Dyżury wakacyjne to fikcja. Matka: "Dziadkowie są moją ostatnią deską ratunku"

mamadu.pl 22 godzin temu
"Zbliżają się wakacje, a wraz z nimi coroczna presja: co zrobić z dzieckiem, gdy urlopu nie starcza na całe lato? Zapisy na tzw. dyżury wakacyjne ruszyły i nie ukrywam, znowu poczułam, iż zamiast wsparcia, dostajemy coś, co tylko pozornie ma pomóc" – pisze jedna z mam.


Dyżury wakacyjne to fikcja


"Moja córka ma pięć lat. Kochana, wrażliwa, przywiązana do swoich pań i grupy. Przez cały rok chętnie chodzi do przedszkola, bo zna rytm dnia, zna kolegów, czuje się bezpiecznie. Ale już wiem, iż latem wszystko się rozsypie.

W czasie dyżuru – choć formalnie w tej samej placówce – nie będzie żadnej z jej opiekunek. Nie będzie znajomych dzieci z grupy. Będą nowe panie i mieszane grupy, zbierane z całego przedszkola. A przecież dzieci nie funkcjonują jak trybiki, które można przestawić na inne tory z dnia na dzień.

Zapisując córkę na dyżur, wiem, iż najpewniej przyjdzie mi ją potem wypisywać. Bo co z tego, iż budynek będzie ten sam, skoro dla dziecka wszystko inne się zmieni?

Już teraz mówi: 'Ale ja chcę być z moją panią', a ja nie umiem jej tego obiecać. I nie chcę jej narażać na stres, tylko dlatego, iż system nie przewiduje lepszego rozwiązania.

Rodzice są zostawieni sami sobie. Kto może, ratuje się dziadkami, opiekunką, urlopem branym na raty. Inni próbują przetrwać. A przecież miało być inaczej.

Miało być wsparcie. Miała być opieka. Tymczasem 'dyżur' to jedynie ładna nazwa dla tymczasowego rozwiązania, które dla małych dzieci nie jest ani komfortowe, ani bezpieczne emocjonalnie.

Nie mam pretensji do przedszkola ani do nauczycielek – wiem, iż one też są zmęczone rokiem pracy i mają prawo do urlopu. Ale skoro system obiecuje opiekę, to niech to będzie realna opieka, a nie tylko otwarte drzwi budynku z przypadkową obsadą.

Zastanawiam się, ilu z nas zapisuje dzieci na dyżur tylko 'na wszelki wypadek', z duszą na ramieniu. I ilu z nas z niego potem rezygnuje, gdy przychodzi co do czego. Bo dziecko płacze. Bo nie chce iść. Bo nie rozumie, dlaczego jego przedszkole nagle jest takie obce.

Zbliża się lato, a ja już wiem, iż ostatnią deską ratunku będą dla mnie dziadkowie. To oni znów przejmą rolę opiekunów, animatorów i buforu emocjonalnego.

I jestem im za to wdzięczna – ale jestem też zmęczona tym, iż wszystko musi się rozgrywać 'po cichu', bez systemowego wsparcia, które naprawdę bierze pod uwagę dobro dziecka".

Idź do oryginalnego materiału