Gdy autobus stanął, życie ruszyło naprzód

newsempire24.com 5 dni temu

Gdy autobus się zepsuł, a życie niespodziewanie ruszyło

Krystyna Nowak wracała z działki z wnukami. Sierpniowe słońce prażyło niemiłosiernie, dzieci marudziły, a autobus, nie wytrzymując upału, nagle stanął w połowie drogi. W środku zrobił się gwar — ludzie narzekali, wachlowali się gazetami i złoszczili na kierowcę. A Krystyna patrzyła na swoich zmęczonych wnuków i wiedziała: czekanie na następny autobus to męka. Trzeba dzwonić do syna, żeby ich zabrał. Siegnęła już po telefon, gdy nagle zatrzymał się samochód. Szyba po stronie kierowcy powoli się opuściła. Krystyna zajrzała do środka — i zastygła.

Ale ta historia zaczęła się długo przed tym upalnym dniem…

Krystyna wyszła za mąż nie z miłości, nie z wyrachowania — tylko z konieczności. W swoim rodzinnym miasteczku w wieku dwudziestu pięciu lat uchodziła już za „starą pannę”. Wtedy pojawił się Kazimierz — wiejski złota rączka, utalentowany, ale z słabością do kieliszka. Rodzice namawiali, przyjaciółki dawno miały dzieci… Więc się poddała.

Na początku próbowali się jakoś ułożyć. Ona starała się pokochać męża, on — nie szczególnie się starał, by być kochanym. Małżeństwo gwałtownie zamieniło się w sąsiedztwo pod jednym dachem. Potem urodził się syn Paweł, a dwa lata później — córka Ola. Gdy pojawiły się dzieci, Kazimierz zaczął się staczać. Najpierw pracował w okolicy — ludzie płacili mu w naturze lub złotówkami. Ale gdy przenieśli się do miasta, do odziedziczonego mieszkania — już poszło jak po grudzie.

Kazimierz nie potrafił utrzymać pracy: raz fabryka, raz targowisko, raz warsztat — wszędzie na krótko. Krystyna musiała zatrudnić się jako opiekunka w przedszkolu, by mieć gdzie zostawić własne dzieci. Pieniędzy brakowało straszliwie. Lata dziewięćdziesiąte, bieda, beznadzieja… Dom na wsi dawno sprzedali. A mąż nie omieszkał przypomnieć: mieszanie jest jego, i jeżeli coś jej nie pasuje, niech może sobie iść.

Ale iść było gdzie. Krystyna przetrwała — dla dzieci. Nie było w niej ani odrobiny miłości do męża, tylko gorycz i rozczarowanie. Ale z czasem coś się zmieniło. Znalazła pracę w kadrach, zaczęła zarabiać. Kazimierz kręcił się po warsztatach. Na jedzenie starczało, ale szczęścia nie przybyło.

Gdy Paweł zaczął studia, a Ola miała czternaście lat, Kazimierza zabrakło. Zawał. Krystyna oczywiście popłakała — ale bez dramatu. Dla niej zawsze był kimś obcym. Pogrzebała go i została sama z dziećmi. Miała wtedy zaledwie 45 lat, ale czuła się starą kobietą. Bez miłości, bez marzeń, bez nadziei.

Ona żyła dla dzieci. Nie wtrącała się w ich sprawy, nie zadawała niemądrych pytań. Wiedziała przecież, jak to jest — żyć z kimś, kogo się nie kocha. choćby o wnuki nie prosiła — rozumiała, iż wszystko przyjdzie w swoim czasie. Ale gdy zarówno Paweł, jak i Ola znaleźli swoje drugie połówki, pobrali się i dali jej wnuki — jej serce wypełniła prawdziwa radość.

Dzieci dbały o matkę, a ona często opiekowała się wnukami. Za wspólne oszczędności kupili jej działkę, i Krystyna każde lato spędzała tam z dziećmi swoich dzieci, w ciszy i spokoju.

Życie potoczyło się zwyczajnym rytmem. Bez wzruszeń, bez emocji. I Krystyna Nowak pogodziła się już z tym, iż swoje kobiece szczęście dawno przegapiła. Często próbowała przypomnieć sobie coś dobrego z małżeństwa — i nie mogła. W końcu wyszła za mąż bez miłości…

A potem przyszedł ten dzień. Wracali z działki. Autobus się zepsuł. Słońce paliło, dzieci marudziły. Krystyna sięgnęła po telefon, by zadzwonić do syna. I wtedy zatrzymał się samochód.

Za kierownicą — mężczyzna w jej wieku. Otworzył okno, spojrzał na autobus i zapytał:

— Awaria?

— Tak, niestety… Straszny upał.

— Z dziećmi?

— Tak. Już chciałam dzwonić, żeby nas zabrali.

— Do miasta?

— Tak…

— Podwiozę. choćby się nie sprzeciwiajcie. Nie będziecie stać na słońcu.

Najpierw chciała odmówić, ale w końcu skinęła głową — i dobrze zrobiła. Mężczyzna przedstawił się jako Marek. Też wracał z działki, ale miał samochód. W drodze zagadali. Był wdowcem, też miał wnuki, pracował jako inżynier, wszystko robił sam.

I nagle Krystyna poczuła coś, czego nigdy nie znała. Ekscytację. ZastanI nagle poczuła, iż w jej poszarzałym świecie znów pojawiły się kolory.

Idź do oryginalnego materiału