Echa tajemnic: dramat rodzinny w metropolii

twojacena.pl 1 tydzień temu

Wojciech Nowak z żoną Zofią pojechali do Wrocławia, aby odwiedzić córkę. Już przed klatką, gdzie mieszkała ich Kinga, Wojciech zauważył, jak bardzo żona jest zdenerwowana.

„Zośka, coś nie tak?” – zapytał, wpatrując się w nią uważnie.

„Nie, po prostu dawno nie widzieliśmy Kingi, trochę się martwię” – próbowała się uśmiechnąć Zofia, ale w jej głosie czuć było drżenie.

Weszli do mieszkania córki. Wojciech stanowczo zadzwonił. Drzwi się nie otwierały.

„Dziwne, może jej nie ma?” – mruknął, spoglądając na żonę, i ponownie nacisnął dzwonek.

Zamek zaskoczył, drzwi uchyliły się powoli, a Wojciech zastygł w osłupieniu.

***

Ojciec stał, purpurowy ze złości, twarz mu płonęła. Zofia złapała go za rękę, błagając:

„Wojtek, uspokój się, proszę! Przecież masz problemy z ciśnieniem! Porozmawiajmy z Kingą spokojnie!”

Ale Wojciech gwałtownie wyrwał rękę, jego głos stał się niski i groźny. Kinga, stojąc w drzwiach, poczuła, jak po plecach przebiegł jej dreszcz – ojciec nigdy wcześniej tak na nią nie patrzył.

„Zostaw, Zośka! Dość już tego trzymania! Wcześniej powinnaś pilnować nie mnie, a naszą córkę!”

„Wojtek, kochanie, no błagam!” – Zofia przenosiła wzrok z męża na córkę, nie wiedząc, jak opanować sytuację.

Pół roku temu Wojciech przeszedł zawał, lekarze kategorycznie zabronili mu stresu. Ale wczoraj nagle oznajmił:

„Pakuj się, Zośka. Nie mogę już wytrzymać. Trzy miesiące same wymówki, a do nas nie przyjeżdża. To nie bez powodu. Jesteś matką, czemu milczysz?”

Zofia rzeczywiście milczała. Nie dlatego, iż nie wiedziała, ale dlatego, iż wiedziała za dużo. Razem z Kingą ukrywały prawdę przed Wojciechem, licząc, iż wszystko się ułoży. Myślały, iż potem się przyznają, on się zdenerwuje, ale już będzie dobrze. A teraz – co powiedzieć, co zrobić?

„Ona jest po prostu zmęczona, studiuje, dorabia, obiecała niedługo przyjechać, przecież ją znasz” – bełkotała Zofia, ale Wojciech już zakładał płaszcz.

Chwycił portfel, klucze, telefon, zabrał żonie komórkę:

„I choćby nie myśl jej uprzedzać! Jestem ojcem czy kim? Widziałem, jak latem kręciła się przed lustrem, to bokiem stanie, to włosy rozpuści, to ucho poprawi. A o kimś – milczy! Coś tu nie gra. Jedziemy do niej!”

W pociągu Zofia próbowała coś wyjaśnić, ale machnęła ręką:

„Spieszysz się, Kinga sama chciała wszystko powiedzieć, jak się ułoży. Nie chciała cię denerwować przez twoje ciśnienie.”

„Zośka, dość już o ciśnieniu! Jestem ojcem, chcę wiedzieć, co z moją córką! Mam złe przeczucie!” – odciął się Wojciech.

„Dobrze, zadzwoń do drzwi” – westchnęła Zofia, ściskając jego dłoń.

Drzwi otworzyły się nie od razu. Kinga najwyraźniej spojrzała przez wizjer i wahała się. Ale w końcu otworzyła – nie mogła przecież zostawić rodziców za drzwiami.

„Wiedziałem! Kinga, kto to? Od kogo dziecko? Dlaczego przed nami to ukrywałaś?” – głos Wojciecha drżał z bólu i gniewu.

Wyszedł na klatkę schodową i osunął się na stopnie, łapiąc się za serce.

„Tato, czemu tam siedzisz? Tato, wracaj!” – Kinga, z widocznym już brzuszkiem, wyglądała na zagubioną i bezradną.

Jego dziewczynka, jego duma, wyjechała na studia, dostała się na stypendium, a teraz… Co teraz? Wojciech przełknął gulę w gardle. Poza nim nie ma nikogo, kto by ją obronił. Trzeba znaleźć tego chłopaka, porozmawiać, cokolwiek zrobić!

„Tato, chciałam powiedzieć później, jak wszystko się ułoży. A teraz… On miał wypadek, leży w szpitalu!” – Kinga rozpłakała się jak dziecko.

Wojciech wstał, otrzepał spodnie i nagle się uspokoił. No i co, iż dziecko? Ważne, iż wszyscy żyją. Wychowają, dadzą radę, nie pierwszy raz sobie z czymś radzą!

Kinga urodziła się im z Zofią późno, gdy już nie mieli nadziei. Do pierwszej klasy poszła najmniejsza, ale taka poważna – nie dokazywała, na przerwach czytała, uczyła się na piątki. Dostała się na uniwersytet, dorabiała, wynajmowała mieszkanie z koleżankami. Latem przyjeżdżały do nich na wieś – wszystko było w porządku…

„Zośka, ty wiedziałaś? Wiedziałaś i milczałaś?” – zapytał żonę, od razu żałując ostrości.

Zofia spuściła wzrok:

„Wojtek, byłeś chory, kazali cię oszczędzać…”

„Dobrze, rozumiem. Chodźmy do środka, Kinga, opowiadaj wszystko po kolei.”

Córka opowiedziała, jak poznała Jakuba. Pracował w tej samej firmie, gdzie ona dorabiała. Pomagał jej, potem zaczęli się spotykać. Jakub powiedział, iż chce, aby zawsze była przy nim, została jego żoną. Ale wyznał: był żonaty. Pobrali się zaraz po szkole – ich matki, przyjaciółki, nalegały. Rozwiedli się, gdy Julia, jego była żona, zakochała się w kimś innym, ale przeciągali formalności. A potem Julia oświadczyła, iż jest w ciąży i chce wszystko naprawić. Tamten ją rzucił, więc postanowiła wrócić do Jakuba.

„I ty mu wierzysz? Że to nie jego dziecko?” – surowo zapytał Wojciech.

„Tak, tato, wierzę. Jakub nie kłamie. Zawsze był ze mną, a ona w innym mieście. Pojechał z nią rozmówić, i zdarzył się wypadek. Ale wyzdrowieje i przyjedzie, jestem pewna!”

„Dobrze, nie martw się. Podaj mi jego nazwisko, miasto, telefon.”

„Tato, nie trzeba!”

„Nic mu nie zrobię, tym bardziej iż leży w szpitalu. Chcę tylko porozmawiać. W końcu to ojciec mojego wnuka czy wnuczki? Może przyszły zięć?”

Wojciech otarł łzy córki i uśmiechnął się:

„Pamiętasz naszą piosenkę? «Cicho, Kinguś, nie płacz już, tatuś twój mocny duś!»”

„Pamiętam, tato” – uśmiechnęła się Kinga przez łzy. „Masz numer Jakuba, trzymaj. DziękujNazajutrz Wojciech pojechał do szpitala w Wałbrzychu, by spotkać się z Jakubem i przekonać się na własne oczy, czy ten jest wart jego córki.

Idź do oryginalnego materiału