Znów sąsiedzi z góry urządzają imprezę, aż mnie szlag trafia! Trzecia w nocy! – Kasia szarpnęła śpiącego spokojnie Wojtka. – Słyszysz, znowu drą się jak opętani, idź ich ucisz!
– Kasieńka, spałem jak zabity, jutro mam trasę – zamruczał Wojtek. – Zaraz się rozchodzą, śpij.
Ledwo zamierzał się wygodniej ułożyć, gdy żona boleśnie szturchnąc go łokciem, syknęła:
– Mężczyzna z ciebie czy kto? Idź i zajmij się tym! Jutro spotykam się z dziewczynami. A tu, na złość, przyjdzie ta Agnieszka i znowu będzie się chwalić ustami po „zabiegu” i „korektą” nosa. A ja co? Mam się pokazać z opuchniętą od niewyspania twarzą? Agnieszce już „trzydziestka” na karku, a ani jednej zmarszczki!
– Bo jej mąż jest chirurgiem plastycznym, nie kierowcą tiru, Kasieńko – próbował ją uspokoić Wojtek. – A ty jesteś piękna choćby bez tych kaczych dzióbków. Poza tym, i tak nie wychodzisz z salonów piękności, można powiedzieć, iż masz tam meldunek.
Ale Kasia wpadła w jeszcze większą złość. Usiadła na łóżku i spojrzała na męża z wściekłością:
– Ty się ze mnie nabijasz?! Dwa razy w tygodniu u kosmetyczki to według ciebie zbytek? Też chcę takie usta i nos! A futro? Kiedy wreszcie kupisz mi to norek?
– Przecież dopiero spłaciłem kredyt za twoje mieszkanie, które kupiłaś przed ślubem, jeszcze są długi za twój samochód. Umawialiśmy się: najpierw auto, potem futro. Czemu się tak rozpaliłaś?
– A swojej matce kupiłeś kurtkę puchową! – nie ustępowała Kasia.
– Bo wtedy wszystkie pieniądze poszły na jej leki, a emerytura marna. Poza ten puch wcale nie był drogi.
Wojtek chciał ją objąć, ale żona była zbyt wściekła.
– Futra nie stać cię kupić, operacji mi nie opłacisz, to przynajmniej zadbaj, żebym się wyspała! Idź i uspokój tych małolatów!
Wojtek zrozumiał, iż Kasia nie da mu spokojnie zasnąć. Czując dziwną winę, sięgnął po dres.
…Jeszcze pięć lat temu nikt z przyjaciół Wojtka nie uwierzyłby, iż ożeni się z wyniosłą koleżanką ze szkoły, Kasią. Choć od dziewiątej klasy był w niej zakochany, dziewczyna nie odwzajemniała uczuć, wybierając chłopaków przystojniejszych i bogatszych. choćby gdy skończył technikum i znalazł dobrą pracę, Kasia na zjeździe klasowym choćby nie drgnęła w jego stronę. Chwaliła się, iż zaraz wyjdzie za mąż za syna bogacza. Wojtek przełknął gniew, ale nie pokazał po sobie.
Pół roku później stał się cud – Kasia zadzwoniła ni stąd, ni zowąd i zaprosiła go na spotkanie. Naturalnie, był w siódmym niebie.
– Świetnie wyglądasz, dlaczego wcześniej tego nie widziałam? Jesteś głodny?
Przy stoliku stały już dwie filiżanki kawy i ciastka. Wojtek zdziwił się takiemu traktowaniu, a promyk nadziei ogrzał jego serce.
Kolacja przeciągnęła się do śniadania w mieszkaniu Kasi. Dwa dni później oznajmiła, iż rzuciła bogacza dla niego.
– Coś tu nie gra – powiedziała wtedy Barbara, matka Wojtka. – Co się z nią stało? Ty za nią latasz od lat, a ona cię tylko upokarzała. Innych dziewczyn choćby nie widziałeś. Ola z naszego klatkowiska wciąż za tobą „schnie”, a ty choćby nie zauważasz. Szkoda takiej dziewczyny! Kiedyś ją ktoś mądry złapie – miła, ładna, pracowita.
– Mamo, serce nie sługa. Kocham Kasię.
– No to zobaczysz, ja się nie wtrącam. Ale pamiętaj, Kasia jeszcze ci pokaże, na co ją stać. Wtedy nie narzekaj.
Barbara jakby „w wodę patrzyła”. Dwa miesiące po ślubie Kasia oznajmiła, iż jest w ciąży. Ale coś się nie zgadzało – termin. Wojtek zrozumiał to, gdy z ciekawości zajrzał do karty ciąży i odkrył, iż żona go oszukała.
– Byłaś w ciąży już na naszej pierwszej randce! – krzyczał, czerwony z gniewu.
– Nie wiedziałam, termin był mały – skłamała Kasia. – Potem bałam się przyznać.
– Więc twój eks cię rzucił, a ty chciałaś przypiąć mi cudze dziecko! Mama miała rację!
– Twoja mama zawsze patrzy na mnie jakbym jej była winna milion!
– Patrzy tak, jak na to zasługujesz! I nie tykaj mojej matki, jasne?!
Wojtek stał na środku pokoju, gotowy zapaść się pod ziemię ze wstydu. Kasia drżała, by nie zostać porzuconą tuż po ślubie, i wyobraziła sobie, jak koleżanki śmieją się z niej. Tak by zrobiła, gdyby którejś z nich się to przytrafiło. Nie mogła na to pozwolić. W jej rozgorączkowanym umyśle narodził się plan.
– Auć! Boli!
Kasia zaczęła krzyczeć i łapać się za brzuch. Wojtek spanikował i zapomniał o urazie.
– Co ci jest? Gdzie boli?
– Brzuch! Przez ciebie! Nie mogę się denerwować! – wiła się z wyimaginowanym bólem, szokując męża.
Wezwał taksówkę i zawiózł żonę do szpitala. Stał pod oknami przyjęć, aż nie przegonił go woźny.
Kasia cichaczem pozbyła się dziecka, płacąc sporą sumę, a mężowi powiedziała, iż to poronienie.
– Wybacz mi, Kasiu, ja ci też wybaczam – Wojtek wsunął jej na rękę złoty bransoletkę na znak zgody. – Zacznijmy od nowa?
– Zgoda – Kasia podziwiała prezent, po czym zarzuciła haczyk: – Jak wyjdę ze szpitala, trzeba pomyśleć o własnym samochodzie. Żebym nie musiała czekać na taksówkę, gdy będę rodzić twoje dziecko.
Wojtek się uśmiechnął – myśl o dziecku rozgrzała mu serce.
– Dobrze, będzie ci samochód.
By zarobić więcej, rzucił ulubioną pracę i zatrudnił się w firmie transportowej jako kierowca TIR-a. Brał dodatkowe trasy, by zaspokoić wiecznie głodną żonę. Teraz, senny, szedł po schodach na trzecie piętro.
– Słuchajcie, chłopaki, ściszcie muzykę i nie drzyjcie się, bo przez was od tygodnia nie śpimy – Wojtek patrzył na bandę rozwrzeszczanych szesnastolatków. Stali na klatce i palili.
– AWojtek poczuł, jak spada, a ostatnim, co usłyszał, był chichot młodzieńców i słowa “leć, wujo”, zanim ból zalał wszystko ciemnością.