Dziecko z rodziny zastępczej prosi mnie o pomoc w odnalezieniu biologicznej rodziny

newsempire24.com 2 dni temu

Nigdy nie spodziewałam się, iż moje spokojne życie wywróci się do góry nogami, ale pewnego dnia do naszego domu trafił chłopiec, który wszystko zmienił. Nie miał zostać na długo, a jednak widziałam, jak między nami rodzi się więź. Kiedy nadszedł czas, by go oddać, musiałam działać. Czy uda mi się pomóc mu znaleźć to, czego naprawdę potrzebuje, zanim będzie za późno?

Kto by pomyślał, iż w moim wieku jeszcze wpadnę w takie tarapaty? Można by sądzić, iż życie już mnie niczym nie zaskoczy, ale los ma dziwny sposób, by nas zaskakiwać.

Oczywiście, jako szanująca się kobieta, nie powiem wam, ile mam lat, ale wystarczająco, by wyczuć, kiedy coś jest nie tak.

Mieszkałam z moim synem, Bartkiem, i jego żoną, Izą. Uznali, iż tak będzie łatwiej, choć czasem zastanawiałam się, czy to dla mojego dobra, czy ich.

Bartek i Iza nie mieli dzieci. Nie dlatego, iż nie chcielikażdy widział, jak bardzo pragnęli potomstwa. Ale coś ich zawsze powstrzymywało, jakiś cichy strach, o którym nie mówili. Nie drążyłam tematu. Niektóre rzeczy ludzie muszą sami przetrawić.

Ostatnio jednak zauważyłam, iż między nimi rośnie przepaść, jak rysa w fundamencie domu.

Nadal się kochali, to było jasne, ale miłość nie zawsze wystarcza, by dwoje ludzi trzymało się razem.

Aż pewnego wieczoru Bartek i Iza wrócili do domu, ale nie sami.

Między nimi stał chłopiec, może dziesięcioletni, sztywny, z niespokojnym wzrokiem, jakby nie był pewny, czy jest tu mile widziany.

Pani Grażyno, poznaj Adasia. Będzie z nami mieszkał powiedziała Iza cichszym niż zwykle głosem, pełnym ostrożności.

Bartek położył dłoń na ramieniu chłopca, ale ten gest chłopca nie uspokoił.

Adaś ledwo na mnie spojrzał. Kiwnął głową, zaciskając usta. Ani słowa.

Chodź, pokażę ci twój pokój powiedział Bartek, odprowadzając go.

Patrzyłam, jak znikają w korytarzu, a mój umysł szukał wytłumaczenia. Dziecko? Tak po prostu?

Przez chwilę choćby pomyślałam, iż go ukradli. Nie po raz pierwszy ci dwoje wplątali się w kłopoty.

Kiedy byli młodsi, musiałam trzymać zapasy melisy, żeby przetrwać ich szalone pomysły.

Zaczynasz wyjaśniać, o co chodzi? zapytałam Izy, zakładając ręce na piersi.

Spojrzała w stronę korytarza i zniżyła głos. Chodź do kuchni. Tam pogadamy.

Usiadłyśmy przy stole, a po głębokim oddechu Iza wyjaśniła wszystko. Spotkali Adasia w parku. Uciekł z domu dziecka, a kiedy go odwieźli, Iza wpadła na pomysł.

Wydawał się takim miłym chłopcem powiedziała, obejmując dłońmi kubek z kawą. Moglibyśmy go zaadoptować na próbę, dopóki nie znajdzie stałego domu. To byłoby dobre dla nas wszystkich.

Nie uważasz, iż to nie w porządku? dopytywałam, składając ręce na stole.

Iza przechyliła głowę. Nie w porządku? Jak to?

A jeżeli się przyzwyczai? naciskałam. A jeżeli zacznie was traktować jak rodziców? A potem oddacie go obcym?

Westchnęła. Był już w rodzinie zastępczej. I tak trafiłby do innych ludzi. U nas przynajmniej jest bezpieczny.

Na razie odparłam. A co się stanie, gdy przyjdzie czas, by go oddać?

Iza zawahała się. Bartek myślał tak samo. Nie chciał tego robić, ale przekonałam go, iż to słuszne.

Miała odpowiedź na wszystko. Mogłabym się kłócić, ale decyzja już zapadła. Czasem trzeba po prostu pozwolić rzeczom się potoczyć.

Adaś zmienił nasze życie w sposób, którego się nie spodziewałam. Zaczęliśmy spędzać razem więcej czasunie jak przypadkowi lokatorzy, ale jak rodzina.

Bartek, który wcześniej pochłaniał się pracą, teraz wracał do domu wcześniej. Chciał być obecnypomagać, słuchać, po prostu być.

Zauważyłam, jak napięcie i dystans między nim a Izą znikają. Śmiali się częściej. Rozmawiali cieplej. Stali się parą, jaką byli dawniej, zanim życie ich rozdzieliło.

Iza rozkwitła w roli matki. Angażowała się we wszystko, pomagając Adasiowi w lekcjach, dbając, by miał wszystko, czego potrzebuje. Już nie była zagubiona. Miała cel.

Ja też polubiłam tego chłopca. Był interesujący świata, zasypywał mnie pytaniami, zawsze chętny do słuchania moich opowieści.

Jaki był Bartek, jak był mały? pytał z szeroko otwartymi oczami. Uśmiechałam się i mówiłam prawdęBartek od zawsze był urwisem.

Zaczęłam się zastanawiać, czy go adoptują. Ale nie było moją rolą o to pytać.

Aż pewnego wieczoru Bartek wrócił do domu z poważną miną. Coś było nie tak.

Co się stało? zapytałam, patrząc, jak odkłada teczkę.

Znaleźli Adasiowi rodzinę powiedział Bartek. Chcą go adoptować.

Iza zamarła z talerzem w ręce. Mrugnęła, potem wymusiła uśmiech. To wspaniale. W końcu będzie miał prawdziwą rodzinę. Jej głos się załamał.

Spojrzałam na nich oboje. Po prostu go oddacie?

Bartek potarł skronie. Tak miało być. Od początku byłem przeciw. Iza mnie przekonała. Ale umowa była tymczasowa. Nie mamy teraz czasu w dziecko.

Skrzyżowałam ramiona. Jakoś daliście radę przez te kilka miesięcy.

Mieliśmy pomoc odparł Bartek, patrząc na mnie. choćby z tym było trudno.

Otworzyłam usta, by zaprotestować, ale wtedy usłyszałamciche kroki na schodach. Adaś stał w progu, nieruchomy, z zaciśniętymi pięściami.

Kłamiecie powiedziałam cicho, patrząc na nich. Ten chłopiec jest wam potrzebny tak samo, jak wy jemu, jeżeli nie bardziej.

Twarz Adasia skrzywiła się. Odwrócił się i pobiegł na górę. Nie powiedziałam nic więcej. Tylko pokręciłam głową i poszłam do swojego pokoju.

Tej nocy prawie nie spałam. Dom był zbyt cichy. Leżałam, wpatrując się w sufit.

Aż tuż przed świtem usłyszałamlekkie szuranie na korytarzu. Wstałam, ale nikogo nie było. Wtedy drzwi wejściowe cicho się zamknęły.

Zbiegłam na dół i wyjrzałam na zewnątrz.”Adaś stał kilka metrów dalej, z plecakiem przewieszonym przez ramię, a w jego oczach widziałam ten sam strach i determinację, które skłoniły nas, by w końcu powiedzieć mu prawdę iż już dawno przestał być tylko tymczasowym gościem, a stał się częścią naszej rodziny na zawsze.”

Idź do oryginalnego materiału