O trzy słowa za dużo
"Kilka dni temu odebrałam córkę z przedszkola i zobaczyłam ją zupełnie inną niż zwykle. Wyszła zapłakana, była zamknięta w sobie. Dopiero w domu, kiedy czuła się bezpiecznie, opowiedziała mi, co się wydarzyło.
Podczas obiadu, kiedy nie chciała zjeść całego posiłku, usłyszała od pani nauczycielki słowa, które złamały jej małe serduszko: 'Musisz to zjeść'. Bez żadnego wyjaśnienia, bez próby zrozumienia, bez próby podjęcia dialogu czy chociaż delikatnej zachęty.
Dla dorosłego to może brzmieć jak drobny, choćby banalny nakaz, ale dla czteroletniego dziecka to zimny rozkaz, który niesie ze sobą presję i poczucie przymusu. Moja córka czuła się upokorzona.
Jestem świadoma, iż w przedszkolu obowiązują pewne zasady dotyczące jedzenia i zachowania. Ale od wychowawców oczekuję przede wszystkim empatii i delikatności. Dzieci są bardzo wrażliwe na ton głosu, na gesty, na każde słowo. Czasem jedno zdanie wypowiedziane w niewłaściwy sposób może pozostawić głęboką ranę emocjonalną.
Po tym zdarzeniu próbowałam porozmawiać z nauczycielką. Niestety, spotkałam się z obojętnością i stwierdzeniem, iż 'takie sytuacje się zdarzają' i iż 'dzieci muszą nauczyć się, iż nie zawsze wszystko się dostaje'. Rozumiem to, ale czy naprawdę nie można tego zrobić inaczej? Czy nie można zadbać o to, by dziecko czuło się bezpiecznie, a nie zmuszane do czegoś na siłę?
Moje dziecko w ostatnich dniach jest bardziej wycofane, mniej chętne do chodzenia do przedszkola, boi się kolejnych nakazów. To dla mnie sygnał, iż coś poszło nie tak, iż edukacja i opieka powinny iść w parze z delikatnością i szacunkiem dla dziecka.
Nie chcę robić afery, nie chcę oskarżać bez powodu. Chcę tylko, by przedszkola były miejscem, w którym dzieci czują się bezpieczne, akceptowane i kochane, a nie zastraszone i zmuszane".