Gdy córka ukończyła szkołę, uciekłam od męża.

polregion.pl 6 godzin temu

Gdy tylko córka skończyła szkołę, uciekłem od męża.

— Bezwstydna!
— Biedny człowiek, jak tak można!
— Córkę ze sobą zabrała, wężowa!

Wszyscy we wsi Sosnówka współczuli opuszczonemu Wojciechowi. Krewni, sąsiedzi, przyjaciele — każdy uważał, iż jego żona żyła jak za murem, ale podstępnie uciekła, czekając, aż córka skończy szkołę. Biedny mężczyzna w wieku 55 lat został sam, opuszczony przez wszystkich! Tak mówili ludzie, ale nikt nie znał prawdy. Za tą historią kryły się lata bólu, zdrady i walki o przetrwanie.

Kinga wyszła za Wojciecha z wielkiej miłości. Był od niej starszy o piętnaście lat, ale dla niej porzucił pierwszą żonę i syna, rezygnując z części majątku. Na początku małżeństwa Wojciech wydawał się idealny: troskliwy, silny, gotowy na wszystko dla ukochanej. ale po narodzinach córki Zosi wszystko się zmieniło. Kinga, pochłonięta opieką nad dzieckiem, nie od razu zauważyła, jak mąż się oddala. Zrzucił na nią wszystkie domowe obowiązki, a niedługo przestał przynosić pieniądze do domu.

Gdy Zosia poszła do przedszkola, Kinga wróciła do pracy, by utrzymać rodzinę. Wojciech zamiast pomagać, zamienił ich mieszkanie w Wągrowcu w melinę. Zapraszał kumpli, urządzał pijackie spotkania, gdy Kinga pracowała. Już myślała o rozwodzie, ale los zadał nowy cios. Jeden z kolegów Wojciecha zasnął z papierosem i ich mieszkanie spłonęło doszczętnie.

Na szczęście ogień nie dotknął sąsiadów, ale Kinga straciła wszystko: dom, rzeczy, poczucie bezpieczeństwa. Tego dnia stała wśród pogorzeliska z małą Zosią na rękach, nie wiedząc, gdzie pójść. Chciała rzucić wszystko i uciec, ale dla córki się pohamowała. Pożyczyła pieniądze od sąsiadki i wynajęła pokój w hotelu. O męża się nie martwiła — wiedziała, iż sobie poradzi.

Następnego dnia Wojciech ją znalazł. Z uśmieszkiem oznajmił, iż „rozwiązał problem”: przeprowadzą się do jego matki do wsi Sosnówka. Dla Kingi ten plan był koszmarem. Musiałaby rzucić pracę, zabrać Zosię z przedszkola, zaczynać wszystko od nowa. Ale wyboru nie miała: bez dachu nad głową, bez grosza przy duszy, z dzieckiem na rękach — zgodziła się. Łzy dusiły ją, ale zacisnęła zęby, mając nadzieję, iż na wsi Wojciech się zmieni, weźmie się w garść, przestanie pić. Jakże się myliła.

Na wsi było tylko gorzej. Teściowa, dobra, ale ślepo kochająca syna, nie śmiała go choćby słowem skrytykować. Wojciech pił jeszcze więcej, znikał z kumplami, a Kinga dźwigała wszystko sama. Brała się za każdą pracę: szyła, sprzątała, handlowała na targu, oszczędzała każdy grosz. Spalone mieszkanie sprzedali za bezcen, a wszystkie pieniądze poszły na dokumenty, ubrania i codzienne potrzeby. Kinga znosiła upokorzenia, milczała, ale w sercu żyła jedną myślą: przetrwać do matury Zosi i uciec.

Lata na wsi były piekłem. Wojciech nie pracował, żył na koszt matki i żony, a Kinga czuła się jakGdy w końcu Zosia zdobyła świadectwo, Kinga spakowała ich skromne rzeczy i cicho wyjechała do Poznania, zostawiając za sobą bolesną przeszłość.

Idź do oryginalnego materiału