Edukacja zdrowotna od roku szkolnego 2025/2026 pojawiła się w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Czego będą uczyć się na niej nasze dzieci? I czy rzeczywiście ten dodatkowy przedmiot to taki zły pomysł, jak twierdzą niektórzy?
Zajęcia z edukacji zdrowotnej mają charakter nieobowiązkowy, co oznacza, iż rodzic lub opiekun może złożyć pisemną rezygnację, jeżeli nie chce, by dziecko w nich uczestniczyło. Z tego prawa wielu już korzysta. W środowisku rodziców temat budzi żywe emocje, a komentarze mnożą się w związku z wprowadzeniem go do podstawy programowej.
Co to jest edukacja zdrowotna?
Na stronie Ministerstwa Edukacji czytamy:
„Edukacja zdrowotna to nowoczesny przedmiot, którego celem jest wyposażenie dzieci i młodzieży w rzetelną wiedzę, umiejętności oraz postawy umożliwiające skuteczne dbanie o zdrowie własne i innych osób we wszystkich jego wymiarach: fizycznym, psychicznym, społecznym, środowiskowym i cyfrowym. Przedmiot obejmuje nie tylko obszar medyczny czy biologiczny, ale także zagadnienia związane z emocjami, relacjami, odpowiedzialnością, wartościami i dobrostanem. Uczy podejmowania świadomych decyzji zdrowotnych. Promuje zdrowy styl życia. Rozwija umiejętności komunikacji, empatii i troski o siebie i otoczenie. Pozwala ustrzec się przed różnorodnymi zagrożeniami – od chorób zakaźnych, przez uzależnienia, po dezinformację”.
Brzmi dobrze, prawda? Więc co w niej złego?

A co w programie?
Pokusiłam się o przeczytanie podstawy programowej. Po wnikliwej analizie mogę śmiało stwierdzić, iż tematy są dostosowane do grup wiekowych. Pojawiają się tam aktywności takie jak mapa myśli, refleksja indywidualna czy samoocena. Jest mowa o higienie, zarówno ciała, jak i głowy (w tym cyfrowej). Są tematy psychologiczne, tak ważne i zarazem trudne do poruszania w naszej codzienności. Nic złego tu nie widzę. Zastanawiam się jedynie, czy nauczyciele prowadzący ten przedmiot będą odpowiednio przygotowani. Chcę wierzyć, iż tak.
Zgodnie z oficjalnym komunikatem MEN od roku szkolnego 2025/2026 uczniowie w ramach edukacji zdrowotnej będą realizować takie obszary:
Wartości i postawy – szacunek do siebie i innych, odpowiedzialność, empatia.
Zdrowie fizyczne – higiena, sen, profilaktyka chorób.
Aktywność fizyczna – rola ruchu, sposoby dbania o kondycję.
Odżywianie – zasady zdrowej diety, wpływ jedzenia na ciało i umysł.
Zdrowie psychiczne – emocje, stres, odporność psychiczna.
Zdrowie społeczne – relacje, komunikacja, współpraca.
Dojrzewanie (szkoła podstawowa) – zmiany w ciele, emocjach, akceptacja siebie.
Zdrowie seksualne – bezpieczeństwo, zgoda, odpowiedzialność.
Zdrowie środowiskowe – ekologia i wpływ środowiska na zdrowie.
Internet i profilaktyka uzależnień – technologie, substancje, bezpieczeństwo online.
System ochrony zdrowia (szkoły ponadpodstawowe) – prawa pacjenta, pierwsza pomoc.

Edukacja zdrowotna – perspektywa mamy
Jestem mamą 10-letniej Poli, która ma już za sobą pierwszą lekcję. Słuchałam jej relacji z ogromnym zainteresowaniem. Najpierw dowiedziałam się, iż na zajęcia przyszło tylko sześcioro dzieci z klasy, reszcie, jak powiedziała Pola, rodzice „zabronili”.
I tu pojawiło się moje wielkie zdziwienie. Rozumiem, iż niektórym rodzicom edukacja zdrowotna zbyt mocno kojarzy się z edukacją seksualną. Rozumiem, iż dla wielu to temat kontrowersyjny, nie chcą go poruszać, nie chcą edukować dzieci w tym zakresie, ale mam obawę, iż ta niechęć często wynika z niewiedzy i lęku.
Marzyłam, by w naszej małej, wiejskiej szkole pojawił się przedmiot uczący patrzenia na człowieka całościowo, zachęcający do zadawania pytań o siebie, swoje ciało i emocje. Wierzę w wartość samoświadomości, nie na wyrost, ale wystarczająco, by dawać dzieciom i dorosłym prawo do refleksji nad sobą, a także do zdobywania wiedzy o własnym ciele i psychice.
Na pierwszych zajęciach Pola miała za zadanie narysować siebie. Na jej rysunku widniała na podium, z numerem 1, trzymając w ręku złoty puchar. Przyznam, iż łzy stanęły mi w oczach. Zapytałam, czy tak właśnie siebie widzi. Kilka dni później Pola wystartowała w zawodach wspinaczkowych i zajęła pierwsze miejsce.
To nie jest opowieść o magii, choć trochę może tak. To historia o tym, jak ważne jest, by dziecko mogło się zatrzymać, przyjrzeć sobie i poczuć swoją wartość. W świecie, w którym wszystko dzieje się za szybko, takie chwile mają ogromną moc.

Dlaczego rodzice się boją?
Podsumowując, najczęstsze powody, dla których, z mojego punktu widzenia, rodzice nie posyłają dzieci na edukację zdrowotną, to:
Brak zaufania do szkoły – obawa, iż treści nie będą zgodne z ich wartościami i przekonaniami religijnymi/światopoglądowymi.
Warto pamiętać, iż nauczyciele nie mają prawa indoktrynować dzieci ani promować jednej ideologii – program przedmiotu jest jasno opisany i oparty na wiedzy naukowej. Edukacja zdrowotna nie zastępuje wychowania w domu, ale je uzupełnia.
Tematy tabu – trudność w rozmowach o seksualności, dojrzewaniu czy zdrowiu psychicznym.
Zamiatanie trudnych tematów pod dywan nie sprawi, iż znikną, dzieci i tak dowiedzą się o nich od rówieśników czy z internetu. Lepiej, by usłyszały rzetelne informacje w bezpiecznym, neutralnym środowisku.
Obawa przed „za wczesną” edukacją w zakresie dojrzewania.
Treści są dostosowane do wieku dzieci – nie ma mowy o „przyspieszaniu” czegokolwiek. Wręcz przeciwnie, wprowadzanie tematu stopniowo pozwala oswoić naturalne procesy, zamiast zostawiać dziecko z szokiem i poczuciem wstydu.
Dezinformacja – przekonanie, iż to tylko „lekcje o seksie”.
Edukacja zdrowotna to znacznie szersze spojrzenie: od higieny i odżywiania, przez emocje i zdrowie psychiczne, po budowanie relacji i odporności na uzależnienia. Seksualność to tylko fragment całości.

Lęk przed utratą kontroli – poczucie, iż szkoła wchodzi w rolę rodzica.
Przedmiot nie zastępuje rozmów w domu, tylko daje dziecku dodatkowe narzędzia i wiedzę. To rodzic zawsze pozostaje najważniejszym przewodnikiem i ma prawo do własnej perspektywy.
Negatywne stereotypy – utożsamianie edukacji zdrowotnej z „promowaniem rozwiązłości”.
W rzeczywistości chodzi o odpowiedzialność, świadomość konsekwencji i szacunek do siebie i innych. Wiedza nie prowokuje ryzykownych zachowań – przeciwnie, pomaga ich uniknąć.
Brak wiedzy rodziców – jeżeli sami nie mieli takiej edukacji, trudno im docenić jej wartość.
To naturalne, iż coś nowego budzi niepokój. Ale właśnie dlatego warto zobaczyć, jak wiele tematów obejmuje edukacja zdrowotna i jak może wspierać rozwój dziecka.
Obawa przed oceną otoczenia – presja w małych społecznościach („dobry rodzic nie puszcza na takie zajęcia”).
Decyzja o uczestnictwie powinna wynikać z troski o dobro dziecka, a nie z lęku przed opinią sąsiadów. To, co naprawdę liczy się dla dziecka, to poczucie, iż rodzic wspiera jego rozwój.
Zmęczenie nadmiarem zajęć – przekonanie, iż program i tak jest przeładowany.
Zajęcia z edukacji zdrowotnej to nie kolejna partia „suchej wiedzy”, tylko przestrzeń na rozmowę, refleksję i samoświadomość. Mogą być oddechem od standardowych lekcji, a nie kolejnym ciężarem.

Czy edukacja zdrowotna to dobry pomysł?
Może problemem wcale nie jest sama edukacja zdrowotna, tylko brak edukacji… rodziców. Zanim zapadną decyzje o wypisywaniu dzieci, warto, by dorośli mieli rzetelną informację: czego konkretnie dzieci będą się uczyć, jakie tematy pojawią się w poszczególnych klasach i dlaczego to ważne. Obawy często wynikają z nieznajomości programu, domysłów i plotek. Może więc szkoły powinny organizować spotkania informacyjne albo udostępniać rodzicom proste materiały tłumaczące cele przedmiotu. By podejmować świadome decyzje, również jako rodzic, trzeba mieć pełny obraz, a nie strzępy informacji.
Dbanie o zdrowie to coś więcej niż „jedzenie warzyw i sport”. To umiejętność słuchania swojego ciała, rozpoznawania emocji, budowania relacji i stawiania granic. To także świadomość, iż mamy wpływ na swoje decyzje i możemy zadbać o siebie w wielu wymiarach. Edukacja zdrowotna może być pierwszą sposobnością, by dziecko usłyszało, iż jego ciało jest ważne, iż emocje są naturalne i iż warto szukać pomocy, gdy jest trudno. Może to być też lekcja dla nas, dorosłych, by nie uciekać od rozmów, tylko towarzyszyć dzieciom w odkrywaniu siebie.
Dla mnie jako mamy najważniejsze jest być blisko i słuchać dziecka, pytać, dociekać, rozmawiać. choćby jeżeli w szkole padnie zdanie, z którym nie do końca się zgadzam (a umówmy się, takie zdania mogą paść na różnych lekcjach, nie tylko podczas edukacji zdrowotnej), ta bliskość pozwala na rozmowę, dyskusję i przedstawienie własnej perspektywy.