«Gdy odszedł: mąż, który porzucił żonę tuż przed porodem»

twojacena.pl 11 godzin temu

**Dziennik 15 czerwca**

Tej piątkowej nocy, gdy Kinga wracała z pracy, nie przeczuwała, iż ten dzień odmieni jej życie. Otwierając drzwi ich warszawskiego mieszkania, jak zwykle zawołała:

Kochanie, jestem!

Cisza. Dziwna, przytłaczająca cisza wypełniała wnętrze.

Dziwne Powinien już być w domu pomyślała, kierując się do sypialni.

Gdy otworzyła drzwi, zastygła w miejscu. Jej mąż, Marek, pakował w pośpiechu walizki.

Marek Co robisz? szepnęła, czując, jak ściska ją w gardle.

Wyprowadzam się odparł zimno, choćby na nią nie patrząc.

Wyprowadzasz? Dlaczego? Co się stało?

To przez twojego ojca rzucił z irytacją.

Mojego ojca? Co on ma do tego?

Kinga nie rozumiała ani jego słów, ani tej sytuacji. A jednak, na jej oczach rozpadało się małżeństwo, w które włożyła tyle miłości i cierpliwości.

Poznali się, gdy Kinga miała dwadzieścia osiem lat. Marek, o osiem lat starszy, był pewny siebie, charyzmatyczny, doświadczony. Wtedy wydawało jej się, iż znalazła mężczyznę swojego życia. Rodzina, przyjaciele wszyscy powtarzali, iż czas się ustatkować, iż zegar biologiczny tyka. W końcu każdy kandydat wydawał się potencjalnym mężem co zwykle ich odstraszało.

Ale z Markiem było inaczej. Spotkali się w kawiarni w Warszawie, dzięki koleżance z pracy, i od razu zaiskrzyło. Był troskliwy, czarujący. A gdy dowiedział się, iż Kinga ma własne mieszkanie na Żoliborzu, nowe auto, dobrze płatną pracę w administracji i ojca przedsiębiorcę stał się jeszcze bardziej czuły i opiekuńczy.

Rok później urządzili huczne wesele, sfinansowane całkowicie przez jej ojca. Marek nie protestował. Wręcz przeciwnie z entuzjazmem przyjął posadę w jednym z sklepów swojego teścia.

Ich wspólne życie początkowo przypominało bajkę: zagraniczne podróże, kolacje przy świecach, prezenty. Ale był jeden problem Marek nigdy nie wydawał złotówki. To zawsze Kinga płaciła. Z początku nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła pytać. W końcu błagać.

Dlaczego wszystko spoczywa na mnie? skarżyła się przyjaciółce. Chciałabym czuć się zadbana, chroniona.

Ale Marek tylko się śmiał:

Nie dramatyzuj, kotku. Wszystko gra. Nie przejmuj się takimi drobiazgami.

W pracy robił minimum, cały czas przeglądał telefon, a pieniądze, które zarabiał, odkładał potajemnie na swoim koncie. Kinga nie miała pojęcia.

Potem ciężko zachorowała. Miesiąc w szpitalu, a Marek odwiedzał ją rzadko, podczas gdy rodzice przychodzili codziennie. Gdy wróciła do domu, szok mieszkanie było w strasznym stanie.

choćby nie posprzątałeś? wykrzyknęła.

Po co? To przecież kobiece zajęcie, no nie? wzruszył ramionami.

Byłam w szpitalu, Marek! I wszystko znowu na mnie?

No cóż, wróciłaś. To sobie posprzątaj.

Wyczerpana, zamówiła firmę sprzątającą. Lekarze powiedzieli: rekonwalescencja potrwa co najmniej rok. Ciąża? Na razie wykluczona.

Rok później, gdy w końcu dostali zielone światło, Kinga z emocjami powiedziała Markowi:

Wyobrażasz to? Możemy spróbować W końcu możemy mieć dziecko!

Eee Nie teraz, jestem zajęty mruknął, wpatrzony w konsolę do gier, PlayStation, które ona mu kupiła za własne pieniądze.

Tygodnie mijały. Unikał jej. Aż w końcu pewnego dnia rzucił:

Słuchaj, Kinga Wyprowadzam się. I dziecko z tobą mnie nie interesuje.

Co?!

Nie kocham cię. Nigdy cię nie kochałem. Byłaś po prostu wygodna. Mieszkanie, pieniądze, auto. A teraz mam dość. Jesteś mi do niczego niepotrzebna.

Marek, nie możesz tego zrobić. Widziałeś, przez co przeszłam, na co czekałam

Twoje problemy, nie moje. Robię, co chcę.

Zamknął walizkę, wrzucił do niej konsolę i wyszedł.

Kinga przez dni leżała w odrętwieniu, nie jedząc, nie śpiąc. Trzy dni później zaniepokojeni rodzice zabrali ją do siebie. Gdy ojciec zobaczył ją w tym stanie, mało nie eksplodował z gniewu.

Zabrali ją do swojego domu na Mazurach. Marek został zwolniony jeszcze tego samego wieczora, a dzięki znajomościom teść doprowadził do zablokowania jego konta. Wszystkie oszczędności przepadły.

Marek został bez grosza, bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo stać go było na wynajem klitki na Pradze. I nie miał pojęcia, co dalej.

Kilka miesięcy później Kinga znalazła nową pracę. Tam poznała mężczyznę Tomasza. Nie był już młody, ale uczciwy, spokojny, od razu traktował ją z szacunkiem i dobrocią.

I pół roku później zdarzył się mały cud: dwie różowe kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców i ta duma, iż pewnego dnia miała odwagę powiedzieć dość.

**Lekcja na dziś:** Nigdy nie warto trzymać się kogoś, kto widzi w nas tylko wygodę. Prawdziwa miłość nie wykorzystuje szanuje.

Idź do oryginalnego materiału