylko na rękach mamy. W szkole byłem senny, miałem do niej żal. Po co jej było drugie dziecko? I do tego chore? Jan zarabiał dobrze, ale leki i rehabilitacje pochłaniały pieniądze. Sprzedał swój pokój, dorabiał po nocach. W dwupokojowym mieszkaniu zrobiło się ciasno.

Postanowiłem, iż po maturze wyjadę na studia. Gdy im o tym powiedziałem, mama choćby się nie zdziwiła. Jej świat kręcił się wokół Bartka. Jan obiecał, iż będzie mi pomagał finansowo. Na dworcu mocno mnie uścisnął. Nagle coś ścisnęło mnie w gardle. Stał się moim prawdziwym ojcem, ale nie potrafiłem mu tego powiedzieć.

Wyjeżdżałem bez żalu. CzW końcu zrozumiałem, iż rodzina to nie tylko krew, ale ci, którzy są przy tobie, gdy świat się wali – i choć życie przewróciło wszystko do góry nogami, dało mi szansę, bym naprawił to, co zmarnowałem.

Idź do oryginalnego materiału