Dziedzictwo babci: Matka po 20 latach odnalazła mnie i zażądała sprzedaży wszystkiego

polregion.pl 1 dzień temu

Nazywam się Katarzyna. Historia mojej rodziny to prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Gdy miałam pięć lat, moi rodzice się rozwiedli. Mama podała na rozwód, bo zakochała się w innym facecie. Niedługo potem wyszła ponownie za mąż. Tata nigdy o mnie nie zapomniał – płacił alimenty, zabierał mnie na weekendy do swojego domu w podkrakowskich Bronowicach. Jego miłość była wtedy moją jedyną deską ratunku.

Później tata ożenił się z Krystyną, wdową z dwójką dzieci z pierwszego małżeństwa – Jackiem i Agatką. gwałtownie się z nimi zaprzyjaźniłam. Weekendy u taty stały się dla mnie świętem – czułam się tam chciana, częścią ich ciepłego świata. Wracać do mamy nie miałam ochoty – tam wszystko było… no, po prostu inne.

Mama urodziła dwójkę dzieci z nowym mężem – chłopca i dziewczynkę. Z tym swoim nowym „wspaniałym” zaczęli biznes, ale interes splajtował. Długi rosły jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Musieli sprzedać przestronne mieszkanie w centrum Krakowa i przenieść się do ciasnej kawalerki na peryferiach. Pięć osób w dwóch pokojach – życie stało się koszmarem.

Nowy tata zaczął pić. Mama poszła do pracy, a ja, jeszcze nastolatka, zostałam z młodszym rodzeństwem. To mnie złamało. Pewnego dnia spakowałam rzeczy i wyjechałam do taty. Od tamtej pory nie widziałam mamy. Słyszałam tylko, iż brata i siostrę zabrano do domu dziecka, a jej odebrano prawa rodzicielskie. A ten jej „wspaniały”? Rozpłynął się w powietrzu.

U taty odżyłam. Krystyna i jej mama, babcia Hela, przyjęli mnie jak swoją. Lata leciały i nagle mam 34 lata. Jestem mężatką, mam dwójkę dzieci. Jacek i Agatka też założyli swoje rodziny. Staliśmy się prawdziwą rodziną – nie tylko z krwi, ale przede wszystkim z serca.

Kiedy zmarła babcia Zosia, mama mojej mamy, zostawiła mi w spadku swój dom w spokojnej wsi pod Krakowem. Rok później odszedł tata. W testamencie zapisał mieszkanie w mieście Jackowi i Agatce, a mi – samochód. Był też niedokończony domek letniskowy. Postanowiliśmy go nie sprzedawać, tylko wyremontować, żebyśmy mogli tam wszyscy razem przyjeżdżać.

I wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, pojawiła się ONA – moja mama. Minęło 20 lat od naszego ostatniego spotkania. Znalazła mój adres i zjawiła się u mnie, jakby te wszystkie lata milczenia nigdy nie istniały.

„Słyszałam, iż babcia zostawiła ci dom” – zaczęła od razu, bez żadnych wstępów. – „A co dostałaś od taty? Przecież masz brata i siostrę! Gdzie sprawiedliwość? To nie twoje dziedzictwo, tylko nasze wspólne. Sprzedaj wszystko i podzielmy się po równo na troje”.

Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Ta kobieta, która mnie porzuciła, teraz domaga się dzielenia tego, co dla mnie cenne?

„Nie podzielę się niczym” – odcięłam się. – „Wynoś się”.

Może to okrutne, ale nie czuję wyrzutów sumienia. Ona jest dla mnie obca. Jej dzieci z drugiego małżeństwa też. Moja prawdziwa rodzina to Jacek, Agatka i Krystyna. To oni byli przy mnie przez te wszystkie lata, dzielili euforii i smutki.

Dokończyliśmy remont domku. Teraz to nasz kawałek raju, gdzie zbieramy się z dziećmi, Jackiem, Agatką i Krystyną. Śmiejemy się, wspominamy tatę i babcię, planujemy przyszłość. A mama? Została w przeszłości, razem ze swoimi roszczeniami i urazami. Nic jej nie jestem winna – i moje serce jest spokojne.

Idź do oryginalnego materiału