Odeszła, a on zrozumiał zbyt późno, iż była jego jedyną prawdziwą miłością.

polregion.pl 7 godzin temu

Odeszła, a on zrozumiał zbyt późno, iż była jego jedyną prawdziwą miłością.

Marek siedział w samochodzie, wpatrując się w wejście do restauracji. Jego dłonie drżały, ale tego nie zauważał. W uszach dudniło mu z nerwów. Dzisiejszego wieczoru mieli spotkanie absolwentów. Dwadzieścia lat minęło od matury. Dwadzieścia lat, odkąd sam zniszczył to, co mogło być jego szczęściem.

Wtedy podejrzewał, iż Ewa go zdradza. Zdjęcie z nowym adoratorem, jak to ujął, wywróciło mu żołądek. Ona się nie tłumaczyła. Milczała. On krzyczał, oskarżał, wypluwał wszystko, co w nim siedziało. A Ewa po prostu wyszła. Bez krzyków. Bez słów.

Pół roku później ożenił się z Kasią. Z rozpaczy. Żeby udowodnić Ewie, iż może być szczęśliwy bez niej. Ale szczęścia nie było. Małżeństwo było płaskie, napięte jak struna. Wszystko było na miejscu: żona, dziecko, praca. Tylko serce milczało.

A dziś miał ją znów zobaczyć. Ewę. Tę jedyną. Tę, którą naprawdę kochał.

Wszedł do sali i natychmiast ją wyczuł. Nie, nie zobaczył jej najpierw poczuł. Jej energię, jej śmiech. Wciąż była nieodparta: sukienka w kwiaty, loki na ramionach, to pewne spojrzenie. I nagle wszystko znów się przewróciło. Jak dawniej.

Ewa zawołał, gdy wyszła odebrać telefon.

Tak, Marek? odpowiedziała spokojnie, niemal z przekąsem.

Chcę wiedzieć wszystko. Jak żyłaś beze mnie?

Na pewno chcesz to usłyszeć? w jej głosie nie było bólu, tylko zmęczenie.

Nie umiem bez ciebie żyć. Bez nas

Nie ma już *nas*, Marku. Od dawna.

A nasze dziecko? rzucił nagle.

Zbladła. Zamknęła oczy. Potem powiedziała cicho, ale stanowczo:

Mówisz o tym dziecku, które straciłam po twoich oskarżeniach? Tym, którego nie uratowałam, bo płakałam za dużo? Tak, byłam w ciąży. Ale ty powiedziałeś, iż to nie twoje. Uwierzyłeś tamtemu zdjęciu. Nie mnie. Nie swojemu sercu. Uwierzyłeś Kasi.

Spuścił głowę. Wszystko zniszczył tamtego dnia.

Przeżyłam, Marku. Połamana, spalona. Ale przeżyłam. Wyjechałam. Zaczęłam od nowa. Pomógł mi pewien mężczyzna, który zobaczył we mnie po prostu mnie. Nie moje błędy, nie moją winę, nie moją przeszłość. Teraz mamy dwoje adoptowanych dzieci. Są moje od pierwszej chwili. I jestem szczęśliwa.

Przebacz mi

Po co? Za to, iż mnie zniszczyłeś? Wybaczyłam ci. Sobie zajęło to dłużej. Ale teraz już nie jestem tą, którą znałeś. Nie jestem twoja. Zrozumiałeś za późno, co straciłeś.

Odwróciła się i odeszła. Lekkim krokiem, z wyprostowanymi plecami, pełna pewności siebie. Wszystko, czego nie potrafił ochronić dawno temu.

A on został tam, nieruchomy, wśród szumu samochodów, z sercem w kawałkach i jedną pewnością: nie da się cofnąć czasu. Czasem jest po prostu za późno. I choćby jeżeli nosiłeś ją w sercu całe życie dla niej jesteś już nikim.

Idź do oryginalnego materiału