Echa tajemnic: rodzinna drama w metropolii

polregion.pl 1 tydzień temu

Wojciech Kowalski z żoną Krystyną wybrali się do Wrocławia, aby odwiedzić córkę. Już pod drzwiami bloku, w którym mieszkała ich Kinga, Wojciech zauważył, jak bardzo żona się denerwuje.
– Krysiu, coś nie tak? – spytał, patrząc na nią uważnie.
– Nie, po prostu dawno nie widzieliśmy Kingi, wzruszenie mnie ogarnęło – próbowała się uśmiechnąć Krystyna, ale w głosie miała drżenie.
Weszli do mieszkania córki. Wojciech zdecydowanie nacisnął dzwonek. Drzwi się nie otwierały.
– Dziwne, może jej nie ma? – mruknął, spoglądając na żonę, i znów zadzwonił.
Zamek zaskoczył, drzwi powoli się uchyliły, a Wojciech zastygł, oszołomiony tym, co zobaczył.

***

Ojciec stał, purpurowy ze złości, twarz mu płonęła. Krystyna złapała go za rękę, błagając:
– Wojtku, uspokój się, proszę! Masz przecież ciśnienie! Porozmawiajmy z Kingą spokojnie!

Ale Wojciech gwałtownie wyrwał rękę, jego głos stał się niski, groźny. Kinga, stojąc w progu, poczuła, jak po plecach przebiegł jej dreszcz – ojciec nigdy tak na nią nie patrzył.
– Puść mnie, Krysia! Dość tego trzymania! Wcześniej trzeba było trzymać, ale nie mnie, tylko naszą córkę!
– Wojtku, kochanie, no proszę! – Krystyna przenosiła wzrok z męża na córkę, nie wiedząc, jak rozładować sytuację.

Pół roku temu Wojciech przeszedł kryzys nadciśnieniowy, lekarze surowo zabronili mu się denerwować. Ale wczoraj nagle oświadczył:
– Pakuj się, Krysia. Nie mogę sobie miejsca znaleźć. Trzy miesiące same wymówki, a do nas nie przyjeżdża. To nie bez powodu. Matka jesteś, czemu milczysz?

Krystyna naprawdę milczała. Nie dlatego, iż nie wiedziała, ale dlatego, iż wiedziała za dużo. Razem z Kingą ukrywały prawdę przed Wojciechem, licząc, iż wszystko się ułoży. Myślały, iż później wyzna, ojciec pokrzyczy, ale wszystko już będzie dobrze. A teraz – co powiedzieć, co robić?
– Po prostu jest zmęczona, studiuje, dorabia, obiecała niedługo przyjechać, znasz ją – mamrotała Krystyna, ale Wojciech już zakładał płaszcz.

Chwycił portfel, klucze, telefon, zabrał żonie komórkę:
– I nie waż się jej uprzedzać! Jestem ojcem czy kim? Widziałem, jak latem kręciła się przed lustrem, to bokiem stanie, to włosy rozpuści, to ucho poprawi. A o kim – milczy! Znaczy, coś jest nie tak. Jedziemy do niej!

W drodze Krystyna próbowała coś wyjaśnić w pociągu, ale machnęła ręką:
– Spieszyłeś się, Kinga sama chciała wszystko opowiedzieć, jak się ułoży. Nie chciała cię denerwować przez ciśnienie.
– Krysia, dość już o ciśnieniu! Jestem ojcem, chcę wiedzieć, co z moją córką! Mam złe przeczucie! – odciął Wojciech.
– No dobrze, zadzwoń do drzwi – westchnęła Krystyna, ściskając jego dłoń.

Drzwi otworzyły się nie od razu. Kinga najwyraźniej spojrzała przez wizjer i wahała się. Ale w końcu otworzyła – nie zostawi przecież rodziców za progiem.
– Wiedziałem! Kinga, kto to? Od kogo dziecko? Czemu przed nami ukrywałaś? – głos Wojciecha drżał z bólu i gniewu.

Wyszedł na klatkę schodową i osunął się na stopnie, łapiąc się za serce.
– Tato, no po co tam siedzisz? Tato, wracaj! – Kinga, z wyraźnym brzuszkiem, wyglądała na zagubioną i bezradną.

Jego dziewczynka, jego duma, wyjechała na studia, dostała się na stypendium, a teraz… Co teraz? Wojciech przełknął gulę w gardle. Poza nim nikt jej nie obroni. Trzeba znaleźć tego chłopaka, porozmawiać, coś zrobić!
– Tato, chciałam później powiedzieć, jak się wszystko ułoży. A teraz… On miał wypadek, leży w szpitalu! – Kinga rozpłakała się jak dziecko.

Wojciech wstał, otrzepał spodnie i nagle się uspokoił. No i co, dziecko? Ważne, iż wszyscy żyją. Wychowają, dadzą radę, nie pierwszyzna!
Kinga urodziła im się z Krystyną późno, gdy już nie mieli nadziei. Do pierwszej klasy poszła najmniejsza, ale taka poważna – nie rozrabiała, na przerwach czytała, uczyła się na piątki. Dostała się na uniwersytet, dorabiała, wynajmowała mieszkanie z koleżankami. Latem te przyjeżdżały do nich na wieś – wszystko było w porządku…
– Krysia, ty wiedziałaś? Wiedziałaś i milczałaś? – spytał żonę, od razu żałując ostrości.

Krystyna spuściła wzrok:
– Wojtku, przecież byłeś chory, kazali cię oszczędzać…
– No dobra, rozumiem. Chodźmy do środka, Kinga, opowiadaj wszystko po kolei.

Córka opowiedziała, jak poznała Jacka. Pracował w tej samej firmie, gdzie ona dorabiała. Pomagał jej, potem zaczęli się spotykać. Jacek powiedział, iż chce, żeby zawsze była przy nim, została jego żoną. Ale wyznał: był żonaty. Pobrali się zaraz po szkole – ich matki, przyjaciółki, nalegały. Rozwiedli się, gdy jego była, Julia, zakochała się w innym, ale przeciągali formalności. A potem Julia oświadczyła, iż jest w ciąży i chce wszystko odzyskać. Tamten ją rzucił, i postanowiła zostać z Jackiem.
– I ty mu wierzysz? Że to nie jego dziecko? – surowo spytał Wojciech.
– Tak, tato, wierzę. Jacek nie kłamie. Zawsze był ze mną, a ona w innym mieście. Pojechał z nią rozmawiać, i stał się wypadek. Ale wyzdrowieje i przyjedzie, jestem pewna!

– Dobrze, nie martw się. Podaj mi jego nazwisko, miasto, telefon.
– Tato, nie trzeba!
– Nic mu nie zrobię, tym bardziej jeżeli jest w szpitalu. Chcę porozmawiać. To przecież ojciec mojego wnuka czy wnuczki? Może i przyszły zięć?

Wojciech otarł łzy córki i uśmiechnął się:
– Pamiętasz naszą piosenkę? „Cicho, Kingo, nie płacz, tatuś twój – mocny jak gracz!”
– Pamiętam, tato – uśmiechnęła się Kinga przez łzy. – Masz telefon Jacka, trzymaj. Dziękuję, tatoJacek dotrzymał słowa – jeszcze przed porodem wzięli z Kingą ślub, a gdy opuszczała szpital z ich córeczką, była już Kowalską, tak jak on.

Idź do oryginalnego materiału